
a...o
Typ zawartości
Profile
Forum
Artykuły
Blogi
Poradniki
Sklep
Galeria
Treść opublikowana przez a...o
-
Ja też dużo się nie udzielam. Bardzo lubię dyskutować, ale dyskusja pisana czasami wymyka się spod kontroli. Jeżeli siedzisz z rozmówcą twarz w twarz to masz jakąś kontrolę nad rozmową. Możesz skontrować, wytłumaczyć czy dać się przekonać. Na forum można dostać po głowie za "niewinność". Czasami mamy dobre intencje, a ktoś po drugiej stronie źle odbierze wpis i awanturka gotowa. Poza tym piszemy jakby w kosmos. Nigdy nie wiemy kto przeczyta nasze wywody. Na pewno trochę dziczejemy (mówię o sobie) przez tę pracę, ja nawet przez telefon już mniej rozmawiam. Wolę poczytać czy coś obejrzeć. Coraz bardziej lubię swoje towarzystwo i dobrze mi z tym. Na forum, tak jak w każdej wirtualnej przestrzeni są "pisacze i czytacze". Ja zaliczam się do tej drugiej grupy, a wiadomości od Ciebie bardzo lubię czytać. Są takie normalne, niewysilone . To się czuje. Ostatnio w towarzystwie przy procentach była dyskusja o "Cierpieniach młodego WALTERA ". Co ciekawe nikt "znawczyni" nie poprawił. Czasami lepiej odezwać się rzadko, ale na temat.
-
To ci @. Trzymaj się .
-
Jak zwykle okolice Ulm. Jakoś nie mogę się z tamtego rejonu wydostać. Nie stawiałam sprawy na ostrzu noża, ale następnym razem chyba będę zmuszona. Muszę trochę pozwiedzać.
-
Dzień dobry. Odwrotne odliczanie z lekka mnie denerwuje, ale mus to mus. We wtorek ruszam na podbój albo coś w tym stylu. Po raz drugi jadę małym busem i trochę mam stracha. Miłego dnia.
-
GENIALNE. Ja stosuję mniej odjechaną metodę, tzn. dopytuję ze stroskaną miną. Tak, a może tak, a może jeszcze inaczej? Teraz jest dobrze? Muszę mieć tylko humor adekwatny do sytuacji. Jak jestem w stanie głębokiego wk...nia to nie dam rady bawić się w te klocki.
-
Dobry wieczór. Czas w domu gna jak szalony. Już za chwileczkę będę po drugiej stronie mocy. Nowe miejsce, nowe wyzwania. Trochę mam stracha, bo zasiedziałam się u mojej ostatniej podopiecznej. Ostatni raz szukałam pracy w maju 2016, ale nic to, dam radę. Trzymajcie kciuki. Pięknie u nas, żal wyjeżdżać, ale ojro samo się nie zarobi.
-
@Basiaim u nas składa się tylko życzenia :-)
-
Trzymaj się. Nie umiem powiedzieć co jest dobre dla Twojej Podopiecznej, ale dla Ciebie takie rozwiązanie będzie łatwiejsze. Towarzyszyłam umieraniu w domu i nie jest to łatwe przeżycie. Trzymaj się .
-
Tym sposobem omijasz to co obdarowującemu jest zbędne . Ja jednak nadal jestem pod wrażeniem (pozytywnie) obdarowywania NIE KOSZTEM SIEBIE.
-
Dzień dobry. Urlop, a ja od 5 już nie śpię. SKS jak nic. Miłego dnia.
-
Dwa lata temu w De przyjechał do mnie lekarz z nocnej opieki, wezwał karetkę, byłam w szpitalu pół dnia. Dałam EKUZ i potem przyszło pocztą pismo w którym musiałam napisać, że nie przyjechałam do De w celach leczniczych. To było wszystko. Ja poniosłam koszty, bo musiałam odesłać listem poleconym z Polski podpisany dokument. Nic więcej nie płaciłam. Przy dentyście korzystam z prywatnej polisy, płacę za wizytę, a potem ubezpieczyciel mi zwraca. Przez NFZ mi się nie opłaca, bo oni mają pół roku na zwrot kasy, a mogą nie uznać zasadności. Generalnie oni wszyscy nie lubią naszego EKUZ. Zdrowia życzę
-
@Michał845 takim ludziom należy współczuć. Jak bardzo trzeba być niepewnym siebie i samotnym żeby sztukować sobie ego takimi tekstami. Ja miałam spięcie z byłą sprzątaczką jednej z moich podopiecznych. Nie odważyła się bździągwa krytykować samego sprzątania, ale miała miliony dobrych rad i drobnych sugestii co robię "inaczej niż Niemcy". Zadzwoniłam do córki podopiecznej i uzgodniłam od a do z, że "przyjaciółka rodziny" to była sprzątaczka i nie ma prawa wtrącać się do mojej pracy.
-
Zapas na koncie mamy od dwudziestu pięciu lat. Nie wyobrażam sobie sytuacji, że MUSZĘ wytrwać bo wyrwa na koncie. Myślę, że na tym polega dorosłość. My z mężem każdego roku o odrobinę zwiększamy "żelazną rezerwę". Gdzieś czytałam, że przeciętny Polak chce mieć 68000 oszczędności. Mam nadzieję, że do emerytury (prawie 10 lat) będziemy mieć odrobinę więcej . Czas pokaże, ale nigdy nie jesteśmy na debecie, więc mam czas na przebieranie.
-
@NNNdanuta @violka oduczyłam się reagować na polską mowę na obczyźnie. Najbardziej niemieccy Niemcy (przybysze znad Odry czy Wisły) nie życzą sobie kontaktu z Polakami. Cała reszta znajdzie adres przez Pflegedienst czy fizjoterapeutów. I tego się trzymam .
-
Ja bardzo rzadko łapię chemię ze zmienniczkami. Myślę, że jestem taka normalna baba. Ani przesadnie pedantyczna czy wszystkowiedząca ani totalny olewansus. I takie osoby niestety rzadko spotykam. Mam szczęście do perfekcyjno- wszystkowiedzących . Teraz zaczynam łowy i muszę przyznać, że bojam się. Na razie zarzuciłam wędkę w mojej agencji, potem poszerzę zakres, bo telefon milczy. Na razie daję sobie czas do końca sierpnia, bo muszę pomieszkać w domu. W końcu nie tylko euro jest ważne. Mamy godziny do przegadania, morze trunków do wypicia i ogólnie sporo czasu do intensywnego NICNIEROBIENIA. Praca nie zając, nie ucieknie .
-
@Afryka kariera, jak to dumnie brzmi. Mnie po 3,5 roku nawet nie zapytali czy chcę na pogrzeb przyjechać. Nie żebym chciała, ale ja zapytałabym. Dobrze, że ja złudzeń pozbyłam się jakieś pięć lat temu.
-
Mów mi siostro . Ja też mało ambitna jestem.
-
@ewal8 trzymaj się. Dużo z nami dzieje się z powodu stresu. Trzeba rękę na pulsie trzymać, ale po powrocie do domu większość dolegliwości ustępuje (przynajmniej u mnie). U mnie we wsi na zabiegi czekam około pół roku, więc nie jest źle. Trzymaj się ciepło.
-
Końcem sierpnia ruszam na podbój Germanii. Jak będzie? Zobaczymy. Dotychczas tylko raz zjeżdżałam. @AfrykaTy też nie mogłaś wrócić do swojego Muminka. Nie jestem na forum codziennie (świętujemy hucznie nasze trzydziestolecie, poza tym wróciłam trochę słaba z roboty, do tego jak zwykle lekarze i badania) i umknęło mi, trafiłaś na minę? Ja się nie boję zjeżdżania, finansowo u nas jest ok, ale jadę 24 godziny i coraz gorzej to znoszę. Pozdrawiam.
-
Dzień dobry. Jutro minie dwa tygodnie od przyjazdu do domu. Ostatnie zlecenie bardzo mnie wymęczyło, nie mogę dojść do siebie chociaż zajmuję się intensywnie NICNIEROBIENIEM. Kupiliśmy leżak, spaceruję z psem, czytam i ogólnie lenię się . Wczoraj dostałam wiadomość, że moja Podopieczna odmówiła dalszej "współpracy". Wracam więc na rynek. @Teresaddpo ponad trzech latach zaczynam od nowa. I boję się. Niby nic mnie nie jest w stanie zaskoczyć, jestem kuta na cztery nogi, ale... Daję sonie jeszcze przynajmniej miesiąc na odpoczynek i ruszam. Trzymajcie kciuki.
-
Nie było łatwo napisać co napisałam. Ja ciągle jeszcze angażuję się emocjonalnie, ale już duuuuuuużo mniej niż na początku czyli 5,5 roku temu. Staram się być, staram się najlepiej jak umiem pielęgnować podopieczną, ale jeżeli rodzina ma swoją wizję opieki to głową muru nie przebijesz. Ja przez pierwsze dwa lata po powrocie do domu byłam ciężko chora. Przeszłam wielokrotne zapalenie pęcherza, zapalenia gardła, oskrzeli i jakieś rzężenia w płucach. Musiałam przemyśleć to i owo. W związku z tym, że Niemców nie zmienię to zmieniam siebie. I od jakiegoś czasu nie przechorowuję urlopów, więc jest coś na rzeczy. Nadal zdarza mi się stanąć w obronie podopiecznej przeciwko córce. Tu nie chodzi o jakieś spektakularne rzeczy, ale o nadmierną "aktywizację" osoby, która jest jedną nogą w grobie. Czasami starcia wygrywam, czasami przegrywam, ale staram się. Ja doszłam do etapu życia, że STARAM SIĘ być dobrym człowiekiem, a z jakim skutkiem to już inna historia, ale w mojej subiektywnej ocenie nie jest źle. Trzymaj się, dasz radę.
-
Dzień dobry. Odespałam, wypiłam kawkę i siedzę zajmując się intensywnie nicnierobieniem . @foczka63 ja przyjechałam do domu i nie mam NIC DO ROBOTY i jakoś mi tak dziwnie. Od pięciu lat na moich urlopach robiliśmy to czego mąż nie był w stanie sam zrobić. Odgrażałam się, że muszę odpocząć, że rozwód i inne takie, a teraz czegoś mi brakuje . Nic to, na 30 rocznicę ślubu dostaliśmy od dzieci bon do najlepszej (chyba?) restauracji w mieście, mamy zaproszenie na parapetówkę, do innych znajomych, planuję też ugościć dzieci z połówkami. Jakoś sobie zorganizuję to nicnierobienie. @ewal8 za mocno się spalasz. Ja w Niemczech na początku pracy wylałam morze łez, walczyłam z dziećmi podopiecznych o podopieczne. Trochę łamana polszczyzna mi wyszła. Teraz już wiem, że oni inaczej podchodzą do życia, do cielesności, do chorób itd. Teraz jestem u podopiecznej z piątką dzieci. Szczerze ją kochają, ma wszystko to co potrzeba , a nawet więcej, bo zamiast licznych odwiedzin lepszy byłby święty spokój. Teraz podopieczna się "popsuła", i zredukowała jedzenie, a picie- tylko jogurt i zmiksowane owoce. Pytam, więc kiedy lekarz przyjdzie? No więc nie przyjdzie, bo nie ma takiej potrzeby. Mama ma mało ruchu, więc i jedzenia potrzebuje mniej. Kroplówki byłyby tylko dodatkowym męczeniem zmęczonego ciała. Przyszedł lekarz na rutynową kontrolę i powiedział toczka w toczkę to samo. Przy okazji dowiedziałam się, że dzieci mojej podopiecznej w dzieciństwie po różnych urazach i nie były na pogotowiu czy innym sorze. Po upadku, skaleczeniu mama rozmawiała z delikwentem, opatrywała skaleczenie czy otarcie, sprawdzała czy delikwent mówi składnie i to było tyle. My z naszym synem wiele godzin spędziliśmy na SOR, bo dziecię ciekawe świata (ścisły umysł ) miało wiele różnych pomysłów i urazów. Na szczęście nigdy żadnego złamania, raz skręcił kostkę. Na tym przykładzie można dostrzec różnicę między naszymi nacjami. @ewal8Twoja podopieczna jeżeli ma wolę życia to się podniesie, jeżeli nie-to nie. Ja już z dużo większym spokojem do tego podchodzę. Powiem więcej, może właśnie takie podejście niemieckich dzieci jest lepsze niż nasze ,emocjonalne? Mnie się wydaje, że Niemcy (trochę generalizuję, ale trudno) bardzo dbają o swoje samopoczucie. Matka nie spala się dla dzieci, dzieci nie spalają się dla rodziców. Taki program minimum. Trzymaj się.
-
Dobry wieczór. Do domu dotarłam wczoraj, ale byłam padnięta jak kawka. Coraz gorzej znoszę te 24-godzinne jazdy. A teraz jem, piję, spaceruję, bawię się z psem i nie tylko . W domu jest fajnie, bawcie się dobrze jak i ja się bawię.
-
Moja zmienniczka już prawie "stała". Drugi raz się zmieniamy. Nie jest absorbująca. Po wypiciu kawy zamyka się w pokoju i wychodzi tylko na posiłki. W sumie to mi się to podoba, ja mam ten dzień płatny i ja się zajmuję podopieczną i nie muszę dodatkowo zabawiać zmienniczki. Trochę byłam zdziwiona za pierwszym razem jak o nic nie pytała, ale poradziła sobie bez wydzwaniania do mnie, więc jest ok. Każdy jest inny i mnie to pasuje. Kiedy jedziesz do domu? Ja o 15 startuję i przez dwa miesiące zamierzam intensywnie nic nie robić.
-
@foczka63 Sindbad do Ulm przyjeżdża o 11,30, ja wybywam o 15. Mały bus był o 5, więc siłą rzeczy jesteśmy razem dużo dłużej. Ja w ogóle nie lubię dnia wymiany, ale chyba mało kto lubi.