Mirelka1965

Nie wolno się przepracowywać... Tak sobie pomyślałam i wcieliłam myśl w czyn... Czyli wyciągnęłam z zamrażalnika porcję kapusty zasmażanej... Pelkartofelki ugotuję, kapustkę podgrzeję i obiad gotowy...

Znam ten "ból"...już 30 lat etopiryna nie pomaga...Ale masz rację...lepszy wróg znany, niż nie znany... Oby tylko zupa nie była nigdy za słona... A resztę można kupić za pieniądze...

Nie jeżuj tylko w kolejkę się ustawiaj...

To trafiasz też na tych ze świetnym gustem, bujną czupryną, zasobnym kontem, pracowitych, ofiarnych i szczodrych? Dawaj ich tutaj....

Każda metoda dobra.... Ważne by lubić siebie...

No patrz...ja tez nie mam kompleksów...czasami...

Nie reaguj... Ty pisałaś o stereotypie i ja też...

Kolejny pozytyw jest taki, że z kołem ratunkowym na brzuchu można bezpiecznie sie kąpać...w wannie...

Zwłaszcza blondynek?

Była zachwycona, bo to nie ona musiała ten przypalony piekarnik szorować...

Leżak?

Piankę się wstrzykuje....zastosowałam metodę...jest nieźle... Tylko NFZ nie zwraca...tylko prywatnie trzeba robić...

I kto tu radzi się odkompleksić? Dziewczyna, która swój bębenek dostrzega... Jak przestaniesz go widzieć, to znaczy, że jesteś uleczona...

Ja tam wolę figurkę piękną innymi metodami utrzymać...

Żylaki usuwane wracają...niewydolność żylna jest wstrętna. Znajdź dobrego flebologa i spróbuj innych metod leczenia. Ja tak zrobiłam...nie dałam sobie nic wyciąć, bo do każdej cząstki mego ślicznego ciała jestem głęboko przywiązana...

Bardzo tobie też... Nie będziemy ci bronić....

Aaaa...zapomniałam napisać...dzwonili do mnie z firmy coby uzupełnić kwestionariusz osobowy. No i odpytywali jaki rodzaj kuchni stosuję, jakie mięsa używam, jakie ryby, smażone, duszone, czy pieczone... A to woda na mój młyn... I usłyszeli, oj usłyszeli, że żaden Szwajcar na mojej diecie nie utyje... I to nie ze skąpstwa... I jeszcze musiałam o ciastach powiedzieć...to wykład dałam o bezglutenowcach, celiakach, alergikach i innych...rodzaje mąk wymieniłam, zamienniki cukru...chyba mieli dosyć słuchania... To mam spokój...na razie...

Po wczorajszej burzy niebo zachmurzone i popaduje co chwila...skarpetki musiałam ubrać...i długie spodnie...i koszulę...i bluzę...

Co ty za hardcore opisujesz? Przed obiadem chcesz nas ustrzec, czy jak?

To zajedź do mnie po drodze...

Ja nie mam kompleksów figurowych...Chciałam koleżankę @Magdzie pozytywnie zmotywować...

Tu jest dom ponad dwustuletni...bez długich spodni i koszuli z długim rękawem się nie da funkcjonować...ale na wyjście króciutko, minimalizm odziewam..i żylaki też pokazuję... A kto i zabroni?

Dokulałam si ei ja do Siorbankowa... Już hoboczek w łapce, już słychać, że kawusia smakuje.... Okienko otwarte, chłodne powietrze wpada...ptaszki nie ćwierkają, za to dzwoneczki na szyjach owiec dają jak dzikie... Cóż...jaki kraj, taka muzyka... wszystkim...

Odmeldowuję się... Czas kosteczki rozprostować, oczka jakimś kryminałkiem pomęczyć i nabrać sił przed dniem jutrzejszym.. Dobranoc.... ...do jutra...