Ostatnio to pojawił się u mnie problem z wychodnym, a konkretniej to z przerwą w ciągu dnia. Teoretycznie - jak wszyscy mam te 2h i Pdp to wie i właściwie zawsze akceptuje, ale ...dopóki faktycznie wychodzę, a skoro ostatnio to już wychodzić mi się nie chce, bo drażni mnie wiosna, ogródki i nawet prawdę pisząc - chodzić mi się już nie chce - to Pdp słysząć, że chcę iść do pokoju wciąż załatwiał mnie uroczym : " ach, posiedź sobie ze mną " albo wprost : " a po co chcesz iść do pokoju ? tam jest zimno... ". Przebiegłe lisisko ! dobrze wiem, że nie lubi być sam, ale ja po prostu potrzebuję pobyć trochę sama w ciągu dnia i niekoniecznie łażąc po ulicy czy siedząc gdzies na ławce...
No więc wymyśłiłam, że niby teraz gimnastykę odbywam w moim pokoju. No , zrobię parę skłonów itd
i Dziadzio już nie protestuje gdy mówię, że teraz idę poćwiczyć do mojego pokoju. On też zawsze ćwiczy jak mnie nie ma...tak opowiada.
Piszcie o swoich doświadczeniach !