MisiekFfm

... i stukał dobrze. Tą nogą .

Dzień dobry Robaczki!

Na stronie jest wszystko opisane, łącznie z cenami.

https://www.vitakt.com

Powinno być puree, bo do tego nie ma żadnego sosu. Aha! Jeszcze można dać grube plastry boczku wędzonego /również musi być gotowany z jarmużem/. Smacznego!

Jest nadzieja, że do naleśników będzie przynajmniej mąka kasztanowa .

Jak jest "we flaku", to raczej juz przyprawiony. Możesz w nim pogotować kiełbaski, najlepiej Mettenden, albo plastry kaslera. Może być jedno i drugie. Do tego tylko ziemniaki puree. Troche dziwne danie jak na te porę roku. Gruenkohl jada się z reguły jesienią.

Dzień dobry Robaczki!

Mimo wszystko wole być ostrożny i przepraszam . W dowodzie, to ci wpisali w magistracie, jeszcze za nieboszczki socjalistycznej to, co jakiś ichni doktor, albo położna wpisali i co rodzice zgłosili. A teraz liczy się to, co człowiek "na wnętrzu" czuje.

Się nie chwale, ze mam talent ... ...poetycki tez. Nie wiem tylko, czy dobrze zrobiłem, że podałem twoja płeć, bo to dzisiaj pomylić się można okrutnie, a jest ich, naukowo opisanych, co najmniej 56

Dzięki, ale on jednak może nie tyle głupi, co lekko głupawy jest, bo nie wszystko umie poprawić na polski. Jednak Niemiec. A ty kobieto zacznij odychac i przyzwyczajaj się, bo jeszcze niejedno cie zadziwi .

Różniste mam talenty, a ten oto przyjmuje z całym jego dobrodziejstwem. Właśnie odkryłem, ze ten "Niemiec" tez nie jest wcale taki głupi, bo ma polski słownik .

U mnie zdziwienia nie bylo, bo moja J., to byla pielegniarka. Szok byl tylko raz, kiedy corka J. kupila mi czarne rekawiczki, a bylo tego trzy paczki. Dwie zuzylem, a jedna zostawilem na wypadek, kiedy J. sie wezmie i mi "zejdzie". Moze znajde robote u przedsiebiorcy pogrzebowego kilka domow dalej

Sam sie zdziwilem, kiedy okazalo sie, ze wcale nie jestem taki glupi, na jakiego wygladam. Przepraszam za brak polskich znakow, ale Pani Misiowa zostawila mi swoj laptop, a to jest Niemiec

Wlasnie podjalem heroiczna walke w wlasna ciemnota i zacofaniem

Brawo ja

Teraz jest jeszczce latwiej. wystarczy najechac na nick danej osoby i otwiera sie czesciowy profil, oraz, m.in. ikonka "wiadomosc".

Nie dziwi mnie to, że szafarze rozdają komunię i odwiedzają chorych i starych. Dziwi mnie coś innego: Dopóki był tu, na miejscu ksiądz, zresztą Polak, to on odwiedzał chorych. W zeszłym roku skończył mu się kontrakt i wyjechał do Polski. Natychmiast sprzedano dom, w którym była plebania i biuro parafialne. Na miejsce tego księdza, Polaka przyszedł nowy wikary - Niemiec, który zamieszkał w sąsiedniej miejscowości. I od tego czasu z komunią w pierwsze piątki przychodzi ta pani. Dziwi mnie więc to, że wikary jest, odprawia wszystkie msze i nabożeństwa tak, jak dotychczas, a nie znajduje czasu, żeby chociaż raz na kilka miesięcy osobiście pofatygować się do swoich owieczek i przynajmniej się przedstawić. Ot, takie zwyczaje w tym kościele.

Teraz, to ja jestem 640 km od Altötting. Bylem tam tylko z czysto turystycznej ciekawości, przy okazji wczasowania w Bad Füssing. Nie jestem z tych, co to się Panu Bogu naprzykrzają. On pewnke i tak ma dużo pracy z zatwardziałymi grzesznikami. Ale moja J., to katoliczka. Przywiozłem jej nawet świeczkę z Altötting i zapalam zawsze, jak w pierwszy piątek miesiąca przychodzi pani sekretarka z parafii (???) z komunią. A co do sytuacji bieżącej, to cud się dokonał . Nie dosyć, że zechciała wstać, to jeszcze zażądała drugiego tosta na śniadanie . Zastanawiam się, gdzie to zgłosić. Czy wystarczy do parafii? Może do kurii w Paderborn, albo od razu do jakiejś kongregacji w Watykanie???

Od wczoraj tak mam . Może to wizyta w Altötting sprawiła?

Dzień dobry Robaczki! Wczorajsze popołudnie zaowocowało cudem . Leżąca bez życia J., na wieść, że za pół godziny odwiedzi nas czwórka jej przyjaciół, a do tego przywiozą ciasto do kawy, nagle ożyła i stwierdziła, że chce wstać i wyjechać na taras. Już na tarasie, kiedy goście się spóźniali, zażądała czegoś do jedzenia, bo jest głodna i czekać nie będzie. Na szczęście zadowoliła się ciasteczkiem. Wizytę gości przesiedziała bez słowa, ale chętnie zjadła ciasto i wypiła kawę. Natychmiast po ich wyjściu zarządziła powrót do łóżka, gdzie pozostaje do tej chwili. Nie wiadomo, czy to uzdrowienie było tylko chwilowe, ale i tak napisałem do jej córki, że wcale nie trzeba jechać do Lourdes, żeby cud zobaczyć. Właśnie zbliża się godzina porannej toalety, więc idę sprawdzić, w jakiej formie jest dzisiaj.

Pstrowski też dostawał .

Rozwija się, bo dzisiaj dodatkowa oznaka radości . Od przedwczoraj była u mnie Pank Misiowa. Rano pojechała do pracy, ale wróci po południu. Jutro, niestety musi pracować, ale ma wolny weekend, więc znowu przyjedzie i zostanie do poniedziałku rana. A potem zostanie już tylko 11 dni pracy i pierwszy z zaplanowanych w tym roku, urlopowych wyjazdów. Na początek mój ulubiony Frankfurt n.M. z córką i zięciem mojej Jutrzenki. To jest dla nich prezent urodzinowy - niespodzianka od nas. Jako, że to miasto znam, jak własną kieszeń, mają zapewnionego przewodnika. Przewidziano sporo atrakcji, łącznie z wjazdem na Helaba Main Tower i kolacją na Sachsenhausen. Jednak wiele będzie zależało od Jutrzenki, ponieważ ostanio podupadła na zdrowiu i zostaje w łóżku. Nie wygląda to najlepiej, ale jestem pełen nadziei. Aha! Bym był zapomniał: Dzień dobry Robaczki!