
a...o
Typ zawartości
Profile
Forum
Artykuły
Blogi
Poradniki
Sklep
Galeria
Treść opublikowana przez a...o
-
Zostało mi 5 tygodni, a podopieczna w porządku. Dzieci wpadają na chwilę, pomądrzą się i już ich nie ma. Ktoś inny w ogóle nie zauważyłby tematu. Tyle że my z moją menopauzą bardzo szybko się uruchamiamy. Nie jest to miejsce dla mnie, ale swoje odpękam.Ja jadę 25 godzin, a tu mnie nikt nie bije, nie wyzywa, kasa na zakupy lepiej niż dobra, a te wszystkie ich mądrości nie skierowane bezpośrednio do mnie. Ja jestem niby twarda a miękka. Idę jak taran, ale przeżywam wszystko. Przy wyjeździe powiem, że nie wracam. Wcześniej nie muszę się określać.
-
To powiedziałam zaraz na wstępie, że nigdy nie obiecuję powrotu, bo mam swoje życie w Polsce i pod nie układam plany wyjazdowe. Może oni tak zaklinają rzeczywistość? Wczoraj już mi się nie chciało więcej tłumaczyć. Oni i tak nie słuchali.
-
Dzień dobry. Wczoraj miałam interesujący dzień. Podopieczna miała zajęcia z logopedką, a ja w tym czasie piłam kawę z rodziną. To była taka robocza kawka w czasie której to i owo ustalaliśmy. Wszystko ą, ę, kawa w "rodowej porcelanie" i przyniesione przez rodzinę ciasto. Pomijam, że ich oczekiwania są nie do zrealizowania, bo - przyprawiać jak mama lubi, czyli słono i pikantnie, ale nie za dużo soli, bo nadciśnienie, spędzać cały czas z mamą, ale zostawić jej ulubione nawyki czyli sam na sam z gazetą, dużo spacerować i robić wycieczki samochodem, ale patrz jak wyżej, dużo rozmawiać z mamą, ale niedużo mówić bo rozmowa może ją denerwować. Milion wykluczających się wzajemnie rzeczy. I specjalność zakładu "inne Polki" (bardzo mnie uruchamia takie stwierdzenie, chociaż powinnam być dumna chyba) które tu były, to wybierz właściwe - cudownie gotowały, piekły, sprzątały, pracowały w ogromnym ogrodzie i w ogóle były super, aaaaale mama była cały czas sama, mama chodziła za wcześnie spać czyli KOŁO 20 (cudowna sąsiadka czuwa i sprawdza o której są zaciągane rolety), w szufladzie ze sztućcami były okruchy, (czysto to tu nie było, ale widziałam gorsze miejsca pracy w moje "karierze") i milion podobnych rzeczy. Trochę sobie porozmawiałyśmy, ile do nich dotarło? Nie wiem. Co ciekawe, wczoraj zostało "ustalone", że wracam na regularne zmiany, bo rodzina bardzo ze mnie zadowolona. Nawet mnie nie zapytali o zdanie! . Nie wyprowadzałam ich z błędu (nawet nie założyli, że służba może podejmować samodzielne decyzje), będą mieli świetną niespodziankę. Nie obiecuję powrotu nawet jak ktoś mnie naciska, zawsze mówię, że będziemy widzieć, ale tu nawet nie było pytania, więc strzelili sobie w stopę, bo miejsce jest taki "pół na pół". Ma swoje plusy, więc nie byłam całkiem na nie, ale te ichnie plany bez szacunku dla moich przechyliły szalę minusów. Nie wiem, może ja mam inną wrażliwość, ale pływając w cukrze (sporo komplementów dla mnie) wyczułam wielką pogardę dla nas. Ja godzę się na sporo rzeczy ze strony podopiecznych, w końcu to chorzy ludzie, ale rodziny chyba są zdrowe? Nikt mnie nie obraził, nie krzyczał, całe popołudnie było słodkie jak ulepek, ale pozostawiło spory niesmak @NNNdanutasprawdziłam wczoraj korki w umywalkach , kamień, brud i inne rzeczy. Ale nie wiem jakie korki mam w domu. Ja wlewam odrobinę płynu do WC przy sprzątaniu, ale nigdy ich jakoś specjalnie nie czyszczę. Wyjątkiem jest prysznic, tam regularnie zaglądam, bo mam dłuższe włosy i od czasu do czasu przetykam odpływ. Chyba nie uniosłabym takiej kontroli, ja teraz od zera do stanu głębokiego wk...nia potrzebuję trzech sekund. Musisz być niesamowicie spokojnym człowiekiem. Miłego dnia dla wsiech.
-
Oczywiście, że przetrwamy. Moja podopieczna przy dzieciach lekko odlatuje. Jak jesteśmy same to nie jest tak źle. No ale dzieciątka kole 70, więc wicie rozumicie. Co do wojowania to myślę tylko ograniczyć te wycieczki, a pomiędzy to spacer. Wózek jest ciężko i czuję w plecach te wycieczki. Nic to zostało 5 tygodni i troszkę.
-
Dzień dobry. Nie mogę spać na tym zleceniu. Niby wszystko jest ą, ę ale którędyś energia ze mnie ucieka. Ja się chyba nie nadaję do wielkiego świata. Podopieczna chce prowadzić życie jak przed chorobą, ale dla mnie "spontaniczna wycieczka" oznacza mnóstwo pracy bo trzeba do samochodu wsiąść, wózek wrzucić do bagażnika, wysiąść, wózek z bagażnika, obejrzeć "spontaniczny powód" wrócić i znów podopieczna do samochodu, wózek do bagażnika, a pod domem ...a wszystko trwa godzinę , bo pipi nie poczeka. Migam się jak mogę, ale "kochane dzieci" utwierdzają mamę, że może jak dawniej wszystko robić, bo przecież ma pomoc. I zaś muszę na wojenkę wrócić. Ja chcę spokojną, przysypiającą podopieczną najlepiej z pampersem. Mogę nawet mieć mniej kasy na zakupy, ale nade wszystko cenię sobie święty spokój, a tu tego nie uświadczysz. Zostało mi jeszcze pięć tygodni, mam nadzieję, że pogoda się popsuje i będziemy jak "człowieki" siedzieć w domu. Miłego dnia.
-
Ja już chyba jestem .
-
Dzień dobry. Pokój na poddaszu w czasie upału to jest to!!!!! Modlę się o ochłodzenie. Miłego dnia.
-
@INEZ rodzina niemiecka ma umowę po niemiecku i dobrze wie co nam wolno, a co nie. Co prawda dotychczas widziałam tylko dwie umowy, ale było w nich i o pauzie (2-3 godziny), przerwie nocnej minimum 11 godzin, jeden dzień wolny (albo w miesiącu albo w tygodniu) i nie więcej jak 40 godzin pracy tygodniowo. Podejrzewam, że synowa testowała granice. Wystarczy przeczytać strony internetowe niemieckich agencji. Na stronie agencji, która współpracuje z rodzinami niemieckimi jest jak byk napisane to co powyżej (bez tych 11 godzin nocnej przerwy). Zabawa zaczyna się przy podliczaniu tych mitycznych 40 godzin. Prawie zawsze spotykam się ze zdaniem, że wspólna kawa, oglądanie telewizji czy siedzenie z pdp na tarasie to nie praca. W razie dyskusji, zawsze mówię, że skoro mam wolne (nie praca- wolne) to chętnie przejdę się po okolicy. Zawsze skutkuje, ale być może nie trafiłam jeszcze na beton.
-
Dzień dobry. Pokój mam na poddaszu i nagrzewa się jak piekarnik. Niby nie ma okien dachowych, ale i tak jest gorąco. My też mamy dom z poddaszem użytkowym (taj jak tu) , ale dobrze zaizolowany nie nagrzewa się jak konserwa. Jeszcze pięć tygodni i być może dzień lud dwa. Jak się ochłodzi to nie będzie tak źle. Miłego dnia.
-
Z gównem mam do czynienia regularnie, ale rozmawianie o tym godzinami spotkało mnie po raz pierwszy .
-
To chwała bohaterkom to trochę o mnie? Tylko czy to aby na pewno komplement????? Ktoś napisał, że jest nas legion. Ja myslę, że takie dyskusje toczą się jak Niemcy długie i szerokie . Dla mnie to jest tak egzotyczne, bo pod koniec szóstego roku "kariery" po raz pierwszy mam z tym do czynienia. Jutro się będzie działo. Jedziemy do Fußpflege. Razem. Jedno wiem na pewno. Nigdy więcej roboty z samochodem, a i "jaśniepaństwo" będę omijać szerokim łukiem. Codziennie muszę tłumaczyć dlaczego nie pojedziemy do restauracji na spotkanie z Frau X,Y czy Z. Albo przynajmniej na wycieczkę. A mnie cierpnie skóra jak pomyślę o wsiadaniu i wysiadaniu z auta. Pojedziemy tylko tam, gdzie jest konieczne. Resztę niech robi kto inny. Nawet nie mam kogo zapytać, czy te fajfy to na serio czy tylko zwidy chorej głowy. "Królowa Stelli" jest dla mnie ciut niewiarygodna. Taka trochę z gatunku samochwała , więc pytać nie chcę. Zrobię po swojemu i git.
-
Powoli wyrastam na specjalistkę od kupy. Najpierw rozmawiamy teoretycznie, potem są "zajęcia praktyczne" a na końcu muszę zameldować efekty tychże. Dziś zaproponowałam, że zrobię zdjęcie i pokażę, ale usłyszałam "a fe" . Mnie tu już nic nie zdziwi. Jeszcze miesiąc i troszkę mi został, a potem pewnie będę się z tego śmiać?
-
Dzień dobry. Moja podopieczna straciła zegarek (poszedł do naprawy) a tym samym poczucie czasu. Już drugi dzień wstaje skoro świt żeby nie zaspać . Tak normalnie to jarzy, że kole 8 wstaje na śniadanie. Służba naturalnie wcześniej. Wczoraj zajmowałam się regulacją ruchu w naszym miasteczku. Wyruszyłam naszym wehikułem do Lidla na drugi koniec miasta. Korki były w całym mieście , w sumie to nie wiem dlaczego, bo ja jechałam pierwsza . Wiem już, że jak już wyruszę z ciasnego podwórka to potem już leci. Najgorsze jest wyjeżdżanie pomiędzy tymi ich ulubionymi murkami, których w lusterku nie widać, a zaparkować trzeba na żyletki. Dziś mija tydzień od wyjazdu z domu. Miłego dnia,
-
Możesz na priv zdradzić kogo omijać? Ja chyba ostatni raz jestem z moją. Wyżej finansowo już nie podskoczę, a stawka d**y nie urywa. Zus też taki sobie. Tylko, że ja z tych trochę bojących. Jak muszę to walczę jak lwica, ale jak nie muszę to najchętniej schowałabym się w mysią dziurę i tak kwitnę szósty rok w jednej agencji. Muszę mieć umowę ciągłą, nie tylko na wyjazd.
-
Jestem koło Ulm, ale dom jest na szczycie góry, a miasto w dolinie. Nie mam zaufania do samochodu, wszystko klekocze, więc zima odpada. Pozytyw to wszędzie 30 albo 50, więc dam radę .
-
Dzień dobry. Dzień świstaka czas zacząć. Miłego dnia.
-
@sayonara 52 jestem zmęczona. Nie rozumiem dlaczego to nikomu do teraz nie przeszkadzało.
-
To że wszystko obiecali nie znaczy, że tak zrobią . Swoje już ugrałam, m.in. te zaległe recepty, szykowanie leków i pełna gotowość "plackowa" poszły na aut. Bez reszty przeżyję. Nie wiem czy wrócę, bo tu jest sporo jeżdżenia, a teren górzysty.
-
Dzień dobry. Może to moje nowe miejsce nie będzie takie złe? Dziś przyjechała decyzyjna córka z urlopu i po kolei odhaczyłam wszystko co mi się nie podoba. W związku z tym rodzina bierze na siebie recepty, więc nie będę musiała bujać się po kilku lekarzach, zamówione są już rękawiczki w wystarczającej ilości, wyznaczona osoba do rozkładania leków. Nie muszę być przygotowana na ewentualnych gości, którzy przyjdą albo nie przyjdą, będą jedli ciasto albo nie. Postawiłam sprawę jasno, że jeżeli przy niezapowiedzianej wizycie chcą raczyć się ciastem, to powinni je ze sobą przynieść. Będzie zamówiony Pflegedienst do kąpania pdp, a do czasu załatwienia formalności pomagać będzie mi córka albo zięć. Sama nie będę tego robić, bo łazienka nieprzystosowana, a pdp bynajmniej nie chucherko. Córka z ADHD wyjechała, a podopieczna z marszu wyspokojniała. Może mnie karnie relegują, ale to co chciałam to uzyskałam. Jeżeli okaże się, że to były tylko czcze obietnice to zacznę szukać pracy. Ja nie mam nic do stracenia.
-
@Afryka, @hawanaproblem w tym, że tu nie jest źle, ale tak upierdliwie. Żeby sprostać wymaganiom jaśniepaństwa musiałabym być nie tylko perfekcyjną panią domu, ale super kucharką, super ogrodniczką, wypiekać wielopiętrowe torty i nie wiem co jeszcze robić, a wszystko to pomiędzy prowadzeniem pdp do toalety częściej niż nakazuje logika. Ale jak trzeba czasu na dotarcie do tejże, a pampersa niet to w sumie się nie dziwię. Podopiecznej się nie dziwię, bo córce już tak. Jako, że jestem wredna z natury to po pierwsze primo NIE UMIEM piec, zajmować się ogrodem (zgodziłam się na podlewanie), nie jestem profesjonalną kelnerką i jak ktoś umie tę szczerbatą porcelanę rozstawiać ładniej to ja chętnie się poprzyglądam. Po drugie primo odgruzowałam (dosłownie) lodówkę i częściowo kuchnię, wymyłam łazienkę i kibelek, ale w całej reszcie "rezydencji" będę utrzymywać to co zastałam. Może poprzeganiam kurze miotełką. Noce przespane, podopieczna raczej miła, chociaż ma gorsze chwile, a po tym co zastałam wnoszę, że żadna z poprzedniczek specjalnie się nie wysilała i dobrze. Ale bestie próbują, a nuż trafi się naiwna co ogarnie wszystko. Te boleściwe westchnienia, przewracanie oczami będę długo pamiętać. Kasa na zakupy dobra, do sklepu niedaleko, więc pójdę z buta, to prehistorycznym wehikułem pojadę tylko cztery razy albo pięć razy. Pani ę, ą i trzeba zaliczyć pazurki i fryzjera i lekarzy różnych maści. Potrzebowałam takiej nauczki, by wygonić ze mnie szczerą Kaśkę, która uparcie siedzi w środku. Ja założyłam, że poprzedniczka faktycznie zaniemogła, co po części jest prawdą, ale tylko po części. Straciłam instynkt samozachowawczy przez to ostanie zlecenie, które wydawało mi się wkurzające. Dziś wiem, że było całkiem ok. Nic to, do końca września niedaleko, odpękam. Poza tym po tym co czytam, co dzieje się u niektórych, to ja mam wakacje . Dziękuję za wsparcie . W poniedziałek nowy tydzień bez "pomocy".
-
Dzień dobry. Od środy jestem w nowym miejscu i mam mocno mieszane uczucia. Niby nie ma tragedii, ale do dobrego miejsca też daleko. Na razie jest jeszcze córka pdp (do jutra ) , więc jak będzie na co dzień to dopiero zobaczymy. Wiem jedno, nigdy więcej miejsca gdzie ktoś zjeżdża na CITO, bo to może być zawsze drugie dno. Żadnego auta więcej, bo od zabytków jest muzeum motoryzacji, a lekarz, fryzjerka, specjalistki od pazurków dolnych i górnych mogą się pofatygować do klientki. Z resztą to trochę dużo obowiązków jak na służbę domową . Jeszcze się rozglądam, ale wychodzi na to, że strzał stulecia to nie był. Swoje trzeba odpękać i spadaaaaaaać.
-
Dzień dobry z małego busa. Siedzę sobie pomiędzy dwoma paniami, komfort mniej więcej z gatunku " śledzie w beczce". W drodze dowiedziałam się, że "jestem od kolegi któremu nie opłacało się po mnie zajechać". Pan kierowca non stop rozmawia przez telefon, przyjmuje zamówienia i w ogóle fajnie jest. Jestem jedyną osobą w pasach (oprócz kierowcy). Wiedziałam, że nie lubię małych busów ☹️. Poza tym wszyscy zdrowi.
-
A diabeł dzieci pokołysze
-
Specjalnie napisałam innym pismem tego WALTERA od cierpień. Wiem, że to błąd.
-
No to ja biorę 100 % tego co napisałaś . Forum cenię za to, że jest. Fajnie to ujęłaś, że "JEST NAS LEGION ". Ja się zmieniłam, może "zdziwaczałam" było trochę za ostro, ale co można powiedzieć o sobie, jeżeli w De i w domu potrzebujesz minimum tygodnia żeby wejść na właściwe tory?