Miejsce w szeregu i dwa zdania jeszcze o pannie wolontariuszce.
Wczorajszy dzień był średni,pogoda koszmarna:(Wszyscy do obiadu snuli się jak pijane muchy,masakra.Lało,grzmiało,ciśnienie spadło,łeb napitalał a pampki nie czekały niestety, na poprawę :(No i zmiana piętra ,tym razem z Elą,zwaną w kuluarach Zasadniczką....Przypadło mnie karmienie przez PEG.Nie pamiętam,kiedy ostatni raz to robiłam,na pewno więcej jak 10 lat temu/w Niemcowie ani razu/ i kurna ,normalnie zapomniałam, o co kaman,ha ha ha Musiałam się dobrą chwilę zastanowić od czego zacząć:)Ale te wszystkie medyczne czynności ,to jak jazda na rowerze,nigdy się nie zapomina:)Na wszelki wypadek Ela nade mną stała,żebym jakiego babola nie strzeliła.:)Kąpiele nas niemal ominęły, bo na 4 panie,3 odmówiły,tylko jedna nam została do kąpania w łóżku i tę wypucowałyśmy elegancko:)
W sumie od jakiejś trzeciej to już spokój był.Zakłóciła go rozmowa z p.dyrektor.A zaczęła się niewinnie tak...Skończyło się puentą podumowującą,że najpierw należy coś od siebie dać a potem negować decyzje dyrekcji.Nie,nie ,tym razem milczałam jak głaz:)Koleżanka Zosia grzecznie zapytała o sens wolontariatu tak niedoświadczonej osoby, jak nasza Panna W.I usłyszała właśnie to ,co powyżej oraz ,że Panna przychodzi w czasie wolnym i w związku z tym może robić co chce i zajmować się kim chce....No,nie wiem....w szpitalu to oddziałowa lub ordynator wyznaczał zadania dla wolontariuszy.Tu dyrekcja dała wolną rękę i coś mi mój nos mówi ,że będą z tego tylko problemy .A to dlatego ,że Panna zajmuje się od paru dni tylko rozmową z jednym ,dość młodym mieszkańcem....Jak się chłop w niej zakocha ,to będą kłopoty:(Ale siedziałam sobie cicho za zasłonką w dyżurce i ani pisłam.Kiedy dyra pojechała do domu wreszcie,Zocha wściekła powiedziała,że żeby skały srały nigdy więcej się nt temat nie wychyli.Oraz,że własnie się po 14 latach pracy przekonała ,gdzie jest jej miejsce w szeregu...Również nie zamierzam się wychylac w temacie,chyba że zdarzy sięcoś ,co będzie szkodziło mieszkańcom.Wtedy na pewno.
Żeby nie musieć pracować na nocki musiałam napisać podanie.odpowiedzi nie ma jeszcze ,a przyjmując się do pracy zapewniono nas ,że będziemy pracować na jedną ,dzienną zmianę.Mam nadzieję ,ze to nieszczęśne podanko to tylko formalność i podkładka.Nie mam ochoty na noce pracować,nie te lata a i cały grafik by się nam rozwalił:(
Naskrobałam,teraz lecę kafelki pucować.Jutro,mam nadzieję ,dokumentacja foto z rewolucji kuchennych:)
- 5
5 komentarzy
Rekomendowane komentarze