lucinda

jak dla mnie rewelacyjnie prawdziwe i bolesne

niestety nasza narodowa przywara... ale na pocieszenie....z nosami w gore w kazdym landzie mozna spotkac

siemka kolezance.. jakos cie malo bylo ale rozumiem rozumiem chwila na forumkowanie tez wazna chociaz nawet jak krociutka jest

yyyyyy?????? w kassel bylismy ze znajomy w calden na zarelku ot tak wolny oddech od tyrana ...my kobiety standard ale maz tej znajomej zamowli ichni zilc ...z ziemniakami i papryka...to niby mieso wyglado jakby ktos zwymiotowal..zajadal sie a mnie sie cofalo

masz 3 wanny????

wole...slowo dopasowuje do potrzeb..lagodniej brzmi..

no bo to takie przeslanie...blisko ciala...widac..nie widac...widac ...nie widac

to zadna ujma...wiesz ze lekarz na etacie na starcie ne zarobi tyle co w opiece ...liczac w euro... grunt ze praca sprawia satysfkacje

jutro jak wspomnialam goscie goscie...z danii czyli ichnia..."spadajaca gwiazda" a po naszemu chleb tostowy podzielony na pol jedna kanapaka z filetem z fladry obsmazony w panierce na to krewety majonez...duuuuuzo polskiego mayo kropla kawiru do deko i oczywscie wariacje z zielona salata w roli glwnej a druga polowka...sos musztardowy na slodko losos wedzony cytryna siekana czerwona celbulka i kawiro ale tu juz zdecydowanie wiecej.... ja nie zasiadam do stolu...nie chce to raz a dwa ze ni w zab ichniego jezyka nie kumam wiec zajme sie babka szogun se pogada a ja pozrem swoje warzywa....nie wiem jeszcze jakie...trawy narwe to w przerwie szybko poki leki zaczna dzialac znikam pa kochani

no to wracaj ale....przez gdansk bo ja wtedy juz bede sie szwnedac na swoim terenie czyli moja plaza na stogach...dabki za daleko podobnie jak chalupy

bozko droga....reguly sie...lamie...podobnie ja zasady....wtedy zycie smakuje najbardziej

pomruczlam i do pracy sie zabieram mam jutro dzien pelen wrazen...od samego rana po wieczor...a potem padne jak berta...i zasne... w tzw miedzyczasie siie bede meldowac a poranna kawusie oczywiscie wysiorbe z towarzystwem po fachu kto stawia jutro.....kawe? k

oczywiscie...rower

mowilam ze styki mam popalone...juz zakumalam o co kaman bylo

ddawaj.. jak wpadlam w odwiedziny pod hann muenden to sie nie udalo...teraz jestem dalej wiec..tym trudniej...rowerowo dawaj..jestem do 14 sierpnia kierunek..na berlin

z reguly w dlon

nie takie przeslanie bozko droga...cos do kawy a o bez to kolega napisal...ja tylko ze na kawe za pozo

przy takiej temperaturze to nawet czlowiek zimna nie poczuje co najwyzej lekki przeciag tudziez zefirem na skorze

alez skad....to kwestia spotkania sie w drugim czlowiekiem

na kawe za pozno...ale cos do kawy i owszem...

mnie bozka iskrzy od tygodnia....ostanio jak zblizal sie moj zjazd to nawet mnie liscie na balkonie denerwowaly ze w nie ta strone rosna...dobrze ze szogun wyjazd robi za tydzien bo bym go rozniosla...rower pomaga polowicznie sie wyladowac, ale sama wiesz ze nadal nie jest sie u siebe

kelner tez ma pugilares na napiwki

no to ja wejde...z talerzami i daniem...zrobie wrazenie ...roboczo co nie?? a ze krewetki w sosie chili beda wiec jakby cos mialo kapnac to plamy nie bedzie w torebce bede miala widelczyki ....bo jutro zabawe z owoacami morza wszelakiego rodzaju

wiesz ja podwojnie przegrzana...po wczorajszm rowerze iw tym upale to faktycznie moze jakies spiecie mi sie zrobilo