@Funny Postaram się to opisać,choć w tel.to nie takie proste...
Trafiłam w dziwne miejsce.
Zmienniczka przywitała mnie w progu pytaniem ile czasu pracuję w mojej firmie,i że jej zdaniem to najbardziej sku....firma jaką zna.Wzięła u nas jedno zlecenie bo z opisu przypadło jej do gustu.Zaczęła mi opowiadać co się tu wyrabiało w ciągu jej zlecenia.Dziadek jest po wylewie,ma problem z chodzeniem...zresztą,ledwo trzyma się na nogach i nie chodzi wcale.Cały dzień siedzi w fotelu przy oknie."Drze mordę"o byle co",syndrom dyrektora szkoły którym był, go nie opuszcza.
Babka 6 tygodni chodzi w tych samych leginsach,majtek nie zmienia po 3 tygodnie,potrafi opiekunce zatrzymać pralkę i wyrzucić pranie na podłogę"bo za dużo pierzesz"nie pozwoli nawet wyprać uwalonej fekaliami myjki"bo można wypłukać w rękach",rękawiczki jednorazowe to zbędny wydatek
Syn państwa,pracujący w jakimś ministerstwie to oderwany od rzeczywistości człowiek(w szczegóły nie będę się wdawać)daje 100 euro na 3 osoby na tydzień,i potrafi wypomnieć opiekunce że je jogurt który kupiła za tą kasę"a później że nie ma pieniędzy"
Moja zmienniczka to była wykfalifikowana pielęgniarka,wie jak pracować.Kobieta pewna i zdecydowana.
Tymczasem co mam ja...Faktem jest że pierwszego wieczora byłam w szoku jak wsystko usłyszałam i zobaczyłam.Syna po dość dziwnej konwersacji poinformowałam że nie jestem idiotką.Przeraziło mnie transportowanie dziadka do łazienki na wózeczku transportowym dla dziecka(większy nie zmieści się w drzwiach do łazienki).Mieszkanie niby przystosowane ,ale mikro łazienka nakazuje wspięcie się na wyżyny ekwilibrystyki ,żeby nie upuścić dziadka na podłogę i nie rozwalić mu głowy.
W mojej firmie złożyłam wypowiedzenie ,bo kolejny raz nagieli ofertę w stosunku do stanu zastanego.Miała być jedna osoba do opieki a druga do pomocy tymczasem oboje wymagają pełnej pomocy(tyle dobrego że babka jakoś się porusza i sama korzysta z toalety).Zrobił się raban.Pani z kadr wypytywała mnie co mi o szteli opowiedziała zmienniczka,drugi pan twierdzi że zmienniczka nie składała żadnych skarg,tymczasem zmienniczka ma grubą kolekcję meili razem ze zdjęciami wymienianymi pomiędzy nią a firmą.
Nie wiem co przyczyniło się do zwrotu sytuacji,ale dostałam 150 euro na tydzień,podopieczni spokojni aż do bólu,syn rozmowny kontaktowy,wieczorem wnuk przychodzi mi pomóc ogarnąć dziadka do snu ze strony fizycznej(dzwiganie),mam od groma luzu.Powiedziałam w firmie że poczekam do końca przyszłego tygodnia na zmiennika lub zmienniczkę.
Nie wiem czy po prostu rodzina wystraszyła się że mogą nie mieć nikogo do opieki,czy to tylko cisza przed burzą.Nie wiem też czy nie dałam się za bardzo nachecować zmienniczce...ale coś musi być na rzeczy kiedy widzisz zmachaną do granic możliwości kobietę,jej poprzednik też tu nie chce wracać,a sąsiedzi Pdp mówią że "tych opiekunek tyle już tu było że trudno zliczyć"
Siedze i się zastanawiam,czuję się przeorana psychicznie,i cały czas nie wiem czy robię dobrze czy źle,ale z tej perspektywy napewno jestem zmęczona współpracą z moją firmą...