
scarlett
Typ zawartości
Profile
Forum
Artykuły
Blogi
Poradniki
Sklep
Galeria
Treść opublikowana przez scarlett
-
Tereniu to z naszej firmy? napisz mi namiar na priva żebym kiedyś tam nie wpadła czasem..
-
mój pdp chodzi 4 razy w tygodniu..bardzo to lubi. rano już pól godziny przed busem spacerujemuy po ulicy i czekamy na pana kierowcę...ja zostaję z jego żoną i jak Nina nie ma żadnych terminów gdzie muszę ją zawieżć to po ogarnięciu co jest do zrobienia spadam na górkę do swojego mieszkanka, ..albo gdzieś wybywam..tutaj nie mam ograniczeń...życie jest piękne Ninka w tym czasie drzemie, albo po internecie buszuje, sprawy domowo biurowe załatwia..
-
mój pdp chodzi 4 razy w tygodniu..bardzo to lubi..ja wtedy zostaję z jego żoną i jak Nina nie ma żadnych terminów gdzie muszę ją zawieżć to czas spędzam w swoim mieszkanku a ona w swoim przy laptopach..albo gdzieś wybywam..tutaj nie mam ograniczeń
-
-
Ja chciałabym być pochowana jak moja pierwsza pdp...cmentarz leśny ns zboczu góry, brzozowa urna wkopana pod wykupionym na 99 lat drzewem..byłam ja odwiedzić pół roku po śmierci, był maj, zielono, świergot ptactwa, wiewiórki śmigały i tylko na drzewie malutka tabliczka z nazwiskiem i data śmierci...
-
Mnie przez 6 lat pracy i 9 rodzinę nie zdarzyło się żeby gdzieś wspomnieli o pójściu na cmentarz... wróć, po pierwszej Stelli jak pojechałam po pół roku odwiedzić męża zmarłej pdp to pojechaliśmy na leśny cmentarz do Irmelin..zupełnie inna mentalność w tym niemieckim narodzie..
-
Jestem w szoku że moja pdp jest w szoku że rolady z wołowinki trzeba dusić ok 2 godzin i takie obie szoknięte jesteśmy ..
-
I ja trzymam kciuki Michasiu oby ta decyzja była słuszna...ale przynajmniej będziesz mogła sobie powiedzieć ze zrobiłaś wszystko co mogłaś..ja jednak wierzę w powodzenie
-
Nie, planowo 20 grudnia odpalam autko..
-
-
wg mnie to nie wirus, ale odwrócenie kolorów, spróbuj :https://support.google.com/accessibility/android/answer/6151800?hl=pl
-
Ewuś skąd mnie znasz, że piszesz o mnie? haaa, żółwik..
-
Kurde ..gdzie ta moja szczęka..do rana muszę znaleść..
-
przedostatnio robiłam na 100 urodziny mojego śp. już niezapomnianego dziadulka, a ostatnio na 80 seniorki..jak kupisz dobre gotowe biszkopty, cena ok 3 euro za opakowanie, to szybciutko zrobisz, a efekt niezapomniany..ochom i achom nie ma końca..
-
Ja robię z tego przepisu..upraszczam tylko o tyle, ze kupuję gotowy ciemny kakaowy biszkopt, ten dwukrotnie przekrojony, reszta wg przepisu..zajebisty wychodzi, tez pdp na urodziny robię..Tą wiśniówkę to kupuję w REWE przy kasie, po 100 ml jest buteleczkahttps://www.domowe-wypieki.pl/przepisy/ciasta/184-tort-szwarcwaldzki
-
Heidi, jesli piszesz o Senior Help z Poznania to naprawdę ogłosili upadłość przedwczoraj...przykre..zalegaja z wypłatami od sierpnia...z pierwszej ręki wiem..
-
Na szczęście nie mam tego problemu..juz druga stella pod rząd, gdzie uważają, że opiekunka też człowiek i Święta z rodziną muszą być..tak więc pojadę ok. 20 grudnia, a zmienniczka dopiero 3-4 stycznia...a już też się zastanawiają, że może na Wielkanoc też bym wyskoczyła na kilka dni.. jestem za..
-
albo za mało
-
normalnie profesjonalnie to jest taka różnica, że smietana to kwaśna, smietanka to słodka..ale czy tutaj autor to profesjonalista? czy amator?
-
I ja sie witam... Lucynko, Basiu szczesliwej drogi Baska to razem posiedzimy do grudnia... Milo ,.ze nie bede sama na takim dystansie.. teraz czekamy na dziadkowego busa przedszkola, po 12 musze Ninke na rehabilitacje.zawiesc i odebrac, reszta czasu wolne do kolacji, po 16 przychodzi jakis mlody czlowiek na 2 godziny dziadka aktywizowac ,cokolwiek to znaczy.. ostatnio byl z nim w aldiku po bulki a potem w karty grali bezstrseowego dnia wszystkim
-
Witajcie kochani od tygodnia jestem na nowym miejscu, ale jak to u mnie pierwszy tydzień to obwąchiwanie stelli i wyrabianie sobie zdania.. nie lubię po jednym czy dwóch dniach pisać, ze jest tak czy tak..ale od początku. .zjechałam z tamtej trudnej psychicznie stelli w Overath 10 lipca, dwa dni i na wczasy...było cudownie...niestety dwa dni po wczasach ponownie trafiłam do szpitala..znowu bardzo niski poziom hemoglobiny..to był wtorek a ja w piątek miałam na nowe miejsce jechać. co robić??? ..nie dałam się ponieść panice..poczekam dwa dni z telefonem do koordynatorek?? rano jakby kużwa czarownica jakaś dzwoni do mnie ta niemiecka z pytaniem czy mogę jej kilka polskich specjałów przywieść? no to już musiałam sie przyznać co do miejsca pobytu..spokojnie, mam wyjasnić swój status, ona rodzinę ustawi..pogadałam z ordynatorem, przestawiłam wyniki niemieckich badań z kwietnia, on porobił jeszcze swoje i zdecydował ze jak tak, to postawi mnie na nogi do piątku i w niedziele mogę jechać...zlecone badania wyszły dobre, znowu woreczki z krwią, zelazem...w piatek wyszłam do domu z recepta na nowy włoski lek /żelazo w postaci której o dziwo mój organizm zaakceptował i nie protestuje mdłlosciami i bólami brzucha przez pół dnia/ , kuracja mczna ok 200 zł, no ale w tym wieku nie tracic na leki to już wstyd chyba ?? Droga była fatalna mimo niedzieli...śmiertelny wypadek pod Legnicą. 7 rannych...musiał helikopter LPR ladowac...droga całkowicie zablokowana.....nim sie doczołgaliśmy do zjazdu po ok 15 km, to poszło prawie 5 godzin w kosmos..potem się wpakowałam z pośpiechu na tankstelle w Żarskiej Wsi, ostatniej przed granica,mimo ze normalnie zbaczam 3 km do Zgorzelca i tankuję na małej przy Auchanie bez tłoku...jak sie wpakowałałam , to juz nie było jak wycofać...ponad godzina w plecy...wyjechałam po 17 szczęśliwa, lecę sobie spokojnie....kużwaaaa wypadek za Dreznem...1,5 godziny w plecy...potem 200 km przed Kolonią non stop zwężenia i roboty drogowe...i tak zamiast ok 11 godzin jechałam prawie 18...na miejscu byłam 0.30 w nocy...koordynatorka i żona pdp na mnie czekały na szczęscie rano mogłam odespać , bo dziadek do przedszkola pojechał... I tak , po tygodniu obwąchiwania stwierdzam, że warto było...miejsce jest super..pdp chodzi póki co 4-5 razy w tygodniu na 8 godzin do przedszkola, bardzo to lubi i chyba tak zostanie...on rocznik 1933, ona 1938..jestem tutaj dla niego...oboje sprawni fizycznie / choć ona bardziej połamana już/. żadnego pomagania przy ubieraniu czy toalecie, on leciuteńka demencja, ale to naprawdę początki, ona zupełnie klar Kopf...prowadzi całe sprawy biurowo domowe, śmiga na laptopie.... Rano schodzę zrobić śniadanko, oni już na golaska latają po swojej części łazienkowej, stół już przeważnie nakryty, podejrzewam ze Nina to wieczorem robi, ja tylko robię kawkę, podgrzewam bułeczki, wyciągam z lodówki resztę, siadam z komórka i FB i czekam aż się zameldują przy stole...po śniadanku krótki spacerek z dziadkiem, wyczekiwanie na busa o 9, potem wolne do 16, chyba ze Ninę trzeba gdzieś zawieść, co bardzo lubię.nawet na tipsach już byłam z nią. czas szybciej leci.....jak dziadek w przedszkolu to dla niej się nie gotuje, ona je musli lub sałatkę jakąś, ja dla mnie mogę co chcę...dziadek wraca po 16, siedzą razem, graja w karty., gry, doglądają ogrodu., TV, ..po 18 kolacja, która szykuję się wspólnie i wspólnie potem sprząta...po kolacji Ninka do laptopka , a my z dziadkiem na pól godzinny spacerek przed snem...o 20 jestem u siebie, mam osobne mieszkanko z tarasikiem, lodówką, aneksem kuchennym, łazienką... Teraz miałam cały weekend wolny, bo byli dwa dni z przyjaciółmi w jakimś kurorcie, wrócili dopiero dzisiaj w południe. Mieli potem coś do załatwienia w Bensbergu, ja jako kierowca oczywiście,babcia nas zaprosiła na obiad do greckiej restauracji przy okazji, potem spacer po sklepach.. Myślę, że wreszcie trafiłam tak jak chciałam, ze zadomowię się tutaj na dłużej..oboje są stosunkowo młodzi jak na warunki niemieckie , sprawni fizycznie i w miarę nie schorowani, mają jeszcze swoje życie towarzyskie, ..bardziej potrzebują pomocy w codziennym życiu, jak choćby spacery z Wernerem / dla niej już za ciężko, ma endoprotezy, kierowcy, pomocy przy wyjazdach do lekarzy, bank, apteka, w domu radzą sobie sami i lubią swoje towarzystwo..nie muszę z nimi siedziec..fajnie jest póki co
-
-
ten skrót to...do Bożego Narodzenia planuję turnus...
-
witam późną nocką.. moje trudny czas w Overath dobiega końca, w poniedziałek o 20 odpalam autko i do domu.. pdpny w heimie już na stałe, nie dał sobie pomóc niestety, miał szansę ostanie mce spędzić godnie w domu w otoczeniu przyjaznym, cóż choroba.., ma 102 lata, nie zaakceptował żadnej obcej osoby w domu oprócz żony.., walczyłam do końca o jego akceptację..ja byłam jego ostatnią szansą..niestety zaczął podnosić na mnie rękę i laskę...pytania co ta obca frau robi w jego domu...teraz firma wypowiedziała umowę rodzinie..tylko żona, kruchutka, słabiutka. /93 lata cudowna, wspaniała kobieta.. mogła ogarniać jego toaletę poranna i wieczorną ..nie zaakceptował żadnej obcej kobiety w domu, przede mną była nawet Niemka z doświadczeniem w Altenheimach na Gewerbie, też nie dała rady..jestem teraz do końca umowy czyli do poniedziałku z jego żoną...moja rola tutaj teraz polega na przygotowywaniu posiłków, ogarnięciu chaty raz na tydzień i wożeniu jej moim prywatnym autem co drugi dzień na odwiedziny do dziadka..najgorsze w tym wszystkim to to ze zona idzie z nim do heimu, on będzie miał pokój w części dla dementyków, ona będzie miała dwupokojowe mieszkanko w tym samym kompleksie, przysięgała przed ołtarzem i go nie zostawi. mimo decyzji jest rozdarta, tutaj ma cały swój mały świat, ogród, mnóstwo kwiatów doniczkowych, fortepian..jest pianistką z wykształcenia..do heimu tego nie weźmie..płacze codziennie, jest rozdarta między sercem a rozumem..ja jestem pomiędzy tym wszystkim.. ale jeszcze dwa dni i nach Polen na mc.urlop z MM i piesem nad jeziorem na Kujawach....potem powrót na nowe miejsce aż do BN.. tak musi być bo w styczniu i lutym muszę się zająć wnusią , pójdzie do żłobka, córcia do pracy..chcę wcześniej wnusię odbierać w pierwszych tygodniach..maleństwo 14 mcy będzie miało tylko... byłam z koordynatorką w zeszłym tygodniu zapoznać się z nowymi podopopiecznymi i zakceptować nowe miejsce, będę pierwsza, zapowiada się dobrze..pdpny dwa razy w tygodniu przedszkole, ja mam osobną kawalerkę na piętrze z osobnym wejściem, z aneksem kuchennym, łazienką i tarasem..życzcie mi powodzenia na nowym miejscu, chciałabym znowu mieć stałą stellę na kilka lat, taki długodystansowiec ze mnie, nie lubię zmian uff