To ja się podzielę swoimi pierwszymi doświadczeniami. Wyjechałem 1 sierpnia (2 tyg. temu) na swoją pierwszą stellę do Niemiec. Pierwsza rodzina sympatyczna. Mieszkała dwie wsie dalej. Do dyspozycji nowy golfik. Senior z rodzaju tych mrukowatych i małomównych co mi osobiście pasowało. W zasadzie jedyne co miałem do ogarniania to haushalt, gotowanie, wyprowadzanie na spacer i okazjonalna pomoc przy higienie. Dużo się nie działo, praca monotonna, ale stawka niezła - idzie przeżyć. Po trzech tygodniach podopieczny (93 lata!) powiesił się w szopie. Powiadomiłem rodzinę, rodzina powiadomiła pogotowie i policję, przyjechało kripo, a mi zaproponowano albo powrót do PL albo następną stellę. Wybrałem stellę, bo planowałem zostać 2 miesiące. I tu zaczęło się piekło.
Rodzina na pierwszy rzut oka bardzo miła. Na pierwszy rzut oka tylko. Od paru dni są wieczne awantury i fochy. A to dlatego, że nie pozwalam seniorowi srać do krzesła kiblowego (tak ustaliłem z agencją - żadnych zabaw z kupą). Dzisiaj oznajmiono mi, że mam wstawać w nocy do seniora. Przyjąłem to bez entuzjazmu - ale muss to muss. Zaczęła się awantura. Że się opierdzielam. Gdy powiedziałem, że wykonuje wszystkie swoje obowiązki jak należy to usłyszałem, że to tak ale nic nie daję od siebie i nie daję nic od serca. Przecież płacą mi za pracę, a nie za nastawienie czy emocje...
Co zabawne do seniora w dalszym ciągu przychodzi pflegedienst i go rano kąpie mimo, że powiedziałem, że mogę sam to robić. Chyba trzykrotnie o tym wspominałem - dalej pflegedienst przychodzi. Pretensje o to - do mnie, bo płacą mi 2 500 € (gówno prawda - ja dostaję z tego dużo mniej), płacą za pflegedienst i nie rozumieją po co. Ja też nie rozumiem.
Rano naburmuszona Kurdyjka z pflegedienstu przeszła samą siebie. Przyszła przed siódmą rano, bo jak się okazało, rano miał być drenaż limfatyczny i trzeba było seniora ogarnąć. Córka (mieszkają obok) z awanturą, że w sumie to miało nie być tego drenażu dzisiaj i dlaczego ja nic nie robię. Na informację, że nie wiem nic o drenażu zarzut, że ja o niczym nie wiem. Trudno żebym wiedział, skoro nikt mi nie powiedział. W końcu kobieta od drenażu przyszła i została poinformowana, że ma przyjść w piątek o 8 rano. Tyle, że przynajmniej wiem, kiedy przyjdzie.
Atmosfera od paru dni jest nie do wytrzymania. Zastanawiam się, czy się spakować czy zacisnąć zęby i wytrzymać do końca miesiąca - w końcu niewiele zostało. Zastanawiam się też, czy to ze mną jest coś nie tak, czy po prostu mam pecha i trafiłem do toksycznych ludzi?