Typ zawartości
Profile
Forum
Artykuły
Blogi
Poradniki
Sklep
Galeria
Treść opublikowana przez wichurra
-
Żeby jeszcze taki rękaw był. Rękaw w sumie może by się znalazł, ale bez wkładu :):)
-
To się wyżalę. Miałam jechać jutro do domu. W ogóle na początku było ustalone, że zostaję do 30-stego lipca. Ale synek babci wyjeżdża 3 sierpnia na urlop i chciał, żeby zmiana nastąpiła wcześniej, żeby mógł nową opiekunkę trochę poznać. I sam ustalił termin zmiany na 27 lipca. Agencja w międzyczasie mówiła mi, że nie ma zmienniczki dla mnie, ale że ja mam się nie martwić, bo ja na pewno wracam 27.07. Dzisiaj mi to jeszcze potwierdzili, podali kiedy i skąd odjeżdżam, autobus zamówiony - wszystko pasi. Poprosiłam ich jeszcze, żeby na pewno przekazali to synowi babci, żebym ja się nie musiała prosić o odwiezienie mnie na dworzec, tylko żeby informacja niejako z góry do niego przyszła. No i dzisiaj po południu widzę synka i pytam go jak to jutro będzie - kto mnie odwiezie i o której mam być gotowa. A on wielkie oczy, że on o niczym nie wie. Zadzwonił przy mnie do agenta niemieckiego i ten agent też o niczym nie wie. No ale skoro tak, to synek powiedział, że oni wyjeżdżają jutro i na dworzec muszę sobie sama dotrzeć. Że to wcale nie jest trudne - że najpierw autobusem do tego i tego miejsca, później trochę pójdę pieszo i będzie metro i tym metrem pojadę do tego i tego miejsca i później jeszcze trochę pieszo i będzie dworzec.... No super. Wkurzyłam się niemiłosiernie i powiedziałam, że ja nie znam miasta i nie chcę z tobołami sama jechać i się przesiadać jeszcze. No to pwoiedział, że zawieszamy na razie tą sprawę i zobaczymy. Zadzwoniłam do agencji - pani zdziwiona, bo ona informowała agenta niemieckiego. No ale po jakimś czasie do mnie oddzwoniła, czy nie mogłabym jednak zostać do tego 30-stego, bo synuś się awanturuje i ona w sumie ze swojej strony wszystko dobrze zrobiła, ale te maile gdzieś dalej utknęły. I że jako rekompensatę dorzucą 100 euro. No cóż - to euro mnie skusiło no i wizja tego, że jakbym się na jutro uparła, to sama muszę dotrzeć na dworzec, a jeszcze humory synka poznosić.
-
Mogę cofnąć licznik - miałam jechać jutro, a jadę w poniedziałek! Żeby nie dostać ostrzeżenia, wyżalę się w innym temacie Na liczniku: 3
-
Chyba nie oddadzą teraz. Wcześniej rzeczywiście była taka potrzeba. No nie wiem - rodzinka doktorów, jeden nawet ordynatorem kliniki kardiochirurgicznej jest, a skąpi jak nie wiem. Ich dzieci mają teraz wakacje, to może wnuczki będą się babcią zajmowały.
-
Yuhuu - jutro wracam. 17.15 odjazd. Nie ma za mnie zmienniczki, ale firma chociaż z tym stanęła na wysokości zadania, że nie było namawiania o przedłużenie pobytu. Chociaż jak tak się zastanowić, to trochę dziwna sprawa.
-
To nie spotkasz mojego Bodo My w Bonn urzędujemy.
-
No tak - pies jest w sumie kochany. Ale problem jest z tym, że podopieczni mogą mieć na jego punkcie fioła. A już w ogóle demencja+pies to chyba miejsce skazane na porażkę. No chyba, że to ta moja babcia tylko tak ma.
-
A do jakiego miasta jedziesz? Bo u mnie właśnie ma być zmiana...
-
Jakbyś tak w upale polatał sobie góra-dół, żeby odpowiadać na te same pytania ciągle od nowa, to chyba też by Ci się odechciało takiego miejsca
-
To Ci jeszcze powiem, że pewnego dnia przywiozła mi rodzinka 3 krowie serca. Miałam je ugotować, później na dzienne porcyjki pokroić. Ja dziękuję - jak to śmierdziało i w ogóle obrzydliwe było. W ogóle to mnie agencja nie poinformowała, że na miejscu jest pies i nie mam go na liście obowiązków. Mogłabym się nim nie interesować, ale babcia nie jest już w stanie sama tego robić. Zresztą jakiś czas robiła, to pies bardzo przytył, bo oczywiście nie pamiętała, że Bodo już jadł...
-
Właśnie miałam podsumować tym powiedzeniem swój post, ale nie wiedziałam z jakiej litery słowo "Bóg" napisać A że leniwa jestem, to mi się sprawdzać nie chciało.
-
Co do psów, to nie mogę już patrzeć na stwora babci. On sam w sobie nawet jest kochany - taki krótki jamnik i cieszy się nawet mocno, jak mnie parę godzin nie widzi. Ale babcia (demencyjna) ma na jego punkcie fioła. I cały dzień tylko dwa pytania - 1. Czy Bodo już jadł. 2. Czy Bodo był na spacerze. No nic nie mogę zrobić, bo ledwie zejdę do piwnicy, żeby poprasować, to już halo i halo - no to idę na górę "Czy Bodo już jadł". Za parę minut znowu halo i halo - "Czy Bodo był na spacerze". I tak w kółko. Najeść się normalnie nie idzie, bo Bodo koło stołu czatuje. I babcia ciągle z wyrzutem do mnie mówi, że przecież on jest głodny, że gdyby nie był głodny to by tak na nią nie patrzył i czy mi jest fajnie tak jeść, jak on jest taki głodny. I w kółko Macieju. Przed spaniem to komedie normalnie odchodzą. Pies nie może spać na pokojach, bo tu persy na podłogach, więc na noc Bodo ma iść do łazienki. Oczywiście on nie ma najmniejszego zamiaru tam spać. Babcia więc go namawia, prosi, kusi, grozi, ale on jest niewzruszony. Babcia prosi mnie, żebym coś zrobiła. No to go biorę, zanoszę, zamykam drzwi i sprawa załatwiona. Ale babci żal się robi i idzie do łazienki sprawdzić, czy mu nie smutno tam. A on tylko na to czeka i już leży znowu na persach. Historia zaczyna się od nowa – kilkanaście minut babcia go namawia, w końcu ja go tam zanoszę, babcia idzie jednak sprawdzić, czy on przykryty dobrze jest, a pies hop na dywany. I tak po kilka razy. Już nigdy nie wezmę stelli z psem!!! o.
-
Właśnie. Zwłaszcza, że u nich opiekunka traktowana jest jak Untermensch. Niby miło, ale jednak widać, że coś jest nie halo. Jakby rodzina była w porządku, to i by się zostało te 2-3 dni dłużej w razie potrzeby.
-
Eee dziewczyny - ja już tylko do domu chcę jechać. Nie dam się namówić Zwłaszcza, że miałam do 30-stego zostać, ale to synek babci wymyślił, że lepiej będzie zrobić zmianę 27-go. To proszę bardzo
-
Mówicie, że gorąco? Ja się jeszcze zdążyłam 1,5h poopalać, a babcia nadal śpi
-
2 - ale firma nie ma zmienniczki za mnie i ciekawa jestem kiedy zaczną się naciski, żebym dłużej została.
-
Bardzo lubię filmy Kusturicy, a i muzykę ma w swoich filmach zawsze przednią.
-
Ale Ty ranny ptaszek jesteś Nie ma sprawy - od tego jest forum, żeby sobie pomagać i się wspierać
-
Pan Radosław był do końca lipca 2018 przez 3 miesiące opiekunem mojej ciężko chorej, 83-letniej mamy. Obraz jej choroby jest bardzo zróżnicowany i stawia wysokie wymagania umiejętnościom, wytrzymałości i wyczuciu osoby pielęgnującej. Radek radził sobie z tym samodzielnie z zewnętrzną siłą i wewnętrznym spokojem. Co zacznie, to mu się uda. Pracowity, czysty i uporządkowany, przekazywał uczucie spokoju, siły i pewności. Ze świadomą pozytywnością pomagał ciągle na nowo, z wieloma rzeczami łatwiej sobie radzić. Także w trudnych sytuacjach dawało się z nim wspólnie znaleźć rozwiązanie. Jego odporność jest zadziwiająca. Niezmordowanie, z dużą cierpliwością poddaje się codziennie wyzwaniom. Jako zapalonemu, świadomemu opiekunowi z sercem, wyrażam mu moje nieograniczone uznanie. Może trochę kulawe to tłumaczenie - można by ubrać to w trochę inne, ładne zdania. Ale w dosłownym tłumaczeniu tak właśnie te referencje brzmią A ja mam telewizor na maksa rozwalony (babcia ogląda) i nie chce mi się układać tego na ładny język polski
-
Jak mi napiszesz je czytelnie Próbowałam nawet trochę to czytać, ale takie gryzmoły, że trudno się rozczytać.
-
Noo:) Facet miał naprawdę miły głos i był sympatyczny
-
Mówię o niemieckim ogólnie. A co do weryfikacji to racja:) Mam wrażenie nawet, że jak panie się dowiaduję, że jestem nauczycielką niemieckiego to nie chcą ze mną rozmawiać przez telefon. Jakieś tylko pytania z kartki czytają i tyle. A naprawdę tych weryfikacji miałam już z pewnością kilkadziesiąt. Raz miałam tylko taką normalną weryfikację. Biuro miało chyba kogoś na stałe mieszkającego w Niemczech, bo miałam czekać na weryfikację języka i zadzwonił numer niemiecki i był taki miły facet, z którym normalnie sobie porozmawiałam po niemiecku. Bez tych głupich standardowych pytań.
-
Uważam, że niemiecki jest w miarę łatwy, bo jest bardzo logiczny. No ale trudno jest opanować dobrze obcy język. Jest tyle słów, zwrotów, idiomów. I jak się tego wszystkiego nie używa, to człowiek zapomina. Ach - taka nauka to studnia bez dna:)