Skocz do zawartości

Maria Jolanta

Usunięty
  • Postów

    10048
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

  • Wygrane w rankingu

    33
  • Żetony

    0

Treść opublikowana przez Maria Jolanta

  1. To się je ? Bo jak nie jest do jedzenia to mnie nie interesuje. A te koraliki od Bahija to sama sobie zrób. To proste. Wczoraj jak jakaś porąbana oglądałam telewizję do prawie pierwszej w nocy. I doszłam do wniosku że Indiana Jones mówiący po niemiecku jest wyjątkowo głupawy. Dzień Dobry. Dzisiaj dziwny dzień bo bez obiadu. Jedziemy do okulisty i sporo czasu nam zejdzie.
  2. Podkłady kolejowe są zabezpieczane taką wściekłą chemią że powiedz znajomemu że mu życie uratowałaś bo by się potruł.
  3. Dawaj ! Jeszcze z tego nie robiłam. Jak załatwisz to Ci w odwecie machnę firankę albo obrusik. Z dziwnych rzeczy to robiłam ze sznurka wędliniarskiego.
  4. @violka, weź na bazę coś z plastików, szmaty i cement. A jak będzie lato to weź wielki liść łopianu, uformuj misę i zrób piękny odlew.
  5. Twoja-moja nie przejdzie. To musi być wściekle twarde drewno albo specjalnie zaimpregnowane żeby po kilku latach się nie rozpadło. A jak będziesz kupować to kup więcej i zrób ścieżkę w ogrodzie.
  6. Ni dy rydy. Następnym razem robię obrusy, chyba że w ramach relaksu machnę firankę. Teraz niestety nie mam białego kordonka a waniliowy zejdzie mi na obrus na ławę. Zresztą w planach jeszcze 3-4 sweterki.
  7. Robisz filetem główną część ta wstawka na górze to taki wzorek z pęczków robiony na dwie raty. Najpierw po dwa pęczki łączone górę, w kolejnym rzędzie następne dwa pęczki wbijane w łączenie tych dolnych. W zależności gdzie to pierwszy albo ostatni słupek zastępujesz 3 o.ł. Edit. Górną część pęczków rozdzielasz taką ilością oczek łańcuszka o ile zaczynałaś robić dolną. Płatki kwiatów to wzorek na listki do koronki irlandzkiej. A łączyć wszytko tymi gałązkami z pęczków i dopasować sobie wielkość oczkami łańcuszka.
  8. Ja z rysunków noga jestem, nawet jak wnukom rysuję psa to mówią że to koń, a jak kota to mówią że to pies.
  9. Główna część to filet, kółeczka normalne tylko na końcu oszukane pikotki. Gałązki to pęczki a płatki kwiatów to półsłupki wbijane pod tylną nitkę, albo reliefowe, musiałabym spróbować.Do kulek lepiej dać plastikowe koraliki bo z samego kordonka za lekkie a ze szklanymi za ciężkie.
  10. Pożyczę Ci moją walizkę. Rekord !!! Teraz zostawiłam w domu bo nie tylko obciach mieć walizkę większą niż największa jaka istnieje ale wtargać tego grzmota po schodach na trzecie piętro w starym budownictwie to nie lada wyczyn. A na serio to naprawdę chyba największa walizka jaka istnieje na świecie. Teraz mam wielką ale razem z kółkami schowa się do tamtej. W tą czarną to spokojnie dwie dorosłe osoby się zmieszczą.
  11. Skopiowane z FB. Teraz o kici kici ; Posiadam. Wróć. Moja żona posiada kota, rasy kotka, rasy czarnej, rasy ze schroniska, rasy małe kocię. Guzik by mnie to obchodziło gdyby nie fakt, że jest małe, że chodzi to to bez przerwy za mną i trzeszczy - a to na ręce, a to żreć, a to trzeszczy dla samego trzeszczenia, zupełnie jak jej pani. Generalnie pogłaskać mogę, kopnąć jakąś rzecz, która leży na ziemi żeby kot za nią biegał też, niech chowa się zdrowo do czasu, aż raz zapomnę zamknąć terrarium i zajmie się nim mój wąż, reszta to nie mój problem. Ale do czasu. Staje się to moim problemem gdy moja współmałżonka udaje się w celach służbowych gdzieś tam na ileś tam. I spada na mnie karmienie, wyprowadzanie i sprzątanie po tym całym tałatajstwie. Jako że to zawsze lekko olewam i robię wszystko w ostatni dzień przed powrotem małżonki nie nastręcza mi to wiele problemów. Kot jest od niedawna i od niedawna jest nowy zwyczaj - niezamykania łazienki, gdyż w niej znajduje się urządzenie zwane potocznie kuwetą, do którego kot robi to samo co ja w toalecie, czyli wchodzi i może spokojnie pomyśleć. Mnie jednak uczono całe życie zamykać te cholerne drzwi do łazienki za sobą, więc stale żona mi trzeszczała, że kot tam nie może wejść i „myśleć”. Ja jestem stary i się nie nauczę, poza tym mieszkam tu dłużej niż ten kot, sam dom stawiałem, moje drzwi, mój kibel, wypierdalać więc. I postawiłem na swoim. Od jakiegoś czasu kot chodzi do toalety razem ze mną. Jak nie ma małżonki to musi zazwyczaj czyhać na mnie albo miauczeć coby przypomnieć, że trzeba mu łazienkę otworzyć, bo jak jest żona to ona ma już w biosie zaprogramowane - ja wychodzę i zamykam, ona idzie i otwiera, żeby kot mógł wejść - taka technologia po prostu. Czasem kot skacze na klamkę, ale ma jeszcze zbyt małą wyporność i zwisa na niej bezradnie. Jednak jak moja żona będzie nadal go tak karmić- to w szybkim tempie będzie za każdym razem klamkę upierdalał - a wtedy wiadomo - wąż. Dobrze więc, uporządkuję: żona - delegacja, ja - praca. Wracam, wchodzę do domu, kot przy drzwiach do łazienki skwierczy, bo jak wychodziłem to zamknąłem za sobą. Ok, kotku mnie się też chce. Idziemy razem - ja toaletka, okienko uchylam, papierosik (bo żona będzie za trzy dni - więc spokojnie wywietrzę) kotek swoje, ja przez okienko spoglądam, jest cudnie. Kotek wskakuje na kaloryfer, na parapecik i patrzymy razem przez okno. No cudnie. Kot skończył dawno, ja teraz, pet do muszli, spuszczam wodę, a ten mały skurwiel jak nie śmignie i sru za tym petem z tego parapetu i do kibla. Zakręciło nim dwa razy i kota nie ma. Nawet nie zdążył miauknąć. No ja *ocenzurowano*. Nie ni ch*ja to niemożliwe jest. Przecież nawet taki mały kot jest ku*wa za duży, żeby przejść tym syfonem. Ale słyszę tylko pizdut - oż ku*wa, no to nie mogło mi się zdawać - coś ciężkiego poszło w pion. Ku*wa, wszyscy święci w trójcy jedyny Boże, ukazali mi się przed oczami. Kot ku*wa popłynął wprost w odmęty prawego dopływu królowej polskich rzek. Lecę ku*wa na dół do piwnicy, choć może powinienem od razu do schroniska, zanim wróci moja żona - nie ma wafla, znajdę jakiegoś małego czarnego skurwiela z białą krawatką, nie było jej kilka dni, może się nie połapie. Ale ch*j, najpierw do piwnicy - zbiegam po schodach, słucham - coś drapie w rurze, pion, kawałek płaskiej rury - miauczy - jest, ku*wa, żyje i nie poleciał do sieci miejskiej. Nawet jak teraz zdechnie to ch*j, przynajmniej będę miał jego truchło i powiem, że kojfnął z przyczyn naturalnych albo tylko lekko nienaturalnych, bo przecież mi baba nie uwierzy za ch*ja trefla, że kot sam wpadł do kibla. Ale na razie drapie i żyje. Znalazłem taki wziernik, gdzie można zaglądnąć do tej rury i wołam. Kici, kici! Ni ch*ja, nie przyjdzie, wołam, wołam, a ten ku*wa głąb zamiast przyjść do mnie to ku*wa chce iść tam skąd przyszedł, czyli do góry w pion. Ja go wołam, a on do góry drapie. I udrapie, udrapie kilkanaście centymetrów i zjazd w dół. No pojebało i mnie, że tu stoję i jego (kota) Tak przez pół godziny. Prosiłem, wołałem, błagałem, groziłem, wabiłem żarciem i ni ch*ja, uparł się i nic tylko rurą do góry z powrotem do kibla. Za daleko, żeby włożyć rękę, grabie czy cokolwiek. Jedyna metoda - fight fire with fire - ogień zwalczaj ogniem. Zatkałem tę rurę przy wzierniku deszczułkami, których używam na podpałkę do kominka, żeby kot nie popłynął już nigdzie dalej i z buta na górę do kibla - geberit i woda w dół - bombs gone. I bieg do piwnicy. Po drodze słyszę jak się przewala po rurach - podziałało. Wbiegam do piwnicy i ku*wa koniec świata. Nie ma moich deszczułek - no może z jedna, cała prowizoryczna tama poszła w ch*j i kota też nie słychać już. Ja *ocenzurowano*. Ku*wa, gdzie ta rura teraz idzie - coś mi świtnęło, że kanalizacja w ulicy, dom od ulicy ze 30 metrów - może nie wszystko stracone i gdzieś się zwierzak zatrzymał po drodze. Biegnę na ulicę, jest studzienka - mam nadzieję, że to od mojego domu. Ni cholery jej nie podniosę. Ciężka jak szlag i nie ma za co chwycić. Powrót do domu i pogrzebacz od kominka, tym może uda się to podważyć. Ni cholery - najpierw ugiąłem, potem złamałem żelastwo. Myśl! Auto stoi na ulicy - mam pas do holowania, może uda się to szarpnąć. Hak, pas, wsteczny - poszło, aż zakurzyło. Po jaką cholerę takie te wieka robią ciężkie. Smród jak cholera, ale złażę tam - ciemno jak w dupie, rura jest, wygląda, że idzie od mojego domu. Latarka. Ku*wa, mam w aucie, ch*jowa, ale może starczy. Włażę po raz drugi- smród mnie już nie zabije - przywykłem po chwili. Zaglądam i jest, oczyska mu się tylko świecą. I znów ta sama bajka. Kici, kici, kici, a ten mały skurczybyk spierdziela w drugą stronę. No ja *ocenzurowano*. Szlag mnie trafi. Długo tu nie wysiedzę, jest zimno, śmierdzi, a na dodatek ktoś mi zwali tę pokrywę na łeb i moje problemy się skończą jak nic. Nie chcesz po dobroci, to będzie po złości. Do domu, po brezent. Wyłożyłem dno studzienki, tak by mi nie wpadł głębiej. Zużyłem wszystkie taśmy samoprzylepne, plastry, żeby nie wpadł do głównej nitki kanalizacyjnej. Zaglądam co chwilę do rury, ale słyszę tylko miauczenie i nic nie widzę. Poszedł gdzieś w pizdu. Jeszcze tylko trójkąt, żeby nikt się w tę otwartą studzienkę nie wpierdolił, bo na ulicy ciemno. Sąsiad, ku*wa, ciekawski, widziałem żłoba jak patrzył przez okno, jak próbowałem pogrzebaczem podnieść wieko. Nie przyszedł pomóc, a teraz ch*j złamany stoi i się dopytuje. Co mam mu ku*wa powiedzieć? Że przepycham kotem kanalizację? Idźżesz w ch*j, pacanie. Powiedziałem mu w końcu, żeby poszedł do domu i pozatykał sobie też wszystkie otwory, bo na początku osiedla była awaria i wszystkie ścieki się wracają i wybijają w domach - a ten baran się przestraszył, poleciał i przed swoim domem siłuje się z pokrywą. Niech ma za swoje. Wracając do kota - bo menda tam siedzi i nie chce wyjść. Mam wszystko gotowe, więc do domu, jedna wanna, druga wanna, koreczek i napuszczam wodę. Papierosik i czekam pod studzienką, bo nuż mu się zmieni i wyjdzie dobrowolnie. Ku*wa, drugi sąsiad przyszedł - po pięciu minutach następny odmyka wieko, teoria samospełniającej się przepowiedni działa - ku*wa, ludzie to są barany. Idę do domu, obie wanny pełne, ognia - spuszczam wodę z wanien i dokładam dwa spusty z dwóch spłuczek z domu. Nie ma ch*ja, to go musi wygonić albo utopić. Lecę na ulicę, woda wali na brezent aż huczy, a tego skurwiela dalej nie wylało z kąpielą. Ku*wa mać, urwało się wszystko w pizdu i popłynęło, bo ileż to utrzyma tej wody. Brezent, taśmy, plastry, sznurki - w ch*j - jak się to gdzieś przytka, to będę miał przejebane. Znowu do domu po drugi pogrzebacz, bo trzeba zamknąć ten pierdolony dekiel. Wchodzę - a ten skurwiel kot tarza się w sypialni po łóżku. No ja *ocenzurowano*! Jak on ku*wa wyszedł, którędy? Ano ku*wa wziernikiem w piwnicy - zostawiłem otwarty. Ja ku*wa stoję i marznę a ten gnój tarza się w mojej pościeli. Zajebię. Przerobię na pasztet. I jeszcze z radości włazi na mnie. Ku*wa mać. Przynajmniej kuleje. Straty: zajebane łazienki, w obu przelała się woda z wanien, zajebana piwnica, bo zostawiłem otwarty wziernik i duża część wody poleciała na piwnicę. Pościel w sypialni do wyjebania, brezent z reklamą firmy - poszedł w ch*j, latarka - w ch*j, pogrzebacz w ch*j. Afera na ulicy jak ch*j
  12. @jolantapl., koniec Twojej wypowiedzi to kwintesencja postawy jaką powinna mieć każda opiekunka. Jakakolwiek by nie była zmienniczka to nie można o niej źle mówić zwłaszcza podopiecznym czy ich rodzinom. To konieczne !
  13. W takiej gołoledzi kiedyś autkiem jechałam, bywało że na zielonym świetle ani jedno autko nie dało rady przejechać. Podkładałam pod koła gazety i zjechałam na pobocze. Do domu dotarłam tramwajem i to był genialny pomysł bo wieczorem w radio mówili że moją trasę samochody pokonywały ponad 4 godziny.
  14. Dzwoń do agencji i powiedz jak jest, tak być nie powinno. Może postaraj się by podopieczna nie dosypiała w dzień to wtedy noce będą spokojniejsze?
  15. Witajcie. Może się przyda kalendarz z zakazem handlu w niedzielę.
  16. Ze trzy lata temu chciałam pokazać wnuczce jak się skacze w gumę i aż się sama zdziwiłam. Miałam grację ciężarnej słonicy.
  17. No to ja bym chciała takie sny zamiast mojej nauczycielki z polskiego z podstawówki. Na dodatek miałam jej uszyć sukienkę.
  18. @Marianek ma rację. Nie kocha się ludzi dla ich zalet ale pomimo ich wad.
  19. A wiesz że mnie też kiedyś zapytano o zdjęcia z podopiecznymi i byłam w szoku ! Po co im to ? Chyba po to by przesłać kolejnej rodzinie ale ja na pewno bym takiej opiekunki nie wybrała do swojej rodziny.
  20. Witam porannie. Po ciastach zostało tylko wspomnienie i okruszki pod stołem. Za to mydła i cukru jest pod dostatkiem. Paskudny sen miałam zaraz jak zasnęłam, wytrącił mnie z równowagi i potem długo nie mogłam zasnąć. Może nie straszny ale jednak nieprzyjemny bo ja w nim byłam ta niedobra... Dobrze że to już nie jest wróżba na jakiś miesiąc nowego roku.
  21. Jesssssooooo ! Zabrać stąd te wariatki i od razu do psychiatryka ! Tam dopiero będą miały cyrk.
  22. No właśnie @Heidi puśc go nie bądź taka zaborcza !

O nas

Forum Opiekunkaradzi.pl służy Opiekunom osób starszych już 8 rok. W tym czasie napisali oni (Wy) 356 tysięcy postów w blisko 49 tysiącach tematach, tworząc ogromne kompendium praktycznej wiedzy o pracy w opiece w Niemczech i Szwajcarii. To przy wsparciu Społeczności forum powstały Stelomierze, Rankingi opinii, Mapa Opiekunów i pierwszy w branży opiekuńczej multiFormularz, pozwalający aplikować jednym kliknięciem do wielu agencji na raz, będący uzupełnieniem działu pracy, w którym oferty pracy w Niemczech, Szwajcarii, Austrii i we Włoszech publikuje ponad 50 sprawdzonych i polecanych firm i agencji pracy. 

logo-opiekunka1.png
Wszelkie prawa zastrzeżone 2015-2023 Opiekunkaradzi.pl 

Polityka prywatności i cookies  |  Regulamin Kontakt  |  Reklama i HR - cennik


×
×
  • Dodaj nową pozycję...