Skocz do zawartości

[...] Humor


 Udostępnij

Rekomendowane odpowiedzi

Do spowiedzi przychodzi młoda kobieta i mówi księdzu: 
Kobieta: Wybacz mi ojcze, bo zgrzeszyłam. 
Ojciec duchowny: A co konkretnie zrobiłaś, córko? 
K: Nazwałam pewnego mężczyznę skurwysynem. 
O: A dlaczego go tak nazwała?? 
K: Bo mnie pocałował. 
O: Tak jak ja całuję cię teraz? 
K: Tak. 
O: Moje dziecko, to nie jest powód, by nazywać człowieka skurwysynem. 
K: Ale ojcze, on dotknął jeszcze mojej piersi! 
O: Tak jak ja dotykam jej teraz? 
K: Tak. 
O: Moje dziecko, to nie jest powód, by nazywać człowieka skurwysynem. 
K: Ale ojcze, on mnie rozebrał! 
O: Tak jak ja ciebie teraz? - spytał ksiądz rozbierając ja. 
K: Tak, ojcze. 
O: Moje dziecko, to nie jest powód, by nazywać człowieka skurwysynem. 
K: Ale ojcze, on wsadził swoje wie-ojciec-co w moja wie-ojciec-co. 
O: Tak jak ja teraz? - spytał ksiądz wsadzając swoje wiecie-co w jej wiecie-co. 
K: Tak, taaaak, taaaaaaaaak, ojcze! 
O: [kilka minut później] Moje dziecko, to nie jest powód, by nazywać człowieka skurwysynem. 
K: Ale ojcze, on miał AIDS! 
O: To skurwysyn!

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

6 godzin temu, foczka63 napisał:

Do spowiedzi przychodzi młoda kobieta i mówi księdzu: 
Kobieta: Wybacz mi ojcze, bo zgrzeszyłam. 
Ojciec duchowny: A co konkretnie zrobiłaś, córko? 
K: Nazwałam pewnego mężczyznę skurwysynem. 
O: A dlaczego go tak nazwała?? 
K: Bo mnie pocałował. 
O: Tak jak ja całuję cię teraz? 
K: Tak. 
O: Moje dziecko, to nie jest powód, by nazywać człowieka skurwysynem. 
K: Ale ojcze, on dotknął jeszcze mojej piersi! 
O: Tak jak ja dotykam jej teraz? 
K: Tak. 
O: Moje dziecko, to nie jest powód, by nazywać człowieka skurwysynem. 
K: Ale ojcze, on mnie rozebrał! 
O: Tak jak ja ciebie teraz? - spytał ksiądz rozbierając ja. 
K: Tak, ojcze. 
O: Moje dziecko, to nie jest powód, by nazywać człowieka skurwysynem. 
K: Ale ojcze, on wsadził swoje wie-ojciec-co w moja wie-ojciec-co. 
O: Tak jak ja teraz? - spytał ksiądz wsadzając swoje wiecie-co w jej wiecie-co. 
K: Tak, taaaak, taaaaaaaaak, ojcze! 
O: [kilka minut później] Moje dziecko, to nie jest powód, by nazywać człowieka skurwysynem. 
K: Ale ojcze, on miał AIDS! 
O: To skurwysyn!

:szydera:

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W restauracji kelner mówi do gościa:
- Dziś mamy promocję. Dam panu do powąchania widelec. Jak pan odgadnie co nim było jedzone, ma pan obiad gratis. 
Gość powąchał i mówi:
- Żeberka z kapustą i ziemniaki. 
Ponieważ facet zgadł, dostał gratisowy obiad.
Na drugi dzień ten sam facet przyszedł znów. Kelner ciekawy, czy znów mu się uda, proponuje obwąchanie widelca. I facet znów odgadł!
Po tygodniu zabawy, w której facet wygrywał, kelner wykombinował ekstra zagadkę: wsadził widelec kucharce w majtki, poobracał i wychodzi z nim do gościa. Ten wziął widelec, powąchał i mówi:
- A ja się ostatnio zastanawiałem, gdzie teraz pracuje Magda!

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

8 minut temu, foczka63 napisał:

W restauracji kelner mówi do gościa:
- Dziś mamy promocję. Dam panu do powąchania widelec. Jak pan odgadnie co nim było jedzone, ma pan obiad gratis. 
Gość powąchał i mówi:
- Żeberka z kapustą i ziemniaki. 
Ponieważ facet zgadł, dostał gratisowy obiad.
Na drugi dzień ten sam facet przyszedł znów. Kelner ciekawy, czy znów mu się uda, proponuje obwąchanie widelca. I facet znów odgadł!
Po tygodniu zabawy, w której facet wygrywał, kelner wykombinował ekstra zagadkę: wsadził widelec kucharce w majtki, poobracał i wychodzi z nim do gościa. Ten wziął widelec, powąchał i mówi:
- A ja się ostatnio zastanawiałem, gdzie teraz pracuje Magda!

:szydera: to gdzie pracuje Magda? :haha:

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Przychodzi facet do restauracji, siada przy stoliku. Podchodzi kelner i pyta: 
- Co podać? 
- Chciałbym prosić o pieczoną kaczkę, ale z żeby była z Krakowa. 
Klener przyjmuje zamówienie, idzie do kuchni i woła do kucharza: 
- Słuchaj przyszedł jakiś gość i chce pieczoną kaczkę z Krakowa... Dawaj co masz i niech nie pieprzy! 
Kelener wraca z przyrządzonym daniem do klienta. 
- Proszę. 
Facet wkłada w kuper kaczki palec wskazująjący, oblizuje go i mówi. 
- Kur..a, ta kaczka jest z Poznania. prosiłem o kaczkę z Krakowa? Tak?! Proszę to zabrać! 
Kelener wraca ogłupiały do kuchni. 
- Ty, Józek gość twierdzi że ta jest z Poznania. dawaj drugą. 
Z wyminiona kaczką wraca do klienta. Ten robi dokładnie to samo czyli palec w dupę, oblizuje i krzyczy: 
- No nie przeciez to kaczka z Warszawy!!! panie czy ja się nie wyraźnie wypowiadam? Z KRAKOWA !!! 
Klener biegnie do kuchni. 
- Wsiadajcie w samochód jedźcie do Krakowa kupić kaczkę bo kur...a oszaleję. 
Po jakimś czasie kelner wraca z uśmiechem. 
-Proszę! 
Gość ładuje palucha w kaczą dupę, oblizuje i mówi uradowany: 
- No nareszcie kaczka z Krakowa! dziekuję. 
I bierze się do jedzenia. Całej tej sytuacji z boku przyglądał się kompletnie nawalony facet. Wstaje od swojego stolika, chwiejnym krokiem podchodzi do gościa jedzącego kaczkę, ściąga spodnie, wypina swoja dupę i mówi: 
- Panie...,piję już trzy tygodnie... mogłbyś pan sprawdzić gdzie ja mieszkam?

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

20 minut temu, foczka63 napisał:

Przychodzi facet do restauracji, siada przy stoliku. Podchodzi kelner i pyta: 
- Co podać? 
- Chciałbym prosić o pieczoną kaczkę, ale z żeby była z Krakowa. 
Klener przyjmuje zamówienie, idzie do kuchni i woła do kucharza: 
- Słuchaj przyszedł jakiś gość i chce pieczoną kaczkę z Krakowa... Dawaj co masz i niech nie pieprzy! 
Kelener wraca z przyrządzonym daniem do klienta. 
- Proszę. 
Facet wkłada w kuper kaczki palec wskazująjący, oblizuje go i mówi. 
- Kur..a, ta kaczka jest z Poznania. prosiłem o kaczkę z Krakowa? Tak?! Proszę to zabrać! 
Kelener wraca ogłupiały do kuchni. 
- Ty, Józek gość twierdzi że ta jest z Poznania. dawaj drugą. 
Z wyminiona kaczką wraca do klienta. Ten robi dokładnie to samo czyli palec w dupę, oblizuje i krzyczy: 
- No nie przeciez to kaczka z Warszawy!!! panie czy ja się nie wyraźnie wypowiadam? Z KRAKOWA !!! 
Klener biegnie do kuchni. 
- Wsiadajcie w samochód jedźcie do Krakowa kupić kaczkę bo kur...a oszaleję. 
Po jakimś czasie kelner wraca z uśmiechem. 
-Proszę! 
Gość ładuje palucha w kaczą dupę, oblizuje i mówi uradowany: 
- No nareszcie kaczka z Krakowa! dziekuję. 
I bierze się do jedzenia. Całej tej sytuacji z boku przyglądał się kompletnie nawalony facet. Wstaje od swojego stolika, chwiejnym krokiem podchodzi do gościa jedzącego kaczkę, ściąga spodnie, wypina swoja dupę i mówi: 
- Panie...,piję już trzy tygodnie... mogłbyś pan sprawdzić gdzie ja mieszkam?

:szydera:

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Siedzą sobie w trójkę: marchewka, ogórek, penis i narzekają: 
Marchewka: 
-Moje życie jest do bani, jak tylko urosnę, biorą mnie, tną na kawałki i wrzucają do sałatki. 
Ogórek: 
-Ty masz do bani?! Wyobraź sobie ze mnie - jak tylko urosnę - biorą, przyprawiają i wrzucają na jakiś czas do słoika pełnego octu w którym czekam aż ktoś mnie wyjmie i wrzuci do sałatki! 
Odzywa się penis: 
-Narzekacie... za każdym razem jak ja urosnę, zakładają mi na głowę, plastikowy worek, wciskają do ciemnego i ciasnego pomieszczenia i uderzają moja głową o ścianę, aż się zerzgam i stracę przytomność..

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ciężka praca fotografa

Pewne amerykańskie małżeństwo, w którym mężczyzna nie mógł niestety mieć dzieci, postanowiło skorzystać z usług tzw. zastępczego ojca. Po dokonaniu wszelkich niezbędnych ustaleń i formalności małżonek wyszedł na golfa, zostawiając żonę w oczekiwaniu na przybycie "specjalisty". Przypadek sprawił, że w tym samym dniu w miasteczku zjawił się objazdowy fotograf, specjalizujący się w zdjęciach dzieci. Zadzwonił do drzwi w nadziei na zarobek. 
- Dzień dobry, madame, ja jestem... 
- Ależ wiem, oczekiwałam pana - odpowiada kobieta i prowadzi go do środka. 
- Ooo, doprawdy? - zdziwił się fotograf. - Ja, widzi pani, specjalizuję się w dzieciach... 
- Wspaniale, właśnie o to chodziło mężowi i mnie. - mówi kobieta i po chwili pyta spłoniona z emocji: - To gdzie zaczniemy? 
- No cóż - odpowiada fotograf - myślę, że może pani zdać się zupełnie na mnie. Mam duże doświadczenie. Z reguły zaczynam w kąpieli, tak ze dwa - trzy razy, później zwykle ze dwie pozycje na kanapie, w fotelu i z pewnością parę w łóżku. Nieraz doskonałe efekty osiąga się na dywanie w salonie... Naprawdę można się wyluzować... 
"Dywan w salonie..." - Myśli kobieta. - "Nic dziwnego, że mnie i Harry''''emu nic nie wychodziło..." 
- Droga pani, nie mogę gwarantować, że każde będzie udane. - kontynuuje fotograf. - Ale jeżeli wypróbuje się kilkanaście pozycji, jeżeli strzelę z sześciu - siedmiu różnych kątów, wówczas jestem pewien, że będzie pani zadowolona z rezultatu... 
Kobieta z wrażenia zaczęła wachlować się gazetą, a facet nawija dalej: 
- Musi się pani również liczyć z tym, że w tym zawodzie, podczas roboty, człowiek cały czas jest w ruchu. Kręcę się tu i tam, wchodzę i wychodzę nieraz kilkanaście razy w ciągu minuty, ale proszę mi wierzyć, że rezultaty mojej pracy rzadko zawodzą oczekiwania... 
Kobieta usiadła przy otwartym oknie, spocona z wrażenia... 
- Ha! A żeby pani widziała, jak wspaniale wyszły mi pewne bliźniaki! 
Zwłaszcza biorąc pod uwagę trudności, jakie ich matka robiła mi przy współpracy... 
- Taka była trudna? - spytała mdlejącym głosem kobieta. 
Straszliwie... Żeby uczciwie zrobić robotę, musieliśmy pójść do parku. Ale był cyrk! Ludzie tłoczyli się dookoła ze wszystkich stron, żeby zobaczyć mnie w akcji... TRZY GODZINY! Proszę sobie tylko wyobrazić: 
TRZY GODZINY ciężkiej fizycznej pracy! Matka cały czas się darła tak głośno, że z trudem mogłem się skoncentrować. W końcu musiałem się spieszyć, bo zaczynało się robić ciemno. Ale naprawdę się wkurzyłem, kiedy wiewiórki zaczęły mi obgryzać sprzęt... 
- Sprzęt... - głos kobiety był ledwo słyszalny. - Chce pan powiedzieć, że wiewiórki naprawdę obgryzły panu... khem.. sprzęt..? 
- Hehehe, a skądże, połamałyby sobie zęby, twardy jest jak hartowana stal... 
No cóż, jestem gotów, rozstawię tylko statyw i możemy się zabierać do roboty. 
- STATYW ? 
- No a jakże, muszę na czymś oprzeć tę armatę, za ciężka jest, żeby ją stale nosić... Proszę pani! Proszę pani! Jasna cholera, ZEMDLAŁA

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

10 godzin temu, Joy napisał:

Ciężka praca fotografa

Pewne amerykańskie małżeństwo, w którym mężczyzna nie mógł niestety mieć dzieci, postanowiło skorzystać z usług tzw. zastępczego ojca. Po dokonaniu wszelkich niezbędnych ustaleń i formalności małżonek wyszedł na golfa, zostawiając żonę w oczekiwaniu na przybycie "specjalisty". Przypadek sprawił, że w tym samym dniu w miasteczku zjawił się objazdowy fotograf, specjalizujący się w zdjęciach dzieci. Zadzwonił do drzwi w nadziei na zarobek. 
- Dzień dobry, madame, ja jestem... 
- Ależ wiem, oczekiwałam pana - odpowiada kobieta i prowadzi go do środka. 
- Ooo, doprawdy? - zdziwił się fotograf. - Ja, widzi pani, specjalizuję się w dzieciach... 
- Wspaniale, właśnie o to chodziło mężowi i mnie. - mówi kobieta i po chwili pyta spłoniona z emocji: - To gdzie zaczniemy? 
- No cóż - odpowiada fotograf - myślę, że może pani zdać się zupełnie na mnie. Mam duże doświadczenie. Z reguły zaczynam w kąpieli, tak ze dwa - trzy razy, później zwykle ze dwie pozycje na kanapie, w fotelu i z pewnością parę w łóżku. Nieraz doskonałe efekty osiąga się na dywanie w salonie... Naprawdę można się wyluzować... 
"Dywan w salonie..." - Myśli kobieta. - "Nic dziwnego, że mnie i Harry''''emu nic nie wychodziło..." 
- Droga pani, nie mogę gwarantować, że każde będzie udane. - kontynuuje fotograf. - Ale jeżeli wypróbuje się kilkanaście pozycji, jeżeli strzelę z sześciu - siedmiu różnych kątów, wówczas jestem pewien, że będzie pani zadowolona z rezultatu... 
Kobieta z wrażenia zaczęła wachlować się gazetą, a facet nawija dalej: 
- Musi się pani również liczyć z tym, że w tym zawodzie, podczas roboty, człowiek cały czas jest w ruchu. Kręcę się tu i tam, wchodzę i wychodzę nieraz kilkanaście razy w ciągu minuty, ale proszę mi wierzyć, że rezultaty mojej pracy rzadko zawodzą oczekiwania... 
Kobieta usiadła przy otwartym oknie, spocona z wrażenia... 
- Ha! A żeby pani widziała, jak wspaniale wyszły mi pewne bliźniaki! 
Zwłaszcza biorąc pod uwagę trudności, jakie ich matka robiła mi przy współpracy... 
- Taka była trudna? - spytała mdlejącym głosem kobieta. 
Straszliwie... Żeby uczciwie zrobić robotę, musieliśmy pójść do parku. Ale był cyrk! Ludzie tłoczyli się dookoła ze wszystkich stron, żeby zobaczyć mnie w akcji... TRZY GODZINY! Proszę sobie tylko wyobrazić: 
TRZY GODZINY ciężkiej fizycznej pracy! Matka cały czas się darła tak głośno, że z trudem mogłem się skoncentrować. W końcu musiałem się spieszyć, bo zaczynało się robić ciemno. Ale naprawdę się wkurzyłem, kiedy wiewiórki zaczęły mi obgryzać sprzęt... 
- Sprzęt... - głos kobiety był ledwo słyszalny. - Chce pan powiedzieć, że wiewiórki naprawdę obgryzły panu... khem.. sprzęt..? 
- Hehehe, a skądże, połamałyby sobie zęby, twardy jest jak hartowana stal... 
No cóż, jestem gotów, rozstawię tylko statyw i możemy się zabierać do roboty. 
- STATYW ? 
- No a jakże, muszę na czymś oprzeć tę armatę, za ciężka jest, żeby ją stale nosić... Proszę pani! Proszę pani! Jasna cholera, ZEMDLAŁA

:szydera:

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

List z wojska

Droga Matulu, Drogi Tatku!

Dobrze mi tu. Mam nadzieję, że Wy, wujek Józek, ciotka Lusia, wujek Antoś, ciotka Hela, wujek Franek, ciotka Basia, wujek Rysiek oraz Heniek, Stefan, Garbaty Bronek, Mańcia, Rózia, Kachna, Stefa, Wandzia ze swoim Zenkiem i mój Zdzisiek też zdrowi.

Powiedzcie wszystkim, że to całe wojsko to super sprawa. Nasze Rokicice Górne się nie umywajo. Niech szybko przyjeżdżajo i się zapisujo, póki som jeszcze wolne miejsca.

Najpierw było mi troche głupio, bo trza się w wyrku do 6-tej wylegiwać, że aż nieprzyzwoicie człowiekowi... Żadnych bydląt karmić, doić, gnoju wywozić, ognia w piecu rozpalać... Powiedzcie Heńkowi i Stafanowi, że trza tylko swoje łóżko zaścielić ( można się przyzwyczaić ) i parę rzeczy przed śniadaniem wypolerować.

Wszystkie facety muszo się tu codziennie golić, co nie jest jednak takie straszne, bo -uwaga- jest ciepła woda. Zawsze i o każdy porze!

Powiedzcie mojemu Zdziśkowi, że jedynie śniadania dajo tu trochę śmieszne, nazywajo je europejskim. Oj cinko się musi w tej Europie prząść, cinko...

Jedno jajeczko, parę plasterków szynki i serka. Do tego jakieś ziarenka, co to by ich nawet nasze kury nie ruszyły, z mlikiem. Żadnych kartofli, słoniny, ani nawet zacierki na mliku!

Na szczęście chleba można brać ile dusza zapragnie.( Koledzy przezywajo mnie od tego Bochenek...) Na obiad to już nie ma problemów. Co prowda porcje jak dle dzieci w przedszkolu, ale miastowe to albo mało jedzo, albo mięsa wcale nie tkną...

Chore to jakieś czy co..? Tak więc wszystko czego nie zjedzo przynoszą do mnie i jest dobrze.

Te miastowe to w ogóle dziwne jakieś som...Biegać to to nie potrafi. Bić się też nie...

Mamy tu takie biegi z ekwipunkiem. No tak jak u nas co ranek, ino nie z wiadrami. Krótkie takie. Jak z naszy remizy do kościoła w Rokicicach Dolnych. Po dobiegnięciu na miejsce to miastowe tylko gały wybałuszajo i dyszo jak parowozy. Nie wiadomo dlaczego ale wymiotujo przy tym, i to czasami z krwią. Po 5-ciu kilometrach i to jeszcze w maskach ochronnych! A potem to trzeba ich z powrotem do koszar ciężarówkami zawozić, bo się już do niczego nie nadajo.

Na ćwiczeniach z walki wręcz to lekko takiego ściśniesz ...i już ręka złamana! To pewnie z ty kawy co ją litrami chlejo, i przez to mięso, co go to nie jedzo...! Najsilniejszy jest u nas taki Kozłowski z Rembowic koło Gałdowa, potem ja. No, ale un ma 2 metry i pewnie ze 120 kg, a ja 1,66 m i chyba z 72 kg...bo trochę mi się łostatnio od tego wojskowego jedzenia przytyło..

A teraz uwaga, będzie najśmieszniejsze! Koniecznie powiedzcie o tym wujkowi Ryśkowi, Garbatemu Bronkowi i mojemu Zdziśkowi. Mam już pierwsze odznaczenie za strzelanie!!! A tak mówiąc szczerze, to nie wiem za co...

Ten czarny łeb na tej ich tarczy wielki jak u byka. I wcale się nie rusza jak te nasze dziki i zające. Ani nikt nie strzela do ciebie nazad, jak to u nas bracia Bylakowie, z tych ichniejszych dubeltówek.

Naboje - marzenie...i w dodatku nie trzeba ich samemu robić! Wystarczy wziąć te ich nowiutkie giwery, załadować, i każdy co nie ślepy trafia bez celowania!

Nasz kapral to podobny do naszej belferki Gorcowej z Rokicic. Gada, wrzeszczy, denerwuje się, a i tak nie wiadomo o co mu chodzi. Trochę się z początku na mnie zawziął i kazał biegać w samym podkoszulku, w deszczu, po placu apelowym. Dostał jednak raz ode mnie szklankę tego samogonu od wujka Franka i go o mało tralala nie trafił. Ganiał potem cały czerwony na pysku po tym samym placu, a potem przez pół dnia nie wychodził z kibla. Kazał mi następnego dnia rano butelkę tego frankowego samogonu do samego dna wypić.

Na raz. No i co? I nic! Normalny samogon, taki jaki znam od dziecka.

Kapral znowu wybałuszył gały, a tera ciągle gapi się na mnie podejrzliwie, ale mam już święty spokój.

Powiedzcie wszystkim, że to całe wojsko to super sprawa. Niech szybko przyjeżdżają i się zapisują, póki są jeszcze wolne miejsca.

Całuję Was wszystkich mocno ( a szczególnie mojego Zdziśka )

Wasza córka Marysia

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

O 25.09.2018 at 20:11, ewa14 napisał:

List z wojska

Droga Matulu, Drogi Tatku!

Dobrze mi tu. Mam nadzieję, że Wy, wujek Józek, ciotka Lusia, wujek Antoś, ciotka Hela, wujek Franek, ciotka Basia, wujek Rysiek oraz Heniek, Stefan, Garbaty Bronek, Mańcia, Rózia, Kachna, Stefa, Wandzia ze swoim Zenkiem i mój Zdzisiek też zdrowi.

Powiedzcie wszystkim, że to całe wojsko to super sprawa. Nasze Rokicice Górne się nie umywajo. Niech szybko przyjeżdżajo i się zapisujo, póki som jeszcze wolne miejsca.

Najpierw było mi troche głupio, bo trza się w wyrku do 6-tej wylegiwać, że aż nieprzyzwoicie człowiekowi... Żadnych bydląt karmić, doić, gnoju wywozić, ognia w piecu rozpalać... Powiedzcie Heńkowi i Stafanowi, że trza tylko swoje łóżko zaścielić ( można się przyzwyczaić ) i parę rzeczy przed śniadaniem wypolerować.

Wszystkie facety muszo się tu codziennie golić, co nie jest jednak takie straszne, bo -uwaga- jest ciepła woda. Zawsze i o każdy porze!

Powiedzcie mojemu Zdziśkowi, że jedynie śniadania dajo tu trochę śmieszne, nazywajo je europejskim. Oj cinko się musi w tej Europie prząść, cinko...

Jedno jajeczko, parę plasterków szynki i serka. Do tego jakieś ziarenka, co to by ich nawet nasze kury nie ruszyły, z mlikiem. Żadnych kartofli, słoniny, ani nawet zacierki na mliku!

Na szczęście chleba można brać ile dusza zapragnie.( Koledzy przezywajo mnie od tego Bochenek...) Na obiad to już nie ma problemów. Co prowda porcje jak dle dzieci w przedszkolu, ale miastowe to albo mało jedzo, albo mięsa wcale nie tkną...

Chore to jakieś czy co..? Tak więc wszystko czego nie zjedzo przynoszą do mnie i jest dobrze.

Te miastowe to w ogóle dziwne jakieś som...Biegać to to nie potrafi. Bić się też nie...

Mamy tu takie biegi z ekwipunkiem. No tak jak u nas co ranek, ino nie z wiadrami. Krótkie takie. Jak z naszy remizy do kościoła w Rokicicach Dolnych. Po dobiegnięciu na miejsce to miastowe tylko gały wybałuszajo i dyszo jak parowozy. Nie wiadomo dlaczego ale wymiotujo przy tym, i to czasami z krwią. Po 5-ciu kilometrach i to jeszcze w maskach ochronnych! A potem to trzeba ich z powrotem do koszar ciężarówkami zawozić, bo się już do niczego nie nadajo.

Na ćwiczeniach z walki wręcz to lekko takiego ściśniesz ...i już ręka złamana! To pewnie z ty kawy co ją litrami chlejo, i przez to mięso, co go to nie jedzo...! Najsilniejszy jest u nas taki Kozłowski z Rembowic koło Gałdowa, potem ja. No, ale un ma 2 metry i pewnie ze 120 kg, a ja 1,66 m i chyba z 72 kg...bo trochę mi się łostatnio od tego wojskowego jedzenia przytyło..

A teraz uwaga, będzie najśmieszniejsze! Koniecznie powiedzcie o tym wujkowi Ryśkowi, Garbatemu Bronkowi i mojemu Zdziśkowi. Mam już pierwsze odznaczenie za strzelanie!!! A tak mówiąc szczerze, to nie wiem za co...

Ten czarny łeb na tej ich tarczy wielki jak u byka. I wcale się nie rusza jak te nasze dziki i zające. Ani nikt nie strzela do ciebie nazad, jak to u nas bracia Bylakowie, z tych ichniejszych dubeltówek.

Naboje - marzenie...i w dodatku nie trzeba ich samemu robić! Wystarczy wziąć te ich nowiutkie giwery, załadować, i każdy co nie ślepy trafia bez celowania!

Nasz kapral to podobny do naszej belferki Gorcowej z Rokicic. Gada, wrzeszczy, denerwuje się, a i tak nie wiadomo o co mu chodzi. Trochę się z początku na mnie zawziął i kazał biegać w samym podkoszulku, w deszczu, po placu apelowym. Dostał jednak raz ode mnie szklankę tego samogonu od wujka Franka i go o mało tralala nie trafił. Ganiał potem cały czerwony na pysku po tym samym placu, a potem przez pół dnia nie wychodził z kibla. Kazał mi następnego dnia rano butelkę tego frankowego samogonu do samego dna wypić.

Na raz. No i co? I nic! Normalny samogon, taki jaki znam od dziecka.

Kapral znowu wybałuszył gały, a tera ciągle gapi się na mnie podejrzliwie, ale mam już święty spokój.

Powiedzcie wszystkim, że to całe wojsko to super sprawa. Niech szybko przyjeżdżają i się zapisują, póki są jeszcze wolne miejsca.

Całuję Was wszystkich mocno ( a szczególnie mojego Zdziśka )

Wasza córka Marysia

:szydera:

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Przywróć formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.

Ładowanie

 Udostępnij



O nas

Forum Opiekunkaradzi.pl służy Opiekunom osób starszych już 8 rok. W tym czasie napisali oni (Wy) 356 tysięcy postów w blisko 49 tysiącach tematach, tworząc ogromne kompendium praktycznej wiedzy o pracy w opiece w Niemczech i Szwajcarii. To przy wsparciu Społeczności forum powstały Stelomierze, Rankingi opinii, Mapa Opiekunów i pierwszy w branży opiekuńczej multiFormularz, pozwalający aplikować jednym kliknięciem do wielu agencji na raz, będący uzupełnieniem działu pracy, w którym oferty pracy w Niemczech, Szwajcarii, Austrii i we Włoszech publikuje ponad 50 sprawdzonych i polecanych firm i agencji pracy. 

logo-opiekunka1.png
Wszelkie prawa zastrzeżone 2015-2023 Opiekunkaradzi.pl 

Polityka prywatności i cookies  |  Regulamin Kontakt  |  Reklama i HR - cennik


×
×
  • Dodaj nową pozycję...