Skocz do zawartości

Maria Jolanta

Usunięty
  • Postów

    10048
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

  • Wygrane w rankingu

    33
  • Żetony

    0

Treść opublikowana przez Maria Jolanta

  1. Maria Jolanta

    Powitanie

    Najmilsze powitanie czekało mnie na pierwszym adresie. Pudełko czekoladek i karteczka po polsku z powitaniem i życzeniem miłej pracy. Karteczka napisana przez Polkę, znajomą jednej z córek, ale byłam pod wrażeniem że komuś się chciało. Pokój nieciekawy, dostosowany dla opiekunki, nowe łóżko i pościel, nowa komoda, ale reszta to już widać że wiekowa. Usiłowałam doprać wykładzinę ale nie udało mi się, tylko plamy się zrobiły jaśniejsze. I większe. Za malowanie brudnych tapet nawet się nie zabierałam. Podopieczna, nazwijmy ją Gosią, inkortynentna, poruszająca się przy chodziku lub na wózku. Niestety pierwsze piętro więc byłyśmy uwiązane w domu. Zresztą Gosia i tak by nie chciała nigdzie wyjść. Była strasznie leniwa, samolubna i marudna. Podobno depresyjna ale ja nic nie zauważyłam. Poza marudzeniem miała poczucie humoru i w tej mieszance budziła moją sympatię. Polubiłam ją dość szybko, chyba z wzajemnością ale i tak nie byłam dla niej ważna. Ani ja, ani jej córki ( z którymi wiecznie się kłóciła ) nie byłyśmy ważne. Ważny był dla niej wyłącznie jej mąż ! Lubiłam na nich razem patrzeć bo widok był fajny. Jej niezbyt ładna i niezbyt sympatyczna twarz dosłownie stawała się piękna gdy patrząc na męża uśmiechała się. Pierwszy raz w życiu widziałam że miłość naprawdę uskrzydla ! Co nie przeszkadzało Gosi wykorzystywać męża niesamowicie. Była zaborcza aż do przesady. Przekraczała wszystkie granice przyzwoitości. Potrafiła zrobić awanturę córce bo za długo z ojcem rozmawia przez telefon. Mąż po operacji na raka, osłabiony, stracił 20 kilogramów ale dla niej to było nieważne. Przyzwyczaiła się że to ona jest chora i to ona wymaga opieki i tego również wymagała od męża. Ja miałam ich oboje od tego powstrzymywać. Ciężko było bo czasem cichcem mąż zmieniał pampersa ( a miał niegojącą się ranę brzucha ) mimo że Gosia ważyła więcej od niego samego. Również męża dziwne poczucie czystości było problemem. Zmoczone prześcieradło, getry czy koszulę suszył na kaloryferze albo suszarką do włosów. Niby przyznawał mi rację że lepiej wyprać ale jak przyszło co do czego to twierdził że nie ma 20-stu prześcieradeł, koszul czy getrów. Więc musiałam cichcem podmieniać ubrania i wrzucać nieświeże do pralki. Gosia lubiła czystość i świeże ubrania. Za to nie lubiła się kąpać a szczególnie myć włosów. Kombinowała jak koń pod górę by jakoś przesunąć na później kąpiel, a później mówiła że już za późno, że jutro. A "jutro" znów było to samo. Czasem pozwalałam jej się wymanewrować ale pilnowałam żeby przynajmniej te dwa razy w tygodniu jednak się wykąpała. Na mycie głowy dwa razy w tygodniu nie było szans. Takie proszące minki stroiła, tak się zabawnie skarżyła, przekomarzała że odpuszczałam. A ona oddychała z ulgą i puszczała do mnie oczko. Pierwszy raz widziałam kogoś samolubnego i marudnego kto jednak budził sympatię. Dość szybko tradycją stało się w niedużej łazience że jak miała okazję to blokowała mi nogi łapiąc ręką za brzeg wanny. A ja już tradycyjnie jak bocian podnosząc wysoko nogi oswobadzałam się i obie śmiałyśmy się z tego. No chyba że zdążyłam się przesunąć wcześniej co również było powodem do wspólnego śmiechu. Jak już pisałam - Gosię mimo jej wad polubiłam serdecznie. Męża nie. Córki natomiast odwrotnie. Kochały ojca i to okazywały, natomiast z matką kłóciły się i wyraźnie po prostu jej nie lubiły. Pewnie były ku temu powody, wierzę w to bo poznałam Gosię dość dobrze. Miałam też wrażenie że mąż traktuje mnie jak idiotkę bo nie rozumiem co do mnie mówi a wiem że czasem specjalnie mówił dialektem. Natomiast Gosia mówiła do mnie wyraźnie, unikając dialektu. A sporo ją to kosztowało bo normalnie mówiła dość bełkotliwie, przez telefon często bywała niezrozumiała przez rozmówców. Czasem powtarzała jakieś słowo kilka razy zanim udało się jej powiedzieć wyraźnie. Tym bardziej to ceniłam. Żegnając się wyściskałam Gosię i z rozpędu podeszłam wyściskać męża ale natychmiast się poprawiłam i tylko wyciągnęłam rękę na pożegnanie.
  2. Kolejnym zleceniem było zlecenie do Gangreny. Przezwisko dałam jej bo przez pierwsze trzy tygodnie przetrenowała mnie niesamowicie. Kobieta całkowicie zdrowa na umyśle, po przebytym udarze ale sprawna fizycznie, tyko na spacery chodziła z rolatorkiem. U niej wszystko musiało być dokładnie tak jak ona chce. Podłóg nie myło się tylko froterowało starym swetrem ( bo panele drewniane ), odkurzanie wykładziny i trzepanie dywaników to też rytuał. Odkurzając nie wolno było nawet puknąć o ścianę, mebel albo drzwi. I takie tam inne drobiazgi z którymi dało się żyć. Dla niej to stanowiło problem dla mnie nie. I gdybym nie musiała siedzieć z nią nawet jeśli leży na wersalce i podsypia to byłoby fajnie. Ale jak sama powtarzała - nie płaci mi za siedzenie w moim pokoju. Pomimo pewnych niedogodności było całkiem nieźle. Dom nieduży, tak urządzony że było czysto i ten porządek łatwo było utrzymać. Żadnej dowolności w obiadach, kilka wersji powielanych bez końca ( Gangrena miewała sensacje żołądkowe ). Do mnie mówiła po niemiecku choć z sąsiadkami rozmawiała już w dialekcie. Nie powiem że ją polubiłam ale nauczyłam się z nią żyć i za ten spokój i powtarzalność byłam wdzięczna. Nawet radio czy telewizję włączało się o określonych godzinach i tylko na 10-15 minut. Czy się nudziłam ? Nie. Sama nie wiem dlaczego ale nie nudziłam się i nie miałam czasu się nudzić. Na stałe była tam dziewczyna którą mogę określić jako zmienniczkę idealną. Idealną bo bez zadęcia, bez pouczania i bez gadulstwa. Z dużym dystansem do tej pracy, podopiecznej, innych zmienniczek i do siebie samej. Normalna, fajna, konkretna. Obiecałam wrócić po świętach i sama nie wiem dlaczego. Może zrobiło mi się żal Gangreny a może raczej chciałam mieć już niejako zaklepane miejsce. Nie wiem, sama teraz nie wiem dlaczego obiecałam wrócić. Po powrocie było już łatwiej bo od razu właściwie spokój. Mój niemiecki był coraz lepszy, na tyle lepszy że choć prosiłam Gangrenę by poprawiała moje błędy to twierdziła że mówię dużo, szybko i prawie bez błędów. Było kilka zabawnych historii, trochę a nawet więcej niż trochę śmiechu i pewnie bym tam wracała gdybym się z nią nie pokłóciła. Pauzy miałam do 14-stej a często 15-20 minut wcześniej przychodziła córka Gangreny i grałyśmy w chińczyka. Bywało że spałam i nie wstawałam przed 14-stą a bywało że celowo wyczekiwałam do 14:00. Aż któregoś dnia po południu mi wypomniała że jej córce było przykro że nie wyszłam wcześniej zagrać. To jej powiedziałam że należą mi się 2 godziny przerwy a tego dnia i tak miałam tylko 1,5 godziny bo skończyłam sprzątać po obiedzie o12;20. Gangrena powiedziała że to moja wina bo mogłam wcześniej podać obiad. Ja swoje, ona swoje, ja spokojnie, ona nerwowo. Jak mnie złapała za ramię i potrząsnęła to tego było za wiele. Wyszłam. Wróciłam. Powiedziałam że jestem tu ostatni raz, wytrzymam do końca zlecenia ale nigdy już nie wrócę. Zostało nam jeszcze wspólnie spędzić kilka tygodni a że lubię dobrą atmosferę to jak mi złość przeszła to odzywałam się normalnie, normalnie żartowałyśmy i śmiałyśmy się. Ale gdy okazało się że zmienniczka chce przyjechać dwa tygodnie wcześniej, zgodziłam się z ochotą. Gangrena myślała że to ja skróciłam swój pobyt. Nie wspominam jej źle choć zasłużyła na swoje przezwisko. To co mi się tam spodobało to wielki porządek. Zarówno w domu, jak i w życiu, wszystko z góry określone, kiedy pranie, prasowanie, zakupy, co na obiad, na śniadanie czy kolację. Właściwie wszystko się działo jakby poza mną. Mimo dużego rygoru jaki tam panował czułam spokój.
  3. Maria Jolanta

    Uczę się

    Przez kilka pierwszych miesięcy w opiece skupiłam się głównie na nauce języka i cały czas bałam się że nie będzie dla mnie zleceń. Bo i małe doświadczenie i słaby język. Wpadałam w panikę już pod koniec zlecenia. W domu czułam się niepewnie czekając na telefon czy ofertę. Niby wiedziałam że tej pracy jest dużo ale jakoś czułam się jakaś bez przydziałowa bo jednak zlecenie to niepewność, to nie etat. No i siedząc w domu nic nie zarabiałam. Czułam nieomal boleśnie jak pieniądze się kurczą a ja tracę grunt pod nogami. Trudno było mi zaakceptować ten brak stabilizacji. Brak pewności co do terminu wyjazdu, warunków wynagrodzenia, tego co zastanę na miejscu. Ale miałam silne parcie by się uczyć. Uczyłam się nie tylko języka ale i z każdym zleceniem spotykałam nowe problemy, choroby i przyzwyczajenia. Drugie moje zlecenie było za najniższe wynagrodzenie jakie miałam. Ale sama się śmiałam że jestem na urlopie i za to mi płacą. Gdyby nie stawka to chętnie bym tam wracała. Babuszka z cukrzycą i demencją. Ale cukrzyca wieku podeszłego czyli łagodna i demencja też tak łagodna jakby jej wcale nie było. Spędziłam tam naprawdę piękne dwa miesiące. Codziennie właściwie spacerki po 2-3 godziny, do tego piękna pogoda i leżaczek w ogrodzie albo fotelik na tarasie i żyć nie umierać. Jakby tego było mało to w niedzielę córka zabierała mamę na obiad i odwoziła przed 22-gą. A ja już czasem w oknie wieczorami wyglądałam kiedy ta moja Babuszka wreszcie wróci. Zajmowałam się prowadzeniem domu tylko. Z prac pielęgnacyjnych to pomagałam Babuszce się wykąpać w niedzielę. Siadała golusieńka na stołeczku pod prysznicem i czekała. Zanim się zorientowałam że nigdy o nic nie woła i nigdy o nic nie prosi to trochę czasu minęło. Potem nauczyłam się pilnować żeby nie siedziała golusieńka czekając na mnie. Była przygłucha i chyba dlatego często się śmiała. Jak czegoś nie dosłyszała, nie zrozumiała czy po prostu by pokryć zażenowanie. Naprawdę Babuszka przez duże B. Miesiąc minął zanim Babuszka zorientowała się że rozumiem po niemiecku a nawet potrafię coś tam porozmawiać. Przez cztery lata były tam opiekunki właściwie bez języka więc zajęło jej to trochę czasu. Tam też pierwszy raz przekonałam się że stała zmienniczka niekoniecznie przekaże prawdziwe informacje. Częściowo dlatego że po prostu nie wie co Babuszka lubi albo na co ma ochotę bo się jej nie potrafiła nawet zapytać. Autorytatywnie o wszystkim sama decydowała i po powrocie była zdziwiona gdy okazało się że Babuszka nie wypije kawy, którą jak zwykle zrobiła o 16-stej bo po prostu nie ma wcale na nią ochoty. Miałam tam naprawdę dużo czasu wolnego więc uczyłam się języka dość dużo, choćby z nudów. Po powrocie od razu zmieniłam agencję. Nie dlatego że byłam niezadowolona bo wszystko było OK, ale nawet jak po teście językowym dostałam lepszą ocenę to oferty nadal były za małe pieniądze. Zmieniłam agencję i startowałam z wyższej stawki od razu. I potem kolejny raz i kolejny. Niestety agencje szufladkują nas według tego za jakie stawki jeździliśmy. Niby uwzględniają postępy językowe ale zawsze upychają w tych najgorzej opłacanych miejscach. Nie trafiłam na złą agencję, z każdą dobrze mi się pracowało i nie wykluczam że kiedyś nie pojadę z nimi ponownie.
  4. @lusi42 potwierdzam. Też korzystam z wymiany przez kantor internetowy Santander.
  5. Premie są dla osób pracujących w Haimach. I kwota DO 1500 EUR ( zwolniona od podatku ) płatna z wypłatą za lipiec. Teraz tylko Bawaria dała extra 500 Eur dla pracowników w bawarskich Haimach. Wiem że pielęgniarki w szpitalach też walczą o te 1500 i chyba też dostaną.
  6. Już dwie szczęściary widzę że wracają do domu. Jeszcze przyjdzie taki dzień że i ja będę w tym gronie. Na razie nie jadę bo dla mnie kwarantanny nie zniesiono i pewnie jeszcze długo nie zniosą. Baśka, zamknij dzioba bo się wcinasz człowiekowi w trakcie pisania.
  7. Ciekawa jestem jak sobie radzicie w nauce języków obcych. Pierwszą styczność z niemieckim miałam jak postanowiłam podjąć pracę w opiece. Uczyłam się z kursów z internetu. Niestety na pewnym poziomie nie ma już prawie nic poza ćwiczeniami gramatycznymi. Niestety jak tylko zaczynam uczyć się gramatyki to mnie odrzuca a szare komórki uciekają w najdalszy kąt. W kontakcie z seniorami języka też nie doszlifuję bo albo są demencyjni albo często mówią gwarą. Myślę o nauce przez Skypa bo nie mam szans na jakiś kurs w Polsce.
  8. Zastanawiam się nad założeniem konta w Niemczech. Zależy mi na koncie internetowym i atrakcyjnym oprocentowaniu lokat. W Polsce oprocentowanie spadło do absurdalnie niskich wartości. Ktoś coś wie ?
  9. Maria Jolanta

    Magnolia

    Po pierwsze jaka to odmiana, gdzie rośnie i w jakim rejonie kraju. Powinna już kwitnąć. Czy w ogóle zawiązywała pąki kwiatowe ? Może jest głodna i trzeba ją wiosną i latem dokarmić ale jesienią już nie bo musi usnąć na zimę. Jeśli ma dobre osłonięte stanowisko i żyzna glebę to w takim razie czas ją wykopać.
  10. @emma mam konto w Santander i kursu EUR 5 złotych nie ma i nie było przynajmniej ostatnie kilka lat.
  11. Henryk jest gościem, nie zarejestrował się na forum a tylko zarejestrowanym można dać serduszko czy słoneczko.
  12. Papier toaletowy od dwóch tygodni widzę w różnych sklepach i nikt się już na niego nie rzuca. Pracuje w niemieckich domach opieki i maseczek, rękawiczek i środków dezynfekujących od zatrzęsienia. A jak mieszkaniec ma choćby podwyższona temperaturę to się go izoluje do czasu otrzymania wyniku testu. Wirus wchodzi do domów opieki przez pracowników i tu widzę niedoskonałość systemu. Bo powinny być prewencyjne i regularne testy pracowników domów opieki a ich nie ma. Dopiero jak się pojawia jedna osoba z pozytywnym testem to wszystkich się bada i to regularnie. Co do miejsca w domach opieki to ich nie ma. A nawet jeśli są to że względu na braki w personelu jest zakaz przyjęcia nowych osób. Zatem seniorzy w domach prywatnych bez opiekunek z zagranicy zostaną sami.
  13. @Afryka trzeba było od Mirelki protezę po przodkach pożyczyć
  14. Witam porannie. Przy ładnej pogodzie widzę z okna Alpy po drugiej stronie Jeziora Bodeńskiego. I chyba dłużej będę ten widok oglądać bo mam zostać na dłużej.
  15. W Niemczech żyje się o wiele normalniej niż w Polsce. Można jeździć, spacerować choć oczywiście zachęcają do pozostawania w domu. Zachęcają ale nie nakazują. Od poniedziałku otwierają więcej sklepów, nie tylko spożywcze będą czynne. Zresztą w Polsce też jest pandemia, tylko testów mniej robią to i chorych jest mniej, za to zakazów więcej.
  16. Praca w domach opieki o wiele cięższa bo masz od kilku do kilkunastu pacjentów pod opieką. Często kończę pracę solidnie wykończona bo całą zmianę pracuję intensywnie. Plusem jest to że zamykam drzwi i pracę zostawiam za sobą. Nie pracuje codziennie, mam dni wolne, mam płatny urlop. Minusem to że rzadziej i krócej bywam w domu. Plusem jest ubezpieczenie od rzeczywistej kwoty zarobków. Ja pracuję przez agencję pracy tymczasowej więc często zmieniam miejsce pracy ale mam opłacone zakwaterowanie i zwrot kosztów za dojazdy. No i zarabiam lepiej niż bezpośrednio w domu opieki. To inny rodzaj pracy i nie każdemu pasuje, nie ukrywam że jest ciężka. Mnie najbardziej zależało by dobrze zarobić i mieć wysokie ubezpieczenie. I ta praca mi to daje.
  17. @hawana nie mam nic na sumieniu
  18. @Basiaim @Baśka powtarzająca się wredne małpy jesteście.
  19. W Niemczech od 2916 roku więc niedługo. Ale teraz pracuję w niemieckich domach opieki.
  20. @Celina Magdalena witaj na forum. Muszę przyznać że podziwiam za tak długi staż w tym zawodzie ale głównie za znajomość kilku obcych języków.
  21. Ufff. Pierwszy dzień pracy po czterech dniach wolnego. Narobiłam się ale przynajmniej nie było nudno.
  22. @sayonara 52 na teraz czytaj sobie za darmo w Empik. Zarejestrujesz się i dwa miesiące masz za darmo.
  23. Poza brakami w zabezpieczeniu służb medycznych jak dla mnie to za mało testów się robi w Polsce. Kwarantanna nosicieli bezobjawowych dopiero pozwoli powstrzymać rozprzestrzenianie wirusa. Sam nakaz pozostawania w domu spowoduje jedynie problemy gospodarcze i zubożenie społeczeństwa. Ja rozumiem że działania policyjne w stosunku do osób wychodzących z domu "bez ważnego powodu" mają zastąpić masowe robienie testów ale według mnie nie tędy droga. Bo to jest po prostu zbyt drogie. Mam nadzieję że po wprowadzeniu obowiązku noszenia masek przyjdzie rozluźnienie zakazów. Spodobało mi się stwierdzenie Lisa że nie umiera się NA koronawirusa ale Z POWODU koronawirusa i osłabienia organizmu przez choroby autoimmunologiczne.
  24. @Marta B u mnie w domu też stukanie jajkami jest tradycją. I jeśli się uda to dajemy wygrać któremuś z dzieci.
  25. Zające jak zające ale żywe rośliny to dopiero sam miód. A jak hiacynt zakwitnie to będzie jeszcze piękny zapach.

O nas

Forum Opiekunkaradzi.pl służy Opiekunom osób starszych już 12 rok. W tym czasie napisali oni (Wy) 360 tysięcy postów w ponad 30 tysiącach tematach, tworząc ogromne kompendium praktycznej wiedzy o pracy w opiece w Niemczech i Szwajcarii. To przy wsparciu Społeczności forum powstały Stelomierze, Rankingi opinii, Mapa Opiekunów i pierwszy w branży opiekuńczej multiFormularz, pozwalający aplikować jednym kliknięciem do wielu agencji naraz, będący uzupełnieniem działu pracy, w którym oferty pracy w Niemczech, Szwajcarii, Austrii i we Włoszech publikuje ponad 50 sprawdzonych i polecanych firm i agencji pracy. 

logo-opiekunka1.png
Wszelkie prawa zastrzeżone 2015-2023 Opiekunkaradzi.pl 

Polityka prywatności i cookies  |  Regulamin Kontakt  |  Reklama i HR - cennik


×
×
  • Dodaj nową pozycję...