Dystans tylko dystans może mnie uratować
Nareszcie złapałam oddech wczoraj przeżyłam na bezdechu. Podopieczna wraca z kliniki.,tzn nie chce wrócić karetką tylko autem ma złamane cztery żebra i nie może chodzić, klinika wielka parking daleko. Na szczęście lekarz jest sympatyczny i staje po mojej stronie. W domu cyrk babcia wrzeszczy ze złości, ze przyjechała karetką. W klinice dali jej zestaw leków i list do lekarza domowego. Zostawiam babcie samą bo muszę jechać do lekarza. Lekarz domowy wypisuje kolejną receptę i wysyła mnie do apteki. Nie mam pewności czy wszystko dobrze zrozumiałam mam trzy rodzaje leków i świadomość, ze nie wolno mi samej przygotowywać leków podopiecznej. Na szczęście Aptekarka ma anielską cierpliwość i tłumaczy mi jak chłop krowie na miedzy i dodatkowo zapisuje. Wieczorem podopieczna słyszy muzykę i krzyczy, żeby ją wyłączyć po trzech godzinach też zaczynam słyszeć dziwne dźwięki.
Dzisiaj rano wstaję i eureka za dużo emocji to kompletnie rozbija. Zanim babcia wstała uporządkowałam wszystko w swojej głowie Od dzisiaj Babcia może krzyczeć do woli to jej nie zabije.
W szpitalu i aptece muszą mi pomóc mam prawo nie znać dobrze języka przecież trafiają się cudzoziemcy i co wtedy.
Pozostaje problem leków przecież tak naprawdę to ja jestem gosposia i nieprofesjonalna opiekunka. Odpowiedzialność ogromna i znowu kłania się stare powiedzenie jest dobrze jak jest dobrze. Może jutro uda mi się opisać wrażenia z mojego pierwszego przyjazdu
Norymberga 24 kwietnia 2018r
- 9
2 komentarze
Rekomendowane komentarze