Skocz do zawartości

  • Witaj, czego szukasz? (kliknij, by wybrać)

Zakochałam się w księdzu


 Udostępnij

Rekomendowane odpowiedzi

witam mam 14 lat i zakochałam się w pewnym ks. który jest opiekunem wspólnoty neokatechumenalnej do której należą moi rodzice ten ks.jest moim przyjacielem i b.go lubię jesteśmy na ,,ty,, i widać że on też mnie lubi a w ogóle zaczęło się to tak chłopak mnie upokorzył w listopadzie 2009

postanowiłam zaufać temu ks. i opowiedziałam mu że przez tego chłopaka chciałam się zabić on dał mi nadzieje że będzie dobrze i od tamtej pamiętnej rozmowy w tą sobotę minie12 tygodni a ja nie umiem sobie poradzić z uczuciem jakim go darze jest chyba najbliższą mi osobą i moim powiernikiem i jest dla mnie b. ważny próbuje coś z tym zrobić zapomnieć czy coś ale to jest trudne powiedziałam mu że nie jest mi obojętny i okazuje mu pewien przyjacielski rodzaj sympatii np powiem mu miłe słowo ale tylko do pewnego poziomu żeby te nasze relacje nie były skomplikowane prawie cała wspólnota plotkuje że ja się w tym ks. zabujałam bo się z niego modle czy on (ten ks.) może być świadom tego uczucia jeśli tak to jak to rozpoznać że on o tym wie pozdrawiam i licze na opdowiedź

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Miłość do księdza nie należy do najlatwiejszych, najlepiej by ona w ogóle nie miała miejsca, oni juz wybrali Boga i kto z Nim zadrze będzie niestety ale załować...tak to juz jest i każda z was ktora przeczytała książkę "ptaki ciernistych krzewow" przyzna mi rację, ona ukazuje wlaśnie taką "trudną" miłośc... fakt że ksiądz tez człowiek, może się mylić,co do swojej drogi zyciowej, ale to jest maly argument, nikt nie zrzuci dla was sutanny!

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gość obserwatorka

Chciałam tylko zauważyć że Celibat (łac. caelebs – bez żony, samotny) – forma życia polegająca na dobrowolnym zrezygnowaniu z wchodzenia w związek małżeński czyli ksiądz nie może mieć żony i rodziny ale nie ma mowy ani w Piśmie Św. ani nigdzie indziej, że nie może uprawiać seksu. Ja nikogo nie osądzam ani nie potępiam, jeśli jesteście szczęśliwe w takim związku to mi nic do tego. Ludzie zawsze znajdą pretekst do obgadywania i umoralniania innych tylko spójrzmy najpierw na siebie... :lol:

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gość czarna

Postanowiłam się dopisać. Ksiądz jest u nas od 2 lat. Chyba nawet nie zauważyłam. Moze tylko jego glos przyciągał moją uwagę. I stalo się. Jechalam za nim samochodem nie wiedzac ze to ksiądz. Potem był u mnie na kolędzie, zaprosił na n-k. Znalazlam go na gg i pisalam smsy. Potrzebowałam kontaktu z osobą duchowną- chcialam uporządkować swoje pogmatwane życie. Wirtualna znajomość się rozwijała. Ale on zaczął do mnie pisać jak do kobiety. O tym że mnie pragnie, ze chce sie ze mną kochać, bylam w szoku, ale poddałam sie. Pragnęłam spotkania z nim. Chcialam zeby tylko byl a on wiedzial ze mi sie nie oprze. Jak sam powiedzial boi sie ze nie wytrzyma i rzuci sie na mnie. Jestem atrakcyjną kobietą. Wiem o tym. Chyba jeszcze bardziej on mnie w tym uświadaomil. Spotkaliśmy się. Chociaż kilka razy wcześniej uciekał. Podczas spotkania rozmawialismy, a potem mocno mnie przytulił i całował. I nastąpilo to co nie powinno. Szybki sex. Bez sensu. Chociaż ja chcialam nawet miec z nim, dziecko. Teraz sie nie odzywa. Setki moich smsów, wpisów na gg. Cisza. Powiedzial kiedys ze nie chce o sobie mowic. Mi zostało straszne poczucie popełnionego grzechu świętokradztwa. Minął miesiąc. Cierpie. On milczy. Musze sie wyspowiadać. Boję sie.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Hej jestem tu nowa i wiecie co …

Pewnego dnia zakochał się we mnie ksiądz.Po niedługim czasie odpowiedziałam mu tym samym.spotykaliśmy sie bylismy jak para.wszystko zaczeło sie od zeszłorocznych wakacji.Zaczął starac sie o to bym go zauważyła,zaczeła lubic i przestała sie na niego o wszystko złościć... Między nami tez jest dość duża różnica wieku.Mam 21 lat,a Arek ma 34,ale jakoś nigdy nam to nie przeszkadzało. Nigdy wczesniej nie był mi jakiś bliski.Był po prostu księdzem,który czasem przystaną po mszy i zapytał co słychaćKsiędzem od chóru,który zbierał się okazjonalnie.Nigdy nie patrzyłam na niego jak na mężczyzne.Zreszta byłam bardzo zakochana w kimś innym i tak szczerze mówiąc to trochę działał mi na nerwy.Potrafiłam na niego nakrzyczeć bez znaczącego powodu i wyjść obrócona tyłem z prób śpiewu.

wiele razy podejrzewałam ze sie we mnie zakochał,ale nie mogłam jakoś w to uwierzyć..

Aż z czasem…Polubiłam Go,zauważyłam,że wcale nie jest takim wrednym facetem jak dotychczas myślałam.Zaczeliśmy pisać ze sobą tak po prostu o wszystkim i o niczym,mało tego czasem nawet się pokłociliśmy o jakieś głupoty…

Na przełomie listopada,grudnia proboszcz,który go nie cierpi pojechał do biskupa z prośbą o przeniesienie go bo nie potrafią sie dogadywac.Na 99% bedzie musiał stąd w czerwcu wyjechac...Miesiąc temu wszystko runeło.Nasze uczucia stały sie tak silne.Powiedział ze nie przeżyjemy potem jego wyjazdu...ze on nie może tez pozwolić na to żebym tak bardzo cierpiała.teraz jest nam ciężko a co dopiero później.Nie może pozwolić na to żebym została tu z tym sama poza tym on nie chce niszczyć mi życia...że konsekwencje moga byc takie straszne naszego związku, a on musi mnie chronic przed wszystkim co złe.

Powtarzałam mu ,że wiem i że mimo wszystko chce z nim być...on powiedział,że też chce ale nie może mi na to pozwolić bo on wyjedzie a ja zostane z tym sama...Zaczełam złościć sie na niego.Nie dawałam dojść mu do słowa.Powiedziałam mu ze nie zależy mu na mnie i tyle,a on nakrzyczał na mnie jak jeszcze nigdy.Wydarł się, że robi to wszystko właśnie z miłości..

Nie wiem co robić.Mieliśmy być jeszcze razem do czerwca ale powiedział, że nie może mnie zatrzymywac, pozwolić na to żebym zangażowała sie jeszcze bardziej.Powiedział,że gdyby nie czuł do mnie tego wszystkiego to zgodził by sie na wszytko i nie interesował sie tym co bede czuła gdy bedzie zmuszony wyjechać...Od miesiąca sie nie widywaliśmy.Prawie nie piszemy ze sobą...On po prostu milczy.W sumie jest mi łatwiej gdy jest ten dystans ale gdy tylko go wice umieram z żalu ze nic nie moge z tym zrobić...

co najgorsze ja go kocham,a tak bardzo tego nie chciałam,nie chciałam przyznać sie do tego przed samą sobą...potrafie mu wykrzyczeć ze go nie nawidze ale gdy tylko przy mnie jest chce go przytulić i nigdy nie wypuścić...Czy z jego strony to jest miłóść...Nie wiem co robić...chce go zobaczyć chociaż na próbie śpiewu,ale wtedy peka mi serce ...chciałabym pobyc z nim chwile sama zeby sprawdzić czy dalej tęskni...czy nadal o mnie myśli...ostatnio napisał mi tylko ze myśli czasem o tym ale tak będzie lepiej...tak musi być...bo im wiecej teraz sobie damy to więcej starcimy za dwa miesiące.Nie chce go starcić mimo ze wiem jakie piekło z tego może być...

[ Dodano: Wto Maj 11, 2010 18:57 ]

Nie moge przestać o nim myśleć...tak bardzo za nim tęsknie.Za jego czułościami,pocałunkami,za tymi oczami ...za tym jak lubił mnie przytulać...jak mówił do mnie dziecinko...

[ Dodano: Wto Maj 11, 2010 19:35 ]

wiem ze nie on pierwszy i nie ostatni...nie uwazam zeby zawalił mi sie cały świat...wiem ze zycie przede mna...i naprawde potrafie bez niego zyć...ale tak zal mi naszych wspólnych chwil...tak bardzo nie chce zeby tobył koniec teraz.

potem niech wyjeżdża...łatwiej bedzie mi to pojąć niż teraz...ale gdy mu o tym powiem on stwierdzi ze faktycznie ma racje...POMOŻCIE!

przy nim wszytkie żale przestają istniec...potrafiłam płakać przy nim i prosić zeby po prostu był...

to uczucie złamało wszytkie moje dotychczasowe zasady.nigdy nie wierzyłam w to ze można po niedługim czasie takiego już bycia razem zacząć kochać...co prawda uczucia trwały dłuzej ale nasz romans stał sie realny w ferie...a ja czuje jakbym przezyła z nim tyle czasu...wszystkie sprawy które były kiedyś nieistotne nabrały teraz tak ogromnego znaczenia.każdy najmniejszy szczegół gdy spędzaliśmy razem czas...

to on pierwszy wyznał mi ze sie zakochał,to on starał sie bardziej niż ja byc romantycznym...tak aby kazda chwila była taka piękna...to on zwracał uwage na zachodzące słońce...to on pierwszy wyszeptał mi ,że mógłby mnie tulić przez całą wieczność...

ciągle w głowie mam jego słowa...nasze wszystkie wspólne chwile...nawet nei sądziłam ze mamy tyle wspomnień...

[ Dodano: Wto Maj 11, 2010 19:46 ]

czy można w przeciągu kilku miesięcy stwierdzic ze sie kocha...gdyby jakas osoba mi o tym wszystkim powiedziała tak jak ja Wam o tym teraz ,kiedyś pomyślałabym ze to niedojrzałe emocjonalnie dziecko...

Ale dziś już tak nie myśle... Wiem,ze nie znam go w 100% żeby to stwierdzić

ale na chwile obecną wiem ,że go kocham.Na swój mały sposób...

[ Dodano: Wto Maj 11, 2010 20:07 ]

Z jednej strony dla mnie to, że chce mnie chronić przed cierpieniem jest ofiarą i dowodem miłości,ale z drugiej strony przecież miłość zwycięży wszystko więc odległość też,ale on twierdzi, że nie może niszczyć mi życia bo nawet gdy będziemy ze sobą na odległość to bedzie bardzo trudne a on nie chce marnować mojej młodości,bo przez niego zablokuje się na innych ludzi i strace lata mojego zycia na to zeby zrozumieć ze i tak nie bede z nim szczęśliwa bo on jako ksiądz nie jest wstanie spełnić moich oczekiwań z czym też trudno mu sie pogodzić...

nie chciałabym zeby teraz rzucał dla mnie to wsyztko bo jeśli się kogos kocha to nie karze mu się rezygnować z tego co przynosi mu szczęście.Mój Arek mówi ze czuje to wszystko o czym mi powiedział ale nie wolno myśleć teraz sercem i ,że nawet gdy budzi sie rano i myśli o mnie idzie spać i tez myśli o mnie to nie moze pozwolić na to zebym z jego powodu cierpiała jeszcze bardziej bo on sobie poradzi a we mnie to bedzie siedziało bo to pierwsze takie mocne uczucie...

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Przerazilam sie jak przeczytałam Twoj opis miłości do Arek. Czy to jego autentyczne imię. ? Bo zastanawiam sie czy to nie "moj ksiądz" i moje życie. kropka w kropkę to samo

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

jeju tak to jego prawdziwe imie...nie no co Ty?mam nadzieję,że to tylko przypadek...

[ Dodano: Sro Maj 12, 2010 10:16 ]

Ale mnie wystraszylaś ...Proszę odezwij sie jak najszybciej.skąd jesteś?i skąd jest "twój" Arek?Ale z tego co wiem prócz mnie nikogo nie ma …

Wiedziałabym o tym...chyba...cholera...ale mi narobiłaś stracha...

[ Dodano: Sro Maj 12, 2010 10:18 ]

daj mi może jakieś namairy na Ciebie np gg...

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

przepraszam, nie chcialam Cie wystraszyc. Pomyslałam ze może zmienilas jego imię. "Mój" ma inię na M. Ale to co piszesz jest identyczne z tym co ja przezywam. Wiesz co ja zrobiłam? Przestałam do niego pisac, nawet w kosciele nie patrze na niego- poskutkowalo. Dzwonił. Chociaż chyba sama sie z tym wszzystkim jakos pogodzilam. Byłam u spowiedzi i jest lepiej. ja mam świadomość ze z tego nic nie bedzie bo byc nie może. Najgorsze teraz dla mnie to ze straciłam zaufanie do księży. Wydaje mi sie ze wszyscy sa tacy sami.

Pozdrawiam i trzymam kciuki za Ciebie i siebie

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

he he nieszkodzi ...wiesz ja tez poszłam do spowiedzi ale tak trudno mi sie odnaleźć...wrócić do Boga...do teo poprzedniego życia...zreszta tak bym chciała jeszcze troche z nim pobyc

[ Dodano: Czw Maj 13, 2010 00:45 ]

jakoś nie potrafie zerwac z nim całkowicie kontaktu...po prostu tego nie chce i dlatego...Jest między nami taka chemia...nawet nigdy w coś takiego nie wierzyłam.Był już moment ze przestałam tak intensywnie o tym myśleć,ale potem wszsytko legło w guzach nie mam pojęcia dlaczego.nie spotykamy sie...żadko piszemy...

to jest bardziej trudne niż przypuszczałam...nie chce go wypuścić i gdy dostaje tylko namiastke nie umiem tego zaakceptować...

ale pracuje nad tym...

Tobie też życze powodzenia

[ Dodano: Czw Maj 13, 2010 00:57 ]

wiesz on mi napisał wczoraj ze myśli o tym wszystkim,myśli o mnie,ale wie ,ze to będzie dla mnie lepsze dla niego zresztą też...bo przecież nie może tworzyć związku...rozumiem to troche lepiej niż wcześniej,ale gdy tylko si ewidzimy wszystko pęka...

ja dostaje furii bo nie moge z nim byc sam na sam,bo teraz to tylko podczas mszy sie widzimy i np po niej stoimy i rozmawiamy a obok jeszcz znajomi od śpiewu...

a gdy jesteśmy już sami...to wszystko peka pod lawiną uczuć

chce go przytulić ...on mnie i przez moment jst cudownie ale potem znów go musze stracić...

jak myślisz czy to znak ich miłości,że nie chca ''spiepszyc nam życia''

wiesz jesli on jednak nie wyjedzie to chciałabym zeby znów tak było jak wcześniej... mimo ze wiem jakie moga bć konsekwencje...

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Poczytałam sobie różne fora na temat związków z księzmi i jestem przerażona. Poza tym na tym portalu jest wywiad z księdzem ktory mowi o zakazanej miłości. Posłuchaj go sobie. Zwróć uwagę na to jak on sie wypowiada. Wydaje mi sie ze w tym seminarium robią im takie pranie mzgow, ze to nie sa do konca normalni ludzie. Wygoda i pewny byt jest dla nich najważniejsze o celibacie i czystości to juz dawno zapomnieli. Ja tez to sobie podobnie jak Ty wymysliłam: on będzie księdzem a ja będę z nim. Mój M. jest młody i jeszcze walczy sam ze soba. Nie chcial na mnie patrzec rozmawiać, kompletnie nic. A ja odchodzilam od zmysłów. Moglam biec na każde jedo wezwanie ale on nie chcial mnie widzieć. Jak sobie uświadomilam jaki grzech na mnie ciązy, bylam przerażona. Balam sie wychodzić z domu. Balam się ze mogę w każdej chwili zginąć z tak wielkim grzechem na sumienu. Balam sie tez spowiedzi. Bo do kogo mialam isc? Mialam wrazenie ze każdy z księży w naszej parafii domysli sie o ktorego z nich chodzi. Poszlam wiec do innego miasta. Naprawde mi ulżylo. Ale w niedziele to on udzielam mi komunii. Byłam twarda nie patrzylam na niego, bardzo chłodno odeszłam i stalo sie to co nie powinno. Czego sie nie spodziewalam. Nastepnego dnia po nabożenstwie majowym dzwonil. Nie odebralam. Pisal smsy. Potem na gg. Zmącil mój spokój. A chcialam tylko żeby był moim powiernikiem, moją bratnią duszą. A on widzial we mnie kobietę. Nie chce nawet myśleć ile ich było przede mną a ile jeszcze będzie po mnie. Nie wiem jak to będzie gdy on odejdzie do innej parafii. To bedzie dla mnie prawdziwy egzamin. Zreszta każdy dzien to egzamin przed samą sobą. Żeby nie oszalec.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Oglądałam ten wywiad do połowy...Moja sytuacja jest troszeczke inna,ale bardzo Ci współczuje.Wiesz nieco innaczej na to wszystkojuż patrze...

Wczoraj w ogole też coś do mnie dotarło ...przypomniał mi sie pewien fragment z Pisma,który bardzo mi pomógł spojrzeć na to z innej strony.

U nas też tak jest ,że jest to codzienna walka z samym sobą/samą sobą...I najgorsze jest własnie dokonać wyboru...Bóg czy On...ale już wszystko jest dla mnie jaśniejsze choc bardzo Go kocham i chciałabym z nim być.Mam tylko nadzieje ze starczy mi sił bo ja traktuje kapłaństwo jako jego prace i nie uważam,żeby to wsyztsko było czymś bardzo złym.Nie chce stracić z nim tego kontaktu,ale wiem ,ze przed nami jeszcze pełno poświęceń bo jest jeszcze za wcześnie i jednocześnie za późno na przyjaźń.

Ja nie balam sie iść do spowiedzi...bardzo jej chciałam i potrzebowałam choć nie czułam się potem w stanie iść do Komunii,ale od początku starałam się aby nawet przez ten” grzech” nie stracić więzi z Bogiem...żeby to wszystko nie oderwało mnie od Niego calkowicie. Uwazam,ze można razem być i w miare być w zgodzie z Bogiem inaczej nie zsyłałby mi Go teraz…

W każdym bądź razie życie przed nami...a z Nim damy rade na pewno.Wkońcu nikt nas tak nie kocha jak On...nawet gdy zawodzimy i odwracamy się od Niego.

Co do seminariów...to tak masz racje też sie z tym zgadzam.Zobacz sobie w ogóle fragment książki"porzucone sutanny" .Jestem tym oburzona i postawą biskupów wobec tego co sie dzieje,ale nie uwazam "mojego"ks za wypaczonego przez to wszystko...I wiem ,że naprawde robimy to własnie z miłości...do siebie do Boga.Trudno mi tylko się z tym pogodzić,że trzeba dokonać wyboru tak drastycznego dla mnie w tym momencie.Wiesz mi bardzo pomógł ksiadz przyjaciel,który o wszystkim wiedzial od początku i z którym wiąże mnie naprawde ogromna więź...ale spokojnie nie żaden romans he he tylko taka najprawdziwsza przyjaźń wiesz załoze sobie specjalnie drugi profil na gg i bedziemy mogły popisac.

Pozdrawiam...i trzymam kciuki.

[ Dodano: Czw Maj 13, 2010 16:16 ]

tu jest moje gg:(wykasowane przez Admina) Zapraszam Cię Czarna na pogadanke:*

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Olimpio...

Gdyby mu na Tobie na prawdę zależało... to zostałby z Tobą, nie patrzyłby na nic, tylko poświęciłby sutannę dla miłości, ale jak widać jesteś jedną z wielu, która padła "ofiarą" tych egoistów. Fajnie pewnie było się Tobą pobawić, a jak wyjedzie, to bądź pewna że znajdzie się nowa. Specjalnie urywa kontakt, byś już nie myślała, byś się nie łudziła. To nie jest miłość z jego strony, to wyrachowanie. Pewnie nie jesteś pierwsza. No bo co z tego że powiedział że robi to z miłości - każdy może o niej mówić, ale udowodnić ją może tylko ten, kto rzeczywiście kocha, a on tego nie zrobił, bo gówno go obchodzi jak się teraz czujesz - przeniesie się znajdzie nową panienkę na okres 2, 3lat i później to samo - to błędne koło. A wy wciąż się na to nabieracie dziewczyny...

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Hej Sonio

Masz rację, ja przezywam to samo co Olimpia. Przyjaciel wylał mi kubeł zimnej wody na głowe. I trochę mi przeszło, chociaz w sercu jeszcze ból. Staram sie jednak ze wszystkim walczyc. Ale jedno mnie zastanowiło- schemat ich działań. Pomimo, że dzielą nas setki kilometrów to "mój "ksiądz i jej zachowują sie identycznie. Chyba tego tez sie uczą.

Pozdrawiam

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jak to czytam to jestem w szoku!Prawie jak u mnie. Najgorsze jest to,że się nie odzywa.Wysłałam mu maila,że zależy mi przynajmniej na przyjaźni a On nic!Cisza...

Mam do Was pytanie odnośnie spowiedzi.Między oprócz czułości nic więcej nie zaszło,ale nie wiem jak sie z tego wypsowiadać. Boję się reakcji Księdza w konfesjonale.Jak było u Was>

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gość to_tylko_ja

naprawdę wspólczuję... ja tez jestem zakochana w ksiedzu i wiem jakie to trudne. do tego dochodzi duża różnica wieku między nami... ale ja cierpię w samotności, tnę się, myśle o samobójstwie. nikt o tym nie wie, prócz mnie.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Między oprócz czułości nic więcej nie zaszło

Hej, co rozumiesz przez czułość?

Przytulanie,buziaki,ale nie w usta.Oboje się pilnowaliśmy,ale granica była naprawdę cienka. Może dlatego zerwał ze mną kontakt?Bał się,że pójdziemy dalej?Nie wiem..

Ja mu napisałam,że niczego więcej nie oczekuję w końcu to ksiądz.

On jednak milczy.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Przeczytałam całe 13 stron, obejrzałam tego nieudolnego księdza i postanowiłam, że muszę się dopisać, bo po części dzielę z wami losy.

Stwierdziłam, że...

Nie zrobiłabym tego, nie powiem księdzu, że się w nim zakochałam, a właściwie, że kocham, bo spędza mi to sen z powiek już prawie 4 lata (od tych pamiętnych rekolekcji). Wiem, że zbiłoby go to z tropu i zacząłby zdawać sobie sprawę z niepotrzebnych rzeczy...: że nie tylko jest dobrym księdzem, ale i niesamowitym facetem. Mogłoby go to wpędzić w poczucie, że to on w którymś momencie niewłaściwie się zachował. Myślę, że - przynajmniej do tej pory - z niczego nie zdaje sobie sprawy. Dlatego byłoby to egoizmem z mojej strony, gdybym mu powiedziała. I nie mówcie mi, że nie.

Nawet nie wyobrażam sobie, że do czegokolwiek mogłoby dojść. Wiele razy zastanawiałam się "co by było, gdyby..."

Z tego co wiem, jest koło czterdziestki, ale był wyświęcony bardzo późno, wcześniej ukończył już jakieś studia, więc tym bardziej wierzę, że to prawdziwe powołanie.

Takich księży jak on można policzyć na palcach, już dawno całkowicie oddał się pracy w parafii i Bogu, dlatego niczego nie będę mu uświadamiać. Mieszkam w dużym mieście, on pracuje kilka parafii dalej, więc mam nadzieję, że uda mi się omijać ją szerokim łukiem. Chociaż to potwornie trudne.

Chciałabym go jedynie poprosić, żeby modlił się za mnie, bo jak możecie się domyślić, ja modlę się za niego codziennie. :cry:

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

EDIT!

Z tego co wiem, jest koło czterdziestki, ale był wyświęcony bardzo późno, wcześniej ukończył już jakieś studia, więc tym bardziej wierzę, że to prawdziwe powołanie.

W jego powołanie w ogóle nie wątpię, to ja jedynie jestem osobą, która mogłaby cokolwiek zepsuć. :sad:

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gość sowhatnow?
naprawdę wspólczuję... ja tez jestem zakochana w ksiedzu i wiem jakie to trudne. do tego dochodzi duża różnica wieku między nami... ale ja cierpię w samotności, tnę się, myśle o samobójstwie. nikt o tym nie wie, prócz mnie.

mam tak samo... tzn różnica wieku może nie jest dramatycznie duża w moim przypadku, ale jednak wciąż jest... a reszta wygląda identycznie, no tylko z wyłączeniem myśli samobójczych...

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Polecam tekst:

Zakochałam się w księdzu

Ilość listów napływających do działu: "Miłość czy miłość?", w których poruszacie ten problem jest bardzo duża. Bardzo mnie to dziwi, bo nie przypuszczałabym, że aż tyle kobiet (bo nie dostałam jeszcze ani jednego listu od chłopaka zakochanego w zakonnicy) wzdycha w ukryciu albo i całkiem jawnie do własnego proboszcza albo wikariusza. Albo choć do kleryka.

Listy są różne. Z niektórych wieje grozą, bo okazuje się, że inicjatorem uczucia jest sam duchowny, z większości jednak tchnie rozpaczą, poczuciem bezsilności i poczuciem winy. Piszecie, że zdarzyło się coś co nigdy nie powinno zaistnieć. Co zrobić, jak wyjść z tej sytuacji?

No, owszem, ma miejsce coś, co nie powinno zaistnieć, ale się stało. Jak to się mówi: "serce nie sługa...". Zdarza się. Wszyscy jesteśmy ludźmi. Ludźmi z krwi i kości. Mamy uczucia, jesteśmy wrażliwi na poruszenia serca. Może się zdarzyć, że spodoba nam się ktoś, kto podobać się już "nie powinien", bo ma już swoje powołanie. Z początku nawet nie uświadamiamy sobie lub nie chcemy dopuścić myśli, że po prostu się zakochaliśmy. To może zdarzyć się każdemu. Ale uwaga! - to samo w sobie, choć jest bardzo trudnym doświadczeniem nie jest jeszcze tragedią i - co najważniejsze - nie jest grzechem. Dlaczego?

Samo zakochanie czyli odpowiedź naszych emocji, uczuć i hormonów na pewne cechy pociągające nas w drugiej osobie nie jest czymś za co jesteśmy odpowiedzialni. Człowiek bowiem nie jest w stanie kierować pewnymi procesami zachodzącymi w jego podświadomości, a więc nie może za te procesy ponosić odpowiedzialności. Dopiero wówczas gdy uczucia sterują naszym świadomym działaniem zmierzającym do ucieleśnienia tego zakochania bądź miłości rodzi się dobrowolność, a zatem i odpowiedzialność. Tylko wówczas możemy mówić o winie człowieka gdy świadomie i dobrowolnie dokonuje on pewnych czynów. Naturalnie, nie możemy przy takim postawieniu sprawy wpaść w pułapkę następującego myślenia: "no, ja co prawda chodzę na tą Mszę, którą nasz wikary odprawia i siadam w pierwszej ławce, ja chodzę do Caritasu codziennie, żeby się z nim zobaczyć, ale ja tego nie robię dobrowolnie! Ja jestem zniewolona przez uczucie, za które nie jestem odpowiedzialna, więc to jest silniejsze ode mnie". Takie myślenie jest prawdziwe tylko w części. Bo owszem, uczucia robią swoje, ale i na Mszę św. akurat tą z wikarym i do Caritasu to nie nogi same nas noszą tylko my świadomie chodzimy. I tak jak nie jesteśmy odpowiedzialni za falę uczuć, drżenie serca i myśli wędrujące w jego stronę to za kroki podejmowane po to, żeby się z nim zobaczyć już tak. Widzicie różnicę? Każdy z nas obdarzony został rozumem i wolną wolą. Skoro zatem serce mówi co innego, trzeba czasem posłuchać rozumu.

Ksiądz ma już swoje powołanie: służy Bogu i ludziom. Przed laty, przyjmując sakrament kapłaństwa wybrał drogę służby poprzez głoszenie Ewangelii, sprawowanie Eucharystii, pełnienie posług sakramentalnych oraz służbę bliźniemu. Zobowiązał się do tego odpowiadając pozytywnie na następujące pytania zadawane mu przez biskupa podczas święceń kapłańskich:

Drodzy synowie, zanim przystąpicie do święceń prezbiteratu, musicie wobec ludu wyrazić wolę ich przyjęcia. Dlatego pytam każdego z was:

Czy chcesz wiernie pełnić urząd posługiwania kapłańskiego w stopniu prezbitera, jako gorliwy współpracownik biskupów w kierowaniu ludem Bożym pod przewodnictwem Ducha Świętego?

Czy chcesz pilnie i mądrze pełnić posługę słowa, głosząc Ewangelię i wykładając prawdy katolickiej wiary?

Czy na chwałę Boga i dla uświęcenia chrześcijańskiego ludu chcesz pobożnie i z wiarą sprawować misteria Chrystusa, a zwłaszcza Eucharystyczną Ofiarę i sakrament pokuty, zgodnie z tradycją Kościoła? Czy chcesz razem z nami wypraszać Boże miłosierdzie dla powierzonego ci ludu, modląc się nieustannie według nakazu Chrystusa?

Czy chcesz coraz ściślej jednoczyć się z Chrystusem, Najwyższym Kapłanem, który z samego siebie złożył Ojcu za nas nieskalaną Ofiarę i razem z Nim poświęcać się Bogu za zbawienie ludzi?

Czy mnie i moim następcom przyrzekasz cześć i posłuszeństwo?

Czy swojemu ordynariuszowi przyrzekasz cześć i posłuszeństwo?

Czy biskupowi diecezjalnemu i swojemu prawnie ustanowionemu przełożonemu przyrzekasz cześć i posłuszeństwo?

Niech Bóg, którzy rozpoczął w tobie dobre dzieło, sam go dokona.1

Tak jak małżonkowie podczas ślubu składają przysięgę małżeńską tak ksiądz podczas święceń dokonał ślubowania Chrystusowi - swojej Oblubienicy. Od tego momentu ksiądz jest zaślubiony Jezusowi. Jest już "zajęty" dokładnie tak jak "zajęty" jest żonaty mężczyzna.

To był jego wybór. Takim powołaniem obdarzył go Pan a on je przyjął. Jest na swoim miejscu w życiu. Ty jesteś na innym miejscu i dlatego wasze światy nie mogą się spotkać. Nie ma nadziei, że będzie inaczej. Czasem otrzymuję pytania co zrobić, by ksiądz przestał być księdzem, by "zrzucił sutannę". Chcę zapewnić, że gdyby ksiądz faktycznie myślał o porzuceniu sutanny to sam by to zrobił. On na pewno dobrze wie jaką drogą może się to odbyć. A ta droga jest bardzo trudna, bardzo bolesna i bardzo rzadko uczęszczana. Jeśli zaś kapłan sam się o to nie zwrócił do osoby w tej materii kompetentnej, czyli do papieża to znaczy, że nie ma takiego zamiaru. W każdym razie ty nie musisz się o to martwić ani mu w tym pomagać. Kapłan po święceniach jest jak żonaty mężczyzna: ślubował komu innemu i nie może być z Tobą. Co zrobić w takiej sytuacji?

Po pierwsze: jeśli obiekt twoich uczuć nie domyśla się swojej roli to absolutnie mu o tym nie mówić, bo może to spowodować jego wyrzuty sumienia i obawy, że swoją postawą się do tego przyczynił.

Po drugie: nie obwiniać za to, że pokochałaś osobę duchowną, natomiast pamiętać, że jesteś odpowiedzialna za to co z tym uczuciem zrobisz.

Po trzecie: koniecznie trzeba rozluźnić kontakty - na ile tylko jest to możliwe: jeśli to ksiądz z parafii to może przez jakiś czas chodzić na Mszę św. gdzie indziej, jeśli pomagasz w czymś w kościele to trochę mniej się angażować. Po prostu unikać sytuacji gdzie może dojść do spotkania. Oczywiście czasem jest tak, że całkiem spotkania nie unikniemy np. jeśli jest to ksiądz katecheta czy opiekun grupy oazowej. Trudno bowiem przestać chodzić na religię. Wtedy pilnować, by kontakty nie wykraczały poza to na co nie mamy wpływu. To trudne nie myśleć ale trzeba się starać zająć umysł czymś absorbującym (np. jakaś praca na rzecz potrzebujących - tylko koniecznie w innym kościele!) bo to na pewno pomoże. Chodzi o to, by robić coś co pomoże zapomnieć, co zaangażuje myśli.

Czas leczy rany. No i modlitwa. A może za jakiś czas ten ksiądz trafi na inną parafię?

Miłość to pragnienie dobra dla drugiej osoby, a dobrem dla osoby duchownej jest służenie Bogu i ludziom poprzez trwanie w wybranym powołaniu. Trzeba zatem pragnąć dla niej dobra poprzez umożliwienie realizacji drogi życiowej a zranione serce leczyć modlitwą i absorbującymi zajęciami.

No dobrze, a co zrobić jeśli to sam ksiądz jest inicjatorem tego związku, nawet gdy nie spotyka się z żadną odpowiedzią z naszej strony? Jeśli on chce spotkań, jeśli on zachowuje się jakby żadne śluby go nie wiązały albo nie obchodziły? Bywa i tak. To bolesne ale się zdarza. Każdą sytuację należy przeanalizować odrębnie. Czasem wystarczy konkretna rozmowa z tym kapłanem, aby się opamiętał, czasem sprawa musi oprzeć się o proboszcza albo o kurię. Jeśli ksiądz mimo rozmów nadal tak się zachowuje to trzeba będzie poinformować jego przełożonych. Oczywiście to jest ostateczność, ale nie można ukrywać sprawy swoim kosztem. Nie może być tak, że to ty będziesz się bała, że sprawa wyjdzie a jak wyjdzie ty zostaniesz obarczona za to odpowiedzialnością - przynajmniej w opinii ludzkiej. To bolesna sprawa, ale nie wolno ci chronić go kosztem siebie, swojej opinii, swoich uczuć i lęków. Nie możesz się winić za jego czyny jeśli nie miałaś w tym udziału.

Jednakże dobrowolne związanie się z osobą duchowną, która postanowiła "zrzucić sutannę" to tak jakby związać się z żonatym mężczyzną, bo on postanowił "zrzucić obrączkę". Dokładnie na to samo by wyszło. Księdzem lub małżonkiem jest się do śmierci, chyba, że zaistnieją bardzo szczególne okoliczności jak stwierdzenie nieważności zawartego małżeństwa i zwolnienie z celibatu przez papieża. Są to jednakże zupełnie wyjątkowe i bolesne przypadki, badane latami. Zazwyczaj jednak księdzem się jest dożywotnio; nawet bowiem kapłan, który zdradził kapłaństwo w niebezpieczeństwie czyjejś śmierci nie tylko może, ale powinien udzielić potrzebującym lub proszącym rozgrzeszenia - będzie to czynił zawsze w sposób ważny i godziwy. Skoro zatem naprawdę masz w sobie poczucie przyzwoitości i chcesz dobrze dla tego księdza to zerwij z nim wszelki kontakt i trzymaj się od niego z daleka. Nie przyczyniaj się do czyjegoś grzechu ani nie pozwól aby niesłusznie winą obarczano Ciebie - jeśli nie ma ku temu powodów.

Twoja jednoznaczna postawa będzie znakiem, że Jezus dla Ciebie jest najważniejszy i że Ty, zwyczajna dziewczyna jego-kapłana swoją postawą możesz zawstydzić. Módl się i działaj, a Bóg tak pokieruje tą historią, że może się ona przyczynić do pogłębienia wiary i większego duchowego wzrostu twojego i tego księdza. Na koniec kilka słów o przyjaźni z księdzem. Dostaję czasem listy w których pytacie czy ksiądz może być przyjacielem. Naturalnie, ksiądz też jest człowiekiem i na pewno przyjaciół ma. Ale zapewne są to osoby z grona kapłańskiego lub z czasów kiedy jeszcze nie był osobą duchowną.

Natomiast mam bardzo duże wątpliwości czy ksiądz może lub powinien przyjaźnić się z kilkunastoletnią dziewczyną. Pomijając już nawet fakt, że chodzi właśnie o dziewczynę uważam, że ksiądz w ogóle nie może przyjaźnić się ze zbyt dużą liczbą osób. Dlaczego? Bo przyjaźń to coś więcej niż znajomość, to takie wzajemne porozumienie dusz, to otwartość i gotowość do bycia w każdej chwili, gdy przyjaciel tego potrzebuje. To zobowiązanie. Natomiast ksiądz ma być dla wielu - to wynika z jego powołania. Gdyby zaczął się przyjaźnić ze zbyt wieloma osobami to na nic innego czasu by już nie miał. Bo ciągle ktoś z tych jego przyjaciół potrzebowałby spowiedzi, porady, pocieszenia, miałby dylemat moralny, a może zwyczajnie chciałby się spotkać na kawie czy pograć z nim w piłkę. No tak, to nic dziwnego, w końcu z przyjacielem pije się kawę i gra w piłkę. Dlatego nie można księdza "zawłaszczać" dla siebie.

Natomiast jeśli wiedza i duchowość księdza tak bardzo ci imponuje zawsze można zapytać czy zgodziłby się być twoim kierownikiem duchowym. Tylko i z tym trzeba ostrożnie jeśli osoba danego księdza bardzo cię pociąga. Poza aspektem uczuciowym, tzn. tym, że ty się możesz w nim zakochać lub on w tobie (tego nigdy nie możesz wykluczyć) grozi Ci jeszcze jedno niebezpieczeństwo: że osoba księdza przesłoni Ci Boga. Że zaczniesz podziwiać cechy księdza, że to on będzie twoją wyrocznią i nie będziesz na jego słowa patrzeć jak na słowa Boga tylko jego własne. Że to będzie taki kult księdza. Dlatego tę sprawę też należy dobrze przemyśleć. A przyjaciół szukać nie na plebanii tylko w swoim gronie.

1 Tekst pochodzi z Pontyfikału rzymskiego. Obrzędy święceń biskupa, prezbiterów i diakonów.

Jeśli jesteś osoba wierząca poznasz swój grzech... Wiem, że to nie jest łatwe, ale on jest jakby "żonaty". Pomyśl nad tym, a zrozumiesz, odwagi w zwalczaniu tego uczucia!

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Polecam tekst

Tekst dobry, daje wiele do zastanowienia, myślę, że sporo osób z tym "problemem" (włącznie ze mną, czyli kolejną ofiarą losu) już go przeczytało, bo wyskakuje tuż przed/pod adresem tego forum. Zresztą niewiem jak reszta, ale ja rozpaczliwie szukając jakiegokolwiek ratunku (zrozumienia) wpisując hasła, przejrzałam już chyba wszystkie możliwe strony, aby się nieco zdystansować do mojej sytuacji, co mi niestety niezbyt pomogło, bo wpadłam w jeszcze większe bagno, czytając przeróżne blogi, fora i zwierzenia... Po takiej lekturze, muszę przyznać, jestem niestety jeszcze bardziej zdezorientowana. W życiu nie wpadłabym na pomysł, żeby ujawniać się księdzu ze swoim uczuciem i bardzo pod tym względem popieram osobę, która zamieściła tekst.

Niestety zgasić to uczucie jest niezwykle ciężko, zwłaszcza podsycane przez tyle lat. Jeszcze do tego będąc osobą wierzącą, cały czas się waham, czy to grzech, bo nie ukrywam, że chętnie pozbyłabym się myśli dotyczących księdza, które chodzą mi po głowie...

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
 Udostępnij



O nas

Forum Opiekunkaradzi.pl służy Opiekunom osób starszych już 8 rok. W tym czasie napisali oni (Wy) 356 tysięcy postów w blisko 49 tysiącach tematach, tworząc ogromne kompendium praktycznej wiedzy o pracy w opiece w Niemczech i Szwajcarii. To przy wsparciu Społeczności forum powstały Stelomierze, Rankingi opinii, Mapa Opiekunów i pierwszy w branży opiekuńczej multiFormularz, pozwalający aplikować jednym kliknięciem do wielu agencji na raz, będący uzupełnieniem działu pracy, w którym oferty pracy w Niemczech, Szwajcarii, Austrii i we Włoszech publikuje ponad 50 sprawdzonych i polecanych firm i agencji pracy. 

logo-opiekunka1.png
Wszelkie prawa zastrzeżone 2015-2023 Opiekunkaradzi.pl 

Polityka prywatności i cookies  |  Regulamin Kontakt  |  Reklama i HR - cennik


×
×
  • Dodaj nową pozycję...