Maria Jolanta

Na paralotnię to ja tylko z pampersem.

A żebyś wiedziała że wczoraj wyciągnęła cały wór plastikowych jajek i mówiła jeszcze o czekoladowych jajeczkach. Jajcara z niej.

Dzisiaj piersi z kurczaka faszerowane pieczarkami i żółtym serem. A dla pdp jeszcze jajko.

Wczoraj zjadła trzy, dzisiaj dwa.

Na obojgu miło oko zawiesić. Chłopak pięknie umięśniony a dziewczyna śliczna.

Tam biali mają dobrze. Nie martw się.

Ja też mam upiorny dzień. Kasieńka jeszcze buszuje po domu i co kilka minut wchodzi coś mi powiedzieć. Na szczęście niedługo północ i ta piekielna sobota się skończy. A jutro jak Kasieńka zalegnie na sofce to zadbam o to by sobie nie pospała. Zdążyłam się przyzwyczaić do wolnych wieczorów a dzisiaj siurpryza.

Nie lubię Cię.

Wyszłam z siebie i zapowiedziałam Kasieńce że teraz będzie jadła jajka na śniadanie, obiad i kolację. Siedzi cichutko i chodzi bokami.

No, tym razem wyszłam z siebie. Kasieńka namiętnie gotuje jajka ale dzisiaj już przesadziła. Ugotowała aż osiem. Ja tego nie zjem !!!! Ciasta nie będzie. Wściekłam się i zwiałam do swojego pokoju.

To już wiem po co synek będzie wpadał na śniadanko.

Do tego nocki i synek wpadający na kawkę i śniadanko. Zadzieram kiecę i lecę.

Lepiej grzeszyć i potem żałować Niż żałować że się nie grzeszyło.

Ojojoj ! To faktycznie tragedia. I lepiej że do żadnego umówionego spotkania nie doszło. W końcu Orim został inwalidą.

Czasem się migam. Jak Kasieńka się uprze i jedzie w czasie mojej pauzy to jedna wizyta w ciągu dnia mnie omija.

Mnie też w tej pracy kontuzje nie ominęły. Na szczęście już po bólu. Ale praca z obolałą nogą nie należy do łatwych.

Robaczki i chyrlaczki miłego dnia życzę. Pogoda jaka jesr każdy widzi, u mnie kiepska to może ominą mnie odwiedziny na cmentarzu. Psa tutaj nie ma więc niedługo normalny obiadek. Rybka dzisiaj.

Witam porannie. Normalnie wysikać się mi Kasieńka w spokoju nie dała. Dzisiaj też dzień duszowania i porządków. Zleci migusiem.

Już mogę napisać że dwa tygodnie. Z dwunastu.....

Nie wiem, może ja jakaś inna jestem. Albo mam takie szczęście. Oczywiście trafiałam na diety, dziwne upodobania kulinarne, nie zawsze jadłam to co bym chciała ale nie jestem specjalnie wybredna i nigdy nie wstawałam od stołu bez pełnego brzucha. Trafiałam na rodziny oszczędne ale w granicach rozsądku. Sama nie lubię marnowania czegokolwiek i światła zapalonego bez potrzeby. Ale to ja chodzę i wyłączam zbędne oświetlenie albo przykręcam za gorące kaloryfery. Kąpieli nikt mi nie zabraniał, prania też nie. U Gangreny tylko był zwyczaj że pranie robiło się w soboty ( prasowanie w poniedziałki ) ale wstawiałam tyle pralek ile było potrzeba.

Raz trafiłam w miejsce gdzie córka robiła zakupy i tylko w Lidlu. Tanie, zwykłe jedzenie ale ilość nie do przejedzenia. Nigdy nikt mi nie reglamentował ani jedzenia, ani prania, ani kąpieli.

Szkoła, studia... A mnie się przypomniało że prawie osiwiałam jak moje dzieci maturę zdawały. Obie w tym samym czasie.

Nigdy się z takim skąpstwem nie spotkałam.

Nawet mnie nie denerwuj. Znów mi zwinęła, schowałam w ręcznikach bo nie chce mi się pokoju na klucz zamykać i potem z całym pękiem łazić wszędzie.

Ja bym się cieszyła.