lucinda

wiaterek slysze....wiaterke....schlodzilo sie do 25 stopni.....mozna oddychac... dajcie cos na sen...please... wieczorem oczu otworzyc nie moge...zasypiam natenczasnatychmiast...no i potem sie budze...wierce i juz po spaniu.... uprzedzam ze nie czuje niepokoju przed wyjazdem, co najwyzej nieustajaca euforie z tego faktu no dooooobra...ide sobie kawe zrobic...w pogniecionym kubku

ja tez ladnie mowie dobranoc i...zapadam sie w czelusc mojej podusi do jutra

dobranoc

tylko nie pohukuj za glosno dobrej nocy

gwozdziem...przybic

yyyyy????? no wiesz??? ty my tu dbamy o rozowj duchowy i slowotworstwo ..zey mowy ojczystej nie zapomniec...

jak slucham pan w busiach to mi czasami wlos moj jezy....one dla jaj, dla przyjemnosci jezdza..ot tak dla rozrywki ...po dwoch godzinach realia wygladaja inaczej....na jednym wozku y som..i wszystkie bogate...duchowo

dlatego w opiece pracuja...co im tam srednia w biedronce

no widzisz...sa i takie... a co ciekawe dla doroslych rowniez... skora sie nie poci tak intensywnie zwlaszcza w pachwinach...i posladki nie sa odparzone

oj..na mnie tez nie ale wiesz ze to taki...zarcik ma byc....ladny grosik co nie? ze tez takiego znalezc nie da sie

jaki masz rozmiar?? moge ci podeslac..mam oddychajcych jakies poltora tysiaca

dziwny dzien dzisiaj tu oj dziwny... moje wolne mieszane bo widze ze szogun myslami nieobecny..albo maksymalnie zmeczenie albo wiadomosc o smierci przyjaciela...tak czy inaczej jest nieobecny...niby zartujemy ale..no wlasnie....koniec koncow...umknelo mu kilk arzeczy dzisiaj....dobrze ze pogoda zmusila mnie do szybszego powrotu do domu ..ogarnelam w miare szybko no dobra.. pojechalam jednak zrobilam te swoke kilometry....weszlam do domu....mokra byla cala....zimny prysznic....na chwile przniosl ulge ...ale niestety po pol godziny w sumie mglam znow isc pod prysznic... dwie torby gotowe...zostala ta....najwazniejsza... jutro przed poludniem chce chate ogarnac jak zwykle...bo potem siebie nie widze...teraz na zewnatrz jest 33 stopnie w pokoju 26 ...zero wiaterku zero..jutro ma byc podobnie... zmiana przyjezdza...odezwala sie dzisiaj....zobaczmy....tak czy inaczej ma 11 dni na nauke wszystkiego co wazne....szoguna sie pozbywam wiec...mysle ze we dwie po naszemu szybciej ogarnie

oj....formalina ma specyficzny odor...na poczatku wywoluje wmioty

mozna jako humus przetworzyc...moze jeszcze doplate dostanie

a takie grosze kto lubi??

ale to tez waniajet

a sie chlopak rozmarzyl

Takie...wyraziste

o...zyje!!!!

ja tez chce deszczu deszczu deszczu

wprawdzie moj zjazd zbliza sie bardzo wolno ...ale wiem ze koniec wrzesnia ponownie mnie przywita pod berlinem moze w tym czasie cos sie zmieni i ktos tu trafi? wiem ze jest sporo ludzi w okolicach ale nie wiedziec czemu jakos sie nie kwapia do ujawnienia no trudno..gdyby cos..wiecie gdzie jestem...nie chce mi sie ciagle powtarzac kodu i nazwy miejscowosci...napisze tylko...okolice berlina....richtung spandau

mirabelka nie w habicie ale zyje...krazy po komnatach i probuje ogarnac rzeczywstosc jaka ja zastala na zleceniu zyje i ma sie...w miare dobrze wczoraj dala znak zycia

czasie...plyn szybciej zeby moje zlecenie bylo juz zamkniete ale plyn powoli kiedy bede juz na urlopie

inezko odliczam...nie da sie przyspieszyc?? dzisiaj niby sroda ale widze po szogunie ze myslami jest daleko...wczoraj otrzymal telefon o smierci przyjaciela ...czeka do dodatkowy lot na pogrzeb do szwajcarii..i powrot na urlop do londyniu....nie bedzie to udany wypoczynek....obstawiam ze dzisiejszy dzien spedzi na rozmyslaniach i zalatwianiu przelotow...dobrze z nie bede gotowac, co najwyzej pomoge mu przy zonie ... przepakuje walizki sprzatne troche swoj pokoj na przyjazd zmiany ktorej nadal nic nie wiem...byc moze jeszcze sie zastanawia czy aby chce tu przyjechac?? bedzie nieciekawie jezlei sie rozmysli..wiiesz ze tak bywa...dwa dni przed przyjazdem potrafia ludzie odmowic...