MisiekFfm

"Bo dobry Bóg już zrobił, co mógł, Teraz trzeba zawołać fachowca" .

Dzień dobry Robaczki . Nawet bardzo dobry, bo Pani Misiowa ma wolny weekend i przybywa .

Jeszcze na trolle uważaj .

U Rychezy byłem też w Klotten, nad Mozelą. Mieszkała onegdaj tamże. A na Kölner Dom jednego razu wlazłem na sam szczyt. Warto było, ale nigdy więcej .

Powtórzę się i powiem: "... że spotykamy ich na każdym kroku".

"... że spotykamy ich na każdym kroku".

Jak domowy lekarz stwierdzi inkontynencję, to wystawia receptę i dostaje się przez KK. Ja tak mam od lat. Chyba co kwartał trzeba receptę powtarzać. KK wysyła do wybranej firmy i dostajesz od nich potrzebne materiały. Odpłatność jest częściowa. "Nasza" firma, w angebocie przysyła jeszcze rękawiczki. Mam tego tyle, że mogę się podzielić .

I wiatr znad betlejemskiej stajenki hula. Dzień dobry .

Starzy ludzie są niezwykle niebezpieczni... ...Przyszłość jest im obojętna.

Dopiero, jak komar usiądzie ci na jajkach, zdajesz sobie sprawę, że nie wszystko daje się załatwić przemocą.

Wiem. To też jest w słowniku podane .

O słodki Jezu w morelach ! Aleś tego natargała .

A tutaj o 11.30 - 12.00. Właśnie kończymy .

Zajrzałem do słownika i znalazłem w sumie dziesięć różnych określeń . https://pl.bab.la/slownik/polski-niemiecki/kotlet-mielony

Mogą być jeszcze : - Fleischküchle, - Gehackte Kotellets i po prostu Gehacktes.

Człowiek nie żyje po to, żeby jeść, ale je po to, żeby nie pić na pusty żołądek.

https://www.mypolacy.de/niemcy,0/newsy/niemcy-grzyby-silnie-skazone-radioaktywnym-cezem

OK, postaram się zamieszczać prostsze dowcipy .

Natarczywe pukanie do drzwi. Mężczyzna otwiera, a tam stoi jego kochanka i mówi : - Dzień dobry kochanie. Właśnie wracam od ginekologa. Chyba nas wpuścisz?

@foczka63 Kasiu! Wszystkiego naj, naj...

Pewna wykształcona, tutejsza pani, na moje dictum, że zbieram Maronen - Röhling, rzekła: - Ach tak. To one pewnie smakują jak kasztany? Przytaknąłem, żeby nie urazić i pomyślałem: W rzeczy samej. W sam raz, jak te z placu Pigalle, od Zuzanny. Jesienią. Ale mam lepszy numer. Moja znajoma, nauczycielka biologii w gimnazjum w Hagen, odwiedziła mnie ze swoim mężem u mnie w domu, w Polsce. I w ogrodzie nie mogła się nadziwić co to za roślina, ta aronia, bo ona pierwszy raz o niej słyszy. Słuszną linię ma tutejszy naród.

Tubylcy - sąsiedzi i znajomi patrzą na mnie i moje grzyby z niedowierzaniem, a niektórzy jednocześnie ze strachem. Odnoszę wrażenie, iż oni są przekonani, że grzyby, które jadają, np. w restauracjach, pochodzą z jakiejś fabryki. I to z niemieckiej fabryki.

Moje rydze już zjedzone .

Jeszcze marchwianka jest OK.

Uważamy, bo może jutro: