No hej kawa zrobiona, mogę pisać. Moja ostatnia noc w Südkampen. Zgodnie z informacją od jakiejś tam lasencji z agencji, z którą rozmawiałem w piątek, gdy meldowałem że mój staruszek zmarł był przed obiadem i co teraz????, usłyszałem, że w poniedziałek mnie ewakuują do Polski lub na inną ofertę. W tzw międzyczasie syn mojego staruszka, mój gospodarz oznajmił mi, że teraz jestem ich gościem, że pewnie nie uda się firmie załatwić transportu do poniedziałku, zresztą zapewne zadzwonią do niego. O święta naiwności . Późnym popołudniem dzwoni jakaś tam zupełnie inna laska i przedstawia mi ofertę. Okolice Stuttgartu, miasto Aalen, opiekun przyłapany na piciu (boszszszsze myślę sobie, bo przecież z takiego samego powodu jestem tutaj, po zjeździe do kraju, kilka dni z rodziną i alarmowy wyjazd tutaj, bo opiekun zaczął pić), czy mi pasuje? Pasuje. I zapada cisza. Mija piątek, sobota, rodzina niemiecka pyta czy coś wiem, mija niedziela, no przecież podbramkowa sytuacja podobno, a oni nie dzwonią. W niedzielę dzwonię na tzw telefon alarmowy. Laska oburzona że jej dupę zawracam sprawdza w systemie i jeszcze bardziej oburzona mówi że przecież ofertę miałem przedstawioną, czekamy na akceptację. Czyli nie wiem nic a tu tłumy, sąsiedzi, rodzina, ciągle dom pełen gości. Strasznie mi niezręcznie. W poniedziałek o 9 00 dzwonię do firmy, bo mnie oczywiście gospodarze przy śniadanku pytają czy coś wiem. Chcę rozmawiać z moją koordynatorką. Bo jeszcze nigdy nie miałem okazji. Bo pragnę poznać barwę jej głosu, bo chcę jej pierdołami dupę pozawracać. Lachon który odebrał w firmie mówi mi, że moja koordynatorka rozmawia przez telefon, ale przekaże jej żeby oddzwoniła. 9.00 rano. Jadę z babcią do kwiaciarni, wieniec trzeba zamówić, do pastora po coś tam, do apteki. Południe. Pipa nie dzwoni. Zadzwoniłem ja. Przełączyli mnie do niej. Zaczynam szorstko pytaniem, czy zamierzała do mnie zadzwonić, bo dla mnie jej zachowanie to skandal. Przerywa mi mówiąc że skandalem jest to jak ja z nią rozmawiam ....ona ma tylko dwie ręce....masę opiekunów...... no to poznała moją mroczną naturę. Nie wchodząc w szczegóły, bez cytatów, uświadomiłem jej że jednak kultura wymaga, by ktoś kompetentny zadzwonił do moich gospodarzy i określił jak długo będę pod ich dachem. I czy kuźwa do kraju jadę czy pod Stuttgart. Wiecie, tu jest olbrzymi ponad dwustuletni dom, pewnie jakaś glina w stropach, bo tu nikt kompletnie nie ma zasięgu, więc dzwoniłem z podwórza. Wracam do chałupy, Vera, moja gospodyni nawija przez stacjonarny z kim?..... z moją koordynatorką. Pada zapewnienie że we wtorek bankowo pojadę, czy mogę i takie tam teksty które powinny paść już w piątek, tak uważam. No więc ja rano spakowany czekam na telefon, i czekam, bo wczoraj się nie doczekałem.... Dzwonię ja. I słyszę od jakiejś laski, sprawdziła w systemie, że przecież mam akceptację od wczoraj to wiedzą i jadę do.......Ahlen koło Hamm ... wiecie, zmroziło mnie, bo już mnie kiedyś wysłali do Münster przez München....i że wyjazd jutro. Także jak sami widzicie czas mi tu się wlecze, nuda, agencja profesjonalna a ja czuję się zaopiekowany. Amen