Wrocilam na lono forum, skruszona, nie nie szlajalam sie po innych, jakby co.
Teraz nie wiem jak przeczytac wszystkie posty sprzed 5 tygodni?!!!
Urlopik byl super w Pl.
Odwiedzilam Podlasie, Bialystok,potem ukochany Baltyk i Rewal.
Zachwycily mnie gniazda bocianie przy kazdym prawie domu na Podlasiu.
A Bialystok..
Po prostu mnie zatkalo.
Mowilam,ze jest prowincjonalny.
Odszczekuje.
Miasto czyste, swietnie rozwiazane Objazdy, drogi w miescie i takie tam.
A zarelko i lody,,,mmmm
Najlepiej mi smakowalo w litewskiej knajpce, o pysznym kwasie chlebowym (import Litwa) dlugo nie zapomne.
Podobno B stok ma najwiecej knajp przypadajacych na mieszkanca
Poznalam swietnego taksowkarza, opiwiadal b.ciekawie o miescie, okolicach.
Swietny przewodnik.
Natomiast podroz powrotna do DE mialam ,no horror.
Cos mi sie nie wiedzie w moich ,,rajzach,,
Urok ktos rzucil, alboco;))
Poniewaz lot mialam o 7.20 ,wiec zeby nie jechac o 2.00 w nocy na lotnisko, w Wawie, wzielam hotel, aby moc jeszcze polazic po stolycy i spotkac sie z przyjaciolka, ktorej nie widzialam prawie 3 lata.
O 5.00 rano zameldowalam sie na lotnisku, po czym okazalo sie, ze samolot ma duze opoznienie.
Prawie 2 godziny,
Nagla poczulam,ze trzewia mi burcza i cos sie dzieje w brzuchu,
o 4.00 lyknelam przezornie 2 wegle, bo znam siebie i wiem ze moze byc ,,mietko,,
No i zaczelo sie.
Biegunka
miedzy jedna a druga wizyta w klopie, szukalam w kioskach wegla, bo moj
kretynka zalosna zostal w bagazu ,,rejestrowanym,,
Nabilam kilometrow po lotnisku, wreszcie kupilam i zezarlam 4.
Niestety ,nie dzialalo.
Zagniezdzilam sie w toalecie dla inwalidow, krzyczac do pani sprztajacej AWARIA!
Zaryglowalam sie i tak siedzialam dluuugo.
dolegliwosci nie pozwalaly mi dosjsc na zewnatrz.
@0 min przed odlotem dopadlam staniwiska i
zonk
nie wpuscicli mnie, bo podobno ,,samolot zamkniety,,
Nie pomogly blagania i argument, ze kiedys pomad godzine czekal samolot na spoznionego kapitana.
Coz, ja biedny zuczek, to nie kapitan.
Poradzono mi udac sie do tzw ,,transfer center,,
Kolejka potworna, stalam 3 godziny, zaprzyjazniajac sie z Norwezka,
bo musialam nadal robic wypady do toalety, a ona pilnowala mi kabinowki.
Wreszcie mily pan ,udostepnil mi lot na godz 17.00(byla 12.00) a ja na lotnisku warowalam od 5.rano.
Cena bileciku bagatela 1098 zl.
Nawet juz nie mialam sily sie zloscic, chcialam usiasc i poryczec sie tak po babsku.
samolot znow opozniony, odlecialam o 19.40.....
Nastepnego dnia, do poludnia nic sie nie dzialo, wszyscy szczesliwi, ze dotarlam,
I znow zgrzyt w brzuchu bieg do klopa.
Tym razem bylo mi niedobrze, jakbym zabe zjadla.
PDP oferowala sznapsa, potem radzila dwa palce w gardlo.
W koncu posluchalam,
iiii
co za ulga!!!
Ktos kto mial cos takiego to zrozumie.
Nie wiem co to bylo, wymordowalo mnie strasznie,
Za to brzuch zrobil sie plaski;)) i cera jakby lepsza.
Teraz musze zastanowic sie, jakie srodki lokomocji wybrac nastepnym razem.
Albo uroki odczynic.