Mój pierwszy raz...
Część 1
To był ogromny spontan, rzut na bardzo głęboką wodę i 24 godzin na decyzję i się przygotowanie do wyjazdu. Ze względu na rozpaczliwą prośbę moich pracodawców tj Córki i Wnuka Babci mojej przyszłej a obecnie już podopiecznej, zdecydowałam się pojechać w tak zwane "ciemno" i pojechałam. Jadąc już w autobusie (Sinbad) zmagałam się z różnego rodzaju przerażającymi mnie myślami, które przekraczały moją wyobraźnię o tym jak i co tam na miejscu zastanę i będzie? A to też dlatego, że po raz pierwszy zdecydowałam się na tego rodzaju pracę a zwłaszcza, że był to mój pierwszy tak bardzo spontaniczny wyjazd za granicę, co wcześniej było w ogóle dla mnie nie wyobrażalne by je kiedykolwiek przekraczać. Jednakże i mimo wszystko moje serce mnie pocieszało, że przecież nie może być gorzej aniżeli było z moją Ciocią i Tatusiem i że jakkolwiek by nie było dam radę. Tym bardziej, że już byłam w trakcie podróży do Marburga gdzie mnie z nadzieją oczekiwano, a więc musiałam zacząc w końcu myśleć pozytywnie o tym wszystkim z czym przyjdzie mi się tam na miejscu zmierzyć. Zwłaszcza, że decyzję o tym niespodziewanym i nie planowanym wyjeździe też podjęłam spontanicznie, ponieważ ci ludzie z pochodzenia są Śląskimi Polakami i tym bardziej mnie to zmotywowało by im pomoc w potrzebie, bo i ja także jestem z urodzenia Ślązaczką a że mam taką życiową zasadę, że człowiek człowieka nie powinien zostawiać bez pomocy kiedy jest ona niezbędna a że była i to od zaraz, w natychmiastowym trybie potrzebna opiekunka do Babci z postępującą demencją, cukrzycą i wieloma innymi poważnymi schorzeniami, o których nie miałam w ogóle żadnego pojęcia ale pomimo to wszystko pojechałam. I mimo, że wcześniej opiekowałam się przez jakiś czas moją Ciocią, która też była w bardzo poważnym stanie a także moim Tatusiem ale bez demencji, no więc nie miałam pojęcia co to za schorzenie i jakie są jego objawy. Dopiero na miejscu, okazało się z czym mam do czynienia i czemu muszę podołać by być wsparciem dla schorowanej Babci (89 lat) i by ją dźwignąć do w miarę pozytywnego stanu bycia i życia, po nieprawidłowej diecie i traumatycznym przejściu z racji niewłaściwego się zachowywania poprzednich opiekunek. W związku z czym, pominę dalsze opisywanie byłych opiekunek, bo nie moją domeną jest pisać o kimś kogo nie znam osobiście, a zatem skoncentruję się na moich własnych doświadczeniach w związku z tą pracą i ludźmi, których było dane mi poznać. A więc, kiedy już dotarłam na miejsce a lał tego dnia niesamowicie deszcz i gdy wysiadłam z autobusu prosto w wielką kaużę, okazało się że od ponad godziny czekali na mnie (Córka z Wnukiem, moi pracodawcy) w samochodzie by mnie odebrać i zawieść do domu Babci, czyli do mojego miejsca pracy. I muszę powiedzieć, że bardzo mile mnie przywitali chociaz byli ogromnie zdruzgotani poprzednimi opiekunkami, które niemal ich wszystkich doprowadziły do rodzinnej tragedi której musiałam stawić czoło i dziś mogę być z siebie dumna, że dałam radę samodzielnie z tej toni wypłynąć na powierzchnię i dobić do brzegu tj zmuc się, z tymi wszystkimi przeciwnościami z jakimi tam na miejscu się spotkałam, co też sprawiło że z przyjemnością znów tam niebawem pojadę by zmienić moją zmienniczkę. Bardzo serdecznie Was Wszystkich pozdrawiam z Marburga, obecnie z domu
- 4
9 komentarzy
Rekomendowane komentarze